ALE KINO! Dziewczynka bez zapałek i inne bajki
Tegoroczne Ale Kino! rozpoczęłam od filmowej lektury "Lampki" w reżyserii Margien Rogaar, która nomen omen jest adaptacją książki Anny Schaap. "Lampka" przetłumaczona została na kilkanaście języków, w Polsce wydała ją kilka lat temu Media Rodzina. Na czym polega jej fenomen? Subtelność, poetyckość? Zapewne obie cechy świadczą o jej wyjątkowości. Ale "Lampka" to przede wszystkim inspirująca i pouczająca historia dla młodych odbiorców o przyjaźni, samotności i otwartości na inność. Akcja dzieje się w zupełnie niedzisiejszych czasach, ale traktuje o rzeczach jak najbardziej aktualnych.
Bohaterką filmu jest tytułowa Lampka. Oczywiście to nie jest prawdziwe imię, nazywa ją tak tata - kulawy latarnik, kiedyś wyborny sternik. Dziewczynka (na imię ma Emila - tak, jak jej zmarła przedwcześnie mama) codziennie pokonuje kilkadziesiąt stopni, żeby zapalić latarnię, pomaga ojcu w pracy. I już w tym momencie - choć to dopiero początek historii - pojawia się pierwsze (no może drugie - bo zapomniałam o niepełnosprawności ojca) pytanie. Czy mężczyzna powinien wymagać tego rodzaju pomocy od córki? Obciążać ją swoimi obowiązkami, a tym samym niewyobrażalną odpowiedzialnością, bo wszyscy przecież dobrze wiemy czym grozi niestawienie się na takim posterunku zanim zapadnie zmrok. Mały błąd, drobne potknięcie? Niestety tak też się dzieje. Lampce, która pobiegła kupić zapałki, nie udaje się wrócić ze sklepu na czas. W efekcie dziewczynkę zabrano ojcu i zarówno ona jak i mężczyzna, przez jakieś siedem lat mieli spłacać dług za zatopiony statek. Lampka trafia do admiralskiego Czarnego Domu na służbę, gdzie na szczęście poznaje... przyjaciół, a nie, gdzie jak krąży legenda, żyje jakiś potwór. Ojciec nie może opuszczać latarni.
Historia wydawałoby się dość banalna. Ale wraz ze zmianą miejsca pobytu dziewczynki, pojawia się w niej też... chłopiec z rybim ogonem! No i kolejne pytania/problemy/kwestie, których zlekceważyć milczeniem nie można - przemoc (admirał - ojciec chłopca próbuje na siłę go spionizować i zamyka w wieży, nie pozwala wychodzić, wmawia, że nie potrafi pływać) czy dyskryminacja (Lampka odwiedza lunapark, którego jedną z atrakcji jest pawilon osobliwości - kobieta z brodą, bliźniaczki syjamskie i kobieta z rybim ogonem, która jak się okaże, jest ciotką syna admirała).
"Lampka" Margien Rogaar jest wierna duchowi literackiego pierwowzoru. Twórcy niczego nie przepisują ani nie dopisują, nawiązują wizualnie do ilustracji z książki. Bez skrajności jednak - film nie jest czarno-biały, ale oddaje ich klimat. Odbiorca/odbiorczyni może poczuć morski wiatr i wodę na twarzy albo kamienie pod stopami. Czasem z kolei kichnie po tym, jak spadnie na niego/nią kurz z ciężkich zasłon w Czarnym Domu albo zasłoni nos, zerkając na świeżą rybę...
"Lampkę" Schaap czyta się (i to w wielu krajach) chętnie. Świetnie, że tym, którzy decydują, że ich dzieci poznają małą, ale dzielną Emilkę nie straszny jest brutalny (bo prawdziwy, choć żyją w nim chłopcy z rybimi ogonami...) świat. Że w tej ponurej rzeczywistości widzą światło! Bo przecież pięknie się różnić. Bo problemy są i zawsze będą. Bo te się rozwiązuje. Bo w życiu każdego wcześniej czy później kogoś zabraknie. Bo wszyscy czegoś się boją. Bo w końcu każdy potrzebuje przyjaciela. I od słowa przyjaźń nie ma zdrobnień. "Lampka" to film dla miłośników baśni i morskich opowieści. Dla tych, którzy lubią... szczęśliwe zakończenia. No i oczywiście życie.
