Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

TRANSATLANTYK. Człowiek człowiekowi (niestety) człowiekiem

- Ludzie to najokrutniejszy gatunek na Ziemi - twierdzi fotograf Sebastiao Salgado, bohater dokumentu Wima Wendersa "Sól ziemi". Kolejne filmy prezentowane na Transatlantyku potwierdzają tę tezę.

. - grafika artykułu
"Syn Szawła"

Food horror

Niemożliwe jest przypisanie "Excess Flesh" do konkretnego gatunku. Film ten może, ale nie musi, być zaliczany do kategorii horroru. Z horroru są w nim przede wszystkim zdjęcia, być może warstwa dźwiękowa i sposób gry, ale równie dobrze można by skojarzyć te elementy z teledyskami czy pokazami mody. Głównym antagonistą jest tutaj jedzenie. Wyolbrzymione i zohydzone stanowi przyczynę wszystkich cierpień i ekstazy, przejmuje fabułę i zawłaszcza ekran.

Historia sprowadza się do opowieści o konflikcie przyjaciółek, które żyją razem w jednym mieszkaniu. Już po chwili widz orientuje się, że są one dwoma odbiciami tej samej osoby. Akcja przez cały czas trwania filmu tylko raz przenosi się z mieszkania na zewnątrz. Operowanie kamerą i wykorzystanie przestrzeni są tu przeniesione z teatralnego języka, co nie dziwi zupełnie, ponieważ reżyser Patrick Kennelly to artysta lawirujący w swoich projektach pomiędzy sztukami wizualnymi a teatrem i performansem. Niesamowity potencjał "Excess Flesh" nie leży wcale w dość prostych diagnozach na temat bulimii, świata mody i niepohamowanego głodu, lecz w sposobie prowadzenia opowieści i umiejętnej grze ze spojrzeniem widza.

Zuza Kubiak

  • Transatlantyk Kino klasy B i inne szaleństwa: "Excess Flesh", reż. Patrick Kennelly
  • kolejna projekcja: 10.08, g. 20

Woda ma pamięć

W poetyckim dokumencie "Perłowy guzik" chilijski reżyser Patricio Guzmán opowiada historię swojego kraju przez pryzmat wody. Dlaczego woda? Chile ma 6,5 tys. km linii brzegowej i największy archipelag na świcie, woda stanowi więc ważny element życia mieszkańców. Ale nie tylko. Woda staje się także świadkiem historii. Reżyser opowiada zarówno o wymordowanych przez kolonistów rdzennych mieszkańcach poprzecinanej fiordami Patagonii, jak i o ofiarach z czasów dyktatury Augusto Pinocheta. - Niektórzy wierzą, że woda ma pamięć - mówi w filmie Guzmán.

Losy Chilijczyków symbolicznie splatają się też w tytułowym perłowym guziku. Legenda głosi, że około 1830 roku zamian za ów guzik młody mieszkaniec Patagonii (nazwano go potem Jemmym Buttonem) udał się wraz z kapitanem FitzRoyem w podróż do Anglii. Po roku powrócił, jednak pobyt w innym świecie zmienił go nieodwracalnie. Inny perłowy guzik przylgnął do jednego z fragmentów szyny, który w czasach współczesnych wydobyto z oceanu. Szynami obciążano ciała ofiar dyktatury Pinocheta, zrzucane z helikopterów do wody.

W dokumencie Guzmána powolną narrację wzbogacają piękne kadry, ujęcia wody oraz opowieści bohaterów - artystów, poety, potomków Indian. Równorzędnie z ich głosami istnieją w filmie głosy rdzennych mieszkańców, które odtwarza antropolog, i odgłosy wody. Wszystkie równoprawnie opowiadają smutne losy mieszkańców tej części świata.

Natalia Grudzień

  • Transatlantyk Docs: "Perłowy guzik", reż. Patricio Guzmán
  • kolejna projekcja: 14.08, g. 19.30, Multikino 51

Antygona w Auschwitz

Ile jeszcze filmowych arcydzieł wygeneruje Zagłada? Ile jeszcze powstanie wybitnych filmów na kanwie historii z Auschwitz, wbijających widza w fotel i pozostawiających go ze ściskającym za gardło pytaniem "jak to się mogło wydarzyć"? Kolejną taką historię przynosi "Syn Szawła" - pełnometrażowy debiut węgierskiego reżysera László Nemesa, zdobywca Grand Prix w Cannes.

Rytm dnia Szawła Auslandera, członka Sonderkommando - oddziału żydowskich więźniów zmuszonych asystować hitlerowcom w wielkiej machinie Zagłady - odmierzają kolejne transporty Żydów, przyjeżdżające do Auschwitz. Przeszukanie i posegregowanie rzeczy idących do komór więźniów, przenoszenie ich ciał do pieców krematoryjnych, czyszczenie komór, palenie zwłok, zrzucanie ton popiołów do zbiorników wodnych. I kolejny transport. I znów rzeczy, ciała do pieca, palenie, rozsypywanie popiołów...

Rzeczywistość, którą naprawdę nie sposób pojąć, na moment zatrzymuje i zmienia pojawienie się wśród zwłok ciała kilkuletniego żydowskiego chłopca. Trudny do wyjaśnienia impuls sprawia, że od tego momentu - za wszelką cenę i na przekór odczłowieczającej obozowej rzeczywistości - Szaweł pragnie chłopca godnie pochować. Z prawdziwym rabinem i modlitwą nad grobem. Determinacji, jaka mu przy tym towarzyszy, z niczym nie da się porównać. "Antygona czasów Zagłady" próbuje ocalić w sobie to, co zostało w niej z człowieka. Naprawdę poruszające.

