Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

TRANSATLANTYK. Tematy do dyskusji i psychoanalizy

Jak bardzo różnorodne kino prezentuje Transatlantyk okazało się już pierwszego dnia. Płynnie przeszliśmy bowiem od poetyckiej historii lankijskich uchodźców, nagrodzonej Złotą Palmą w Cannes, do historii z horrorów klasy B.

. - grafika artykułu
"Dheepan"

- Ruszajmy w podróż Transatlantykiem - powiedziała Agnieszka Pachciarz, zastępca prezydenta Poznania, otwierając piątą edycję festiwalu. W piątkowy wieczór w Auli UAM odbyła się Superb Evening Gala Otwarcia Transatlantyk Festival. Gospodarzami wieczoru byli Marcin Prokop oraz twórca i szef festiwalu Jan A.P. Kaczmarek, który serdecznie powitał gości i podziękował wszystkim, którzy przyczynili się do jego organizacji. Przypomniał co odróżnia Transatlantyk od innych festiwali; mówił o tym, że jest to festiwal idei, wytłumaczył też główną i unikatową Transatlantykową cechę: glokalność. Nie zabrakło wspomnień o zmarłym niedawno Janie Kulczyku, któremu kompozytor zadedykował przepiękny utwór "Interlude", poruszająco wykonany przez Transatlantyk Symphony pod batutą Moniki Wolińskiej. Ta sama orkiestra wraz ze znakomitym Poznańskim Chórem Kameralnym, wykonała również suity z trzech filmów zilustrowanych muzycznie przez Jamesa Hornera: "Titanic", "Apollo 13" oraz "Avatar"

Katarzyna Kamińska

  • Superb Evening Gala Otwarcia Transatlantyk Festival 
  • 7.08, Aula UAM

Jak smakuje wolność?  

Nie można wypreparować "Dheepana" z szerokiej, międzynarodowej dyskusji na temat imigrantów, która toczy się publicznie od miesięcy. I choć członkowie jury festiwalu w Cannes, przyznając filmowi Złotą Palmę, próbowali w swoim werdykcie odciąć się od tak oczywistych kontekstów, widzowi tak łatwo to nie przyjdzie...

Dheepan musi uciekać z ogarniętej wojną domową Sri Lanki. W bratobójczych walkach, w których stoi w szeregach Tamilskich Tygrysów, traci żonę i dzieci. By uzyskać pozwolenie na wyjazd do Francji, musi zabrać ze sobą "tymczasową" rodzinę: 9-letnią Illayaal i udającą jej matkę Yalini. 

Kadr po kadrze śledzimy codzienne zmagania fikcyjnej lankijskiej rodziny z nową rzeczywistością, którą stanowi teraz gangsterski światek zapomnianej francuskiej mieściny. W tym świecie wolność i poczucie bezpieczeństwa są tylko pozorne, a odrzucenie, wykluczenie, "nieprzystawanie" - czyli to wszystko, co nieodłącznie wiąże się ze statusem uchodźcy - wyjątkowo wyraziste. W tej warstwie film Audiarda ogląda się prawie jak dokument. Ale warto go zobaczyć nie tylko po to, by błysnąć po którejś z rozdyskutowanych o losach imigrantów, stron. Warto przede wszystkim dla poetyckich ujęć i przejmującej muzyki, które biorą dokumentalne wrażenia w metaforyczny cudzysłów.

Sylwia Klimek

  • Transatlantyk Panorama: "Dheepan", reż. Jacques Audiard
  • kolejny seans: 12.08, g. 20, Multikino 51

Dżihadysta da się lubić?

Timbuktu, Zachodnia Afryka. Miasto legenda, nazywane często "perłą pustyni", centrum naukowe, kulturowe i religijne. Kiedy jednak wkraczają tam islamiści, wszystko się zmienia. I zakazane jest nawet nicnierobienie. Kobiety muszą nosić w upale skarpety i rękawiczki, a mężczyźni podwijać spodnie. W mieście nie można słuchać muzyki i grać w piłkę. Za cudzołóstwo grozi ukamienowanie, a równie powszechne jest wymierzanie chłosty.

"Timbuktu" - historia sterroryzowanych mieszkańców miasta, którzy z dnia na dzień musieli zmienić swoje przyzwyczajenia - opowiedziana zostaje z pewnym dystansem i poetyckim spokojem. To filmowy kolaż, na który składają się nie tylko malownicze zdjęcia i przejmujące portrety, ale też muzyka: liryczna, subtelna i pełna emocji. Reżyser narusza silną podstawę stereotypu islamistów - okrutnych fanatyków - i swoich bohaterów pozwala widzowi polubić. Dżihadystom nadaje imiona. Wiemy też, że bojownicy ci posiadają rodziny i słabości. A wielu z nich znalazło się w Timbuktu przypadkiem i nie do końca wie, o co walczy...