Serce Heleny
"LARP. Miłość, trolle i inne questy", pełnometrażowy debiut Kordiana Kądzieli, reżysera zaangażowanego wcześniej, m.in. w realizację serialu "1670" to z kolei (według zapowiedzi) tytuł dla młodzieży 13+. Na szczęście również pokolenie urodzone w latach 80. może udać się na seans. To z kolei rozpozna na ekranie Krystynę Frąckowiak i zaśpiewa z nią kultowy "Papierowy księżyc", zakręci mu się łza w oku na widok boazerii w pokoju bohatera albo charakterystycznej pani sprzedającej w sklepiku szkolnym, gdzie serwuje się hot-dogi i zapiekanki.
Kądziela stworzył film oparty na kontrastach (trudno do końca ustalić czas akcji, bo obok wspomnianej boazerii pojawia się np. całkiem nowy skład Kolei Dolnośląskich, słowem wspomniane nie zostały też media społecznościowe, co dziś należy do rzadkości), (nie)spójny stylistycznie i pełen gagów, które z pewnością pokochają fani wspomnianej komedii satyrycznej o Polsce szlacheckiej czy "Być jak Kazimierz Deyna" Anny Wilczur (ten też swoją drogą zobaczyłam na Ale Kino!, tyle że ponad 10 lat temu).
"LARP. Miłość, trolle i inne questy" traktuje o tym, jak bardzo dobrze i niedobrze można się czuć w swojej skórze, uszach i oczach, z toporem w ręku lub bez, z gotowym do strzału łukiem. O młodzieży (nie sposób jej nie lubić, nawet jeśli celuje w Ciebie resztkami jedzenia) z mniej lub bardziej wyszukanymi zainteresowaniami, pierwszych miłościach i relacjach z rówieśnikami i rodziną. Kądziela z humorem, dystansem, czasem ironią, bez pretensjonalności, opowiedział o tym, co dziś nurtuje młodzież. O tym jak mieczem (choć może bardziej strzałą, bo Sergiusz, główny bohater, uczeń technikum weterynaryjnego, gra w larpach elfa) zdobyć orczycę Helenę (nowa koleżanka w klasie), ale też o stracie rodzica (w dość nietypowej sytuacji) i tęsknocie za nim czy o tym, jak trudno w tym chaosie codzienności jest również dorosłym.
Reżyser nie śmieje się z młodzieży, tylko do niej uśmiecha. Wyśmiewa za to dorosłość, podobnie jak Gombrowicz, jako sztuczną i pełną konwenansów formę, która ogranicza autentyczność człowieka. I tak np. ojca Sergiusza (w tej roli świetny Andrzej Konopka) ubiera w mundur policyjny. Uwagę widza kieruje też na bezsensowny kult/wiarę, jaką często obdarzamy kogoś/coś, kto zupełnie na nią nie zasługuje. Louisa Lacroixa, króla polskiej fantastyki z wybujałym ego, zagrał Bartłomiej Topa. Brawo.
"LARP. Miłość, trolle i inne questy" to też satyra na szkołę, gdzie wciąż prześladuje się tych, którzy są w mniejszości. Film cechuje - pomimo tzw. zawiech Sergiusza - szybka akcja. Postaci często reagują przesadnie na napotkane przeszkody, a na finał Kądziela funduje widzom food fight (zaznacza jednak, że wie, że to marnotrawstwo, ale kto o tym nie marzy...?). Myślę, że slapstickowość tej komedii to fortel twórcy, by jakoś pogodzić świat zetek i millenialsów.
A co z samym larpem? Zacznijmy od tego, że szalenie zdziwiło mnie to, że publiczność (przypuszczam około 15-letnia) nie wiedziała czym on jest. Zapytana o to na początku filmu, milczała. Wybór hobby bohaterów dodał opowieści/filmowi fantastycznej poświaty, był metaforą tego, jak często oszukujemy siebie i innych. Ale też poszukiwań własnego ja - a robią to zarówno młodzi, jak i nieco starsi. Polecam bardzo.
Monika Nawrocka-Leśnik
Międzynarodowy Festiwal Filmów dla Młodej Widowni Ale Kino!:
- "Lampka", reż. Margien Rogaar , wiek: 9+
- "LARP. Miłość, trolle i inne questy", reż. Kordian Kądziela, wiek: 13+
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025
Zobacz również
Precyzja i doskonałość
Chodzi o muzykę!
Jak wychodzić, to z mroku