Sylwia Klimek

  • Transatlantyk Panorama: "Syn Szawła", reż. László Nemes
  • 9.08

Fotograf zaangażowany

Zdjęcia, które przez całe swoje życie wykonał Sebastiao Salgado, brazylijski fotograf, który podróżował po całym świecie przez 40 lat, śmiało można nazwać monumentalnymi. Każdy z tysięcy wykonanych przez niego kadrów, zawsze czarno-białych i zawsze dotyczących wydarzeń najważniejszych z ważnych, to arcydzieło samo w sobie, odrębne dzieło sztuki. Nic dziwnego, że albumy nad którymi pracował przez lata oglądał (i nadal ogląda) cały świat. "Genesis", "Terra", "Migrations", "Workers"...

Salgado wnikliwie przygląda się światu i ludzkości. Dociera wszędzie, by uwiecznić robotników w kopalni złota, którzy na jego zdjęciach są niczym pradawni budowniczowie wieży Babel; strażaków gaszących płonące szyby naftowe w Iraku jak w obrazach Apokalipsy, czy wielkie kolonie morsów, występujących w takiej skali jedynie na kole podbiegunowym. Mamy tu więc i piękno natury, jak w albumach dokumentujących wciąż jeszcze nietknięte cywilizacją obszary naszej planety, i okrucieństwo, do którego zdolny jest jeden z wielu jej elementów - człowiek. - Ludzie to najokrutniejszy gatunek na Ziemi - twierdzi Salgado. Patrząc na fotografie przedstawiające ludobójstwo w Rwandzie i byłej Jugosławii, epidemię głodu w Kenii czy masowe migracje w Kongo, nie sposób milcząco i w zawstydzeniu nie przyznać mu racji.

Anna Solak

  • Transatlantyk Oscary 2015: "Sól ziemi", reż. Wim Wenders, Juliano Ribeiro Salgado
  • 7 i 9.08

Boski kochanek

Znany między innymi z głównej roli w nagrodzonych Oscarem za najlepszy film nieanglojęzyczny w 2007 roku "Fałszerzach" aktor Karl Markovics w swojej drugiej próbie reżyserskiej podjął temat kontaktu człowieka z bogiem. Gabi Kovanda jest kobietą w średnim wieku, kasjerką w supermarkecie, mieszkającą z mężem i synem na austriackiej prowincji. Boga poznajemy jedynie z relacji kobiety, która w pewnym momencie stwierdza, że słyszy jego głos.

Boską perspektywę zaznaczają także statyczne ujęcia z lotu ptaka, przypominające spojrzenie miejskiego urbanisty. Można jednak interpretować je również jako pokazanie unieruchomienia miasteczka, zastałego środowiska, w którym pozorny święty spokój rozpada się pod wpływem objawień czy psychotycznych wizji głównej bohaterki (to nie zostaje rozstrzygnięte).

Spotkania z bogiem lub choroba psychiczna pozwalają Gabi na wyłamanie się z patriarchalnego rodzinnego schematu i podległego miejsca, jakie w nim zajmuje. Ten najciekawszy wątek "Superświata" rozczarowuje w drugiej połowie filmu, gdy od tajemniczego boskiego kochanka lepszy okazuje się być gburowaty, ale dobrze znany mąż, popijający piwo przed telewizorem.

Tomasz Czerniawski

  • Transatlantyk Sacrum: "Superświat", reż. Karl Markovics
  • kolejna projekcja: 13.08, g. 20, Kino Rialto

Yes Meni w kryzysie

Duet zaangażowanych społecznie aktywistów wraca w nowej odsłonie. Film "Yes Meni idą na rewolucję" rzuca nowe światło na postacie Mike'a Bonnano i Andiego Bilchbauma. Bohaterowie, których znamy z kreatywnie zaaranżowanych utarczek z największymi światowymi korporacjami, pozwalają nam na wejrzenie w głąb ich życia prywatnego. Okazuje się, że zmorą kapitalistów są Igor Vamos, uniwersytecki wykładowca, oraz Jacques Servin, komputerowy programista, bo tak brzmią prawdziwe nazwiska Yes Menów. W filmie obserwujemy, jak przeżywają kryzysy twórcze, a nawet momenty rozłamu, kiedy Mike wyjeżdża do Szkocji, aby cieszyć się życiem i oczekiwać narodzin kolejnego dziecka. Jego partner musi wtedy sam sprostać realizacji projektów.

W dokumencie nie brak ciekawych pomysłów mających na celu uświadomienie społeczeństwu, jak ważnym tematem jest zmiana klimatu - prezentowane w typowy dla Yes Menów sposób wywołają uśmiech na twarzach widzów. Autorzy podczas jednej ze scen w zabawny sposób podsumowują swoje poczynania jako hipokryzję, gdyż latają samolotami, tankują samochody czy też biorą udział w globalnej konsumpcji akcji. Nie przeszkadza im to jednak w końcowej scenie zadrwić z potentatów przemysłu zbrojeniowego.

Dawid Wódzki

  • Transatlantyk Eko: "Yes Meni idą na rewolucję", reż. Andy Bilchbaum, Mike Bonanno, Laura Nix
  • 9.08