Na "Historie na dęte - Straszną gospodę" składają się cztery opowiadania z tomu dla dzieci Isaaca Bashevisa Singera. W spektakl zaangażowana jest cała sekcja instrumentów dętych drewnianych. Ale na scenie pojawią się też waltornia, harfa, skrzypce, kontrabas i perkusja. Reżyseruje Jerzy Moszkowicz, muzykę skomponował Andrei Yakushau. Premiera - 4 grudnia w Teatrze Wielkim.

. - grafika artykułu
Jerzy Moszkowicz, fot. Piotr Bedliński

"Historie na dęte" to pierwsza realizacja Jerzego Moszkowicza w operze. -  To późny, ale jednak debiut. Towarzyszy temu przede wszystkim ekscytacja, choć nie znaczy to, że nie mam żadnych obaw. W operze poruszam się nieco po omacku, ale dzięki mojej dotychczasowej pracy w teatrze dramatycznym wiem, co chcę osiągnąć. Uwielbiam muzykę, ale nie mam wykształcenia muzycznego, więc muszę włożyć naprawdę dużo wysiłku w to, żeby pogodzić teatr dialogu, opowieści z wymogami teatru operowego - mówi reżyser. Kompozytor Andrei Yakushau podkreśla, że Historie na dęte to przede wszystkim projekt muzyczny, więc współpraca z reżyserem nie wygląda tak jak podczas pracy nas spektaklami dramatycznymi. -  Muzyka musi być równa wartości narracji, musi być jej dużo - zaznacza.

Scenariusz, choć może raczej libretto Historii na dęte oparte jest na opowiadaniach z tomu noblisty Isaaca Bashevisa Singera. - "Opowiadania dla dzieci" wydała w 2005 roku Media Rodzina. To fantastyczna literatura, pełna ciepła, spokoju i mądrości. Powiedziałbym nawet, że, w niektórych fragmentach jest "otulająca" - wyjaśnia Jerzy Moszkowicz. Nie ukrywa przy tym, że wybór kilku z nich - spektakl potrwa zaledwie około godziny - był trudny. - Zdecydowałem się na cztery opowieści, nadając im charakter szkatułkowy. Jedna z nich jest ramą, a w trakcie jej trwania bohaterowie snują następne. Ramowa opowieść to "Straszna gospoda", moim zdaniem pewnego rodzaju metafizyczny horror dla dzieci. Oprócz tego pojawi się jeszcze wątek komiczny za sprawą historii "Mędrców z Chełma i głupiego karpia", sentymentalny - "Kozy Złotki" i filozoficzny - opowiemy o tym, jak Szlemiel wędrował do... Poznania, a nie jak w oryginale, do Warszawy. To taki żart. Ale takich ingerencji w tekst nie ma zbyt wiele, bo chciałem uszanować niezwykły literacki walor tych historii - wylicza reżyser.

"Historie na dęte" to nie opera! To również nie operetka, choć ma z nią trochę wspólnego. Pojawia się określenie - koncert familijny, jednak twórcom najbardziej trafny wydaje się termin "opowieść muzyczna". - Długo się zastanawiałem, jak nazwać "Historie na dęte", co to za gatunek. Pomyślałem, że może operetka? Ale ta kojarzy się wszystkim z inną muzyką i tradycją. Dla mnie z kolei - kompozytora - ze strukturą. W "Historiach na dęte" pojawiają się elementy muzyczne, narracyjne czy solowe, ale to nie są piosenki jak w musicalu. Śpiew będzie operowy, ale lekki. Będziemy też śpiewać bez mikrofonów - mówi Andrei Yakushau. - Nie mówiłbym o piosenkach, żeby nikt nie pomyślał, że proponowane przez nas utwory są jak piosenki dla dzieci czy takie rozrywkowe. Wolę je nazywać utworami wokalnymi - kontynuuje.

W spektaklu wystąpią soliści operowi: Barbara Gutaj-Monowid i Tomasz Raczkiewicz, będą wspólnie opowiadać historie z Singera. - Tak właściwie to oni chwilami wręcz czytają je z książki. Ale jednocześnie wcielają się w bohaterów opowieści, o których mówią. Są jak rodzice, ekspresyjnie czytający dzieciom bajki na dobranoc - mówi Moszkowicz. - Tomasz Raczkiewicz jest kontratenorem, więc ma bardzo ciekawą barwę głosu. Ma w przedstawieniu dla siebie jedną całą scenę i liczę na mocny efekt, taki, który zaskoczy widzów - zdradza kompozytor.

- Wiodącym elementem w warstwie muzycznej są instrumenty dęte: cztery drewniane i waltornia. Ale są też harfa, skrzypce, kontrabas i bardzo rozbudowana perkusja, co nam pozwala uzyskać wiele barw, efektów, stworzyć muzykę bardziej różnorodną. W związku z tym, że Singer był pochodzenia żydowskiego, pojawi się też w jakimś stopniu muzyka klezmerska. Ale nie chcę zrobić drugiego "Skrzypka na dachu", tylko w wersji dla dzieci. To tylko tropy - mówi Yakushau. Kompozytor twierdzi, że dla dzieci komponuje się tak samo jak dla dorosłych, że trzeba być tak samo zaangażowanym. - Dzieci nie są głupie. Muzyka dla nich nie może być ani infantylna, ani prymitywna. Musi być dobra - dodaje. Moszkowicz z kolei zaznacza, że starają się stworzyć widowisko zarówno atrakcyjne muzycznie dla dzieci, jak również wprowadzające je w świat "większej muzyki".

Spektakl rozpocznie część edukacyjna. Muzycy kolejno zaprezentują swoje instrumenty. - Dyrygent wszystkich przedstawi, po czym każdy z muzyków zagra solo, żeby dzieci łączyły dźwięk z danym instrumentem - wyjaśnia reżyser.

Na scenie, która jak zaznaczają twórcy, będzie prawie pusta, ale z ważnym obiektem w centrum, wokół którego wszystko będzie się działo, pojawią się również tancerze: Ludwika Link i Jakub Daćkus. - Ułożyliśmy to tak, że każdej piosence przypisany jest układ choreograficzny - mówi Moszkowicz. - A na koniec zaprosimy widzów do wspólnego tańca.

Monika Nawrocka-Leśnik

  • "Historie na dęte - Straszna gospoda", wiek: 9-12 lat
  • reż. Jerzy Moszkowicz
  • kier. muz. Andrei Yakushau
  • premiera: 4.12, g. 10 i 12
  • Teatr Wielki

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025