Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Jak nowo narodzeni

Nowa fala oldschoolowego death metalu wzbiera na sile - zwłaszcza w USA, gdzie nie brakuje uzdolnionych kapel, takich jak kalifornijski Necrot. Dzięki swojemu diabelsko brutalnemu brzmieniu na płytach oraz energetycznym występom na żywo, zdobył uznanie jako jedna z czołowych formacji tej prężnie rozwijającej się sceny. W Klubie pod Minogą zespół zaprezentuje swoją najnowszą, jeszcze gorącą płytę Lifeless Birth.

Trzech mężczyzn z założonymi rękami, groźnymi minami i długami włosami na tle złotych rzeźbionych drzwi w świątyni. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Grupa Necrot powstała około 2011 roku i w odróżnieniu od większości podobnych zespołów działa jako trio, które tworzą wokalista i basista Luca Indrio, perkusista Chad Gailey oraz gitarzysta Sonny Reinhardt. Swoją śmiercionośną działalność rozpoczęli tradycyjnie - od wydania kilku demówek, które zbudowały im solidną, lokalną bazę fanów, która rozszerzyła się na całe Stany Zjednoczone po wydaniu debiutanckiego krążka. Blood Offerings (2017) był milowym krokiem w ich karierze i przyniósł wiele perwersyjnej radochy, zwłaszcza tym słuchaczom, którzy cenią klasyczny death metal w stylu Bolt Thrower czy Autopsy, podany jednak w nowoczesnej formie.

Drugie danie było równie sycące. Mowa o Mortal (2020), kolejnym albumie tria, na którym zespół postawił na bardziej złożone struktury utworów i głębsze teksty, co ciekawie kontrastowało z wulgarną ohydą, jaką Necrot stosował w warstwie muzycznej i wizualnej. Choć brzmienie pozostało siarczyste, ambicje zespołu rosły z każdą kolejną trasą koncertową. Jeśli ktoś zastanawia się, co wyróżnia Kalifornijczyków na tle reszty nowej-starej szkoły, to jest to przede wszystkim unikalny groove, dzięki któremu ich utwory, choć surowe jak tatar, pozostają chwytliwe. W muzyce zespołu słychać wyraźne wpływy zarówno amerykańskiego, jak i europejskiego death metalu. Ich wizja tego gatunku jest świeża, a jednocześnie głęboko zakorzeniona w klasyce.

Dziś czas na trzecią ucztę, którą dla wielu niewątpliwie będzie Lifeless Birth (2024). Album ten dobitnie pokazuje, że Necrot stroni od modnych i zwykle chwilowych wpływów jak diabeł od święconej wody. Płyta wciąga słuchacza w brutalny świat Luki, Chada i Sonny'ego, pokazując, że wciąż mają wiele do zaoferowania. W ogólnym rozrachunku to album, na którym opanowali do mistrzostwa typową, pięciominutową formę utworu death metalowego, co widać nie tylko w dopracowanych melodiach, ale i przemyślanych aranżacjach, przy jednoczesnym zachowaniu prostoty i braku pretensjonalności.

Tytułowy utwór Lifeless Birth stanowi jeden z głównych punktów albumu i jest najlepszą rekomendacją, która może skłonić do zapoznania się z zawartością całego krążka. I choć album w wielu momentach opiera się na niemal banalnych rozwiązaniach, to tylko podkreśla jego pierwotną energię. Czasem jednak grupa eksploruje inne obszary - Dead Memories i Drill The Skull to przykłady black metalowych wpływów, które tylko podnoszą wartość płyty. Lifeless Birth nie wprowadza rewolucji w brzmieniu Necrot, ale z pewnością pokazuje ich jako zespół dojrzewający i pewny swojej muzycznej tożsamości, która nie powinna stracić na sile wraz z upływem czasu. Najjaśniej zabłyszczy na żywo - to pewne!

Sebastian Gabryel

  • Necrot
  • 17.08, g. 19
  • Klub pod Minogą
  • bilety: 79 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024