Monika Nawrocka-Leśnik

  • Transatlantyk Oscary 2015: "Timbuktu", reż. Abderrahmane Sissako
  • kolejny seans: 10.08, g. 22.30, Multikino 51

Niechciane ciało kanalarza Jacka

Na otwarcie tegorocznej sekcji Kina Klasy B, której tematem przewodnim  jest body horror organizatorzy zaproponowali film o tragicznym bohaterze z kanałów.

Tytułowy Septic Man to Jack - robotnik zajmujący się oczyszczaniem kanalizacji. Wieść o tym, że jego miasto stoi u progu epidemii spotyka Jacka podczas żmudnego procesu opróżniania rur z martwych szczurów. Kanalarz dostaje propozycję od tajemniczego Philla Prossera, który w zamian za zażegnanie zagrożenia, mającego swoje źródło w skażonych ściekach oferuje bohaterowi walizkę pieniędzy i czystą pracę za biurkiem...

Estetyka taniego horroru, będącego czymś w rodzaju kulturowego odpadu łączy się w Septic Manie z intensywną obecnością wydzielin cielesnych zalewających ekran. Absurdalne powtórzenia aktów wymiotowania stają się w filmie Jesse'a T. Cooka przekornym komentarzem do obsesji, z jaką pozbywamy się we współczesnej zachodniej kulturze wszystkiego, co nie mieści się w ramach schematu sterylnego ciała. Postać monstrualnego kanalarza Jacka, przy uważnym spojrzeniu na kinowy ekran, może przypomnieć widzom o tej części ich cielesności, o której na co dzień z uporem chcieliby zapomnieć.

Tomasz Czerniawski

  • Transatlantyk Kino klasy B i inne szaleństwa: "Septic Man", reż. Jesse T. Cook
  • kolejny seans: 13.08, g. 22.30 kino Muza

Dwa światy

Eric ma zaledwie 10 lat, ale nawet on już wie, że życiem rządzą twarde reguły gry. Wychowywany przez matkę w biednych dzielnicach Bogoty, na co dzień styka się z niedostatkiem. Tym bardziej zachłystuje się barwnym i o ileż łatwiejszym życiem rodziny, u której pracuje jego ojciec.

Czy istnieją na świecie dobrzy ludzie? Tacy, którzy mimo społecznych barier nie zamykają się na innych? Istnieją. Ojciec Erica pracuje przy odnawianiu mebli u zamożnej Marii Isabel. Widząc jego trudną sytuację życiową, kobieta zaprasza go z synem na Boże Narodzenie do swojej podmiejskiej willi. "To nie jałmużna, będziesz u mnie pracował" - przekonuje go. Niestety, to nie działa. Zwycięża poczucie dumy i niedopasowania, a przepaść dzieląca Erica od jego rówieśników tylko się pogłębia, rodząc po drodze narastającą agresję.

Kolumbijsko-francuscy "Dobrzy ludzie" to drażniąco gorzka, niewygodna i uwierająca diagnoza naszych czasów, w których nieustannie pogłębiają się podziały między bogactwem a biedą. Obraz prawie niemożliwych do nawiązania bliskich relacji pomiędzy ludźmi o różnym statusie społecznym. Żeby naprawdę się porozumieć najpierw trzeba mówić tym samym językiem, czerpać z podobnych doświadczeń. Same dobre intencje nie wystarczą.

Anna Solak

  • Transatlantyk Panorama: "Dobrzy ludzie", reż. Franco Lolli
  • kolejny seans: 11.08, g. 17.30, Multikino 51

Ohyda, która nie mieści się w normach

"Robale" to kolejny film w reżyserii Jamesa Gunna, wirtuoza niskich konwencji kinowych, który między innymi w "Świcie żywych trupów" dokonał doskonałej diagnozy kapitalistycznego konsumpcjonizmu, który skumulowany jest w Stanach Zjednoczonych. Fabuła "Robali" przebiega mniej więcej tak: na Ziemię z kosmosu przylatuje obcy, który poprzez wystrzelenie się z kokonu przypominającego pochwę, zagnieżdża się w głównym bohaterze, zamieniając jego ciało w bezkształtną breję.

Z pozoru wyjątkowo paskudny, odstręczający i źle zrobiony film, będący jedynie najniższych lotów komedią, opierającą swój dowcip na trzech stereotypach na krzyż,przy odrobinie dobrej woli widza może okazać się chociażby doskonałym podłożem podpsychoanalityczną interpretację. Portret ciała, które przepoczwarza się i wymyka społecznym normom, a także zaszczepiona we wszystkich bohaterach konieczność przywrócenia tego, co nieracjonalne, niemieszczące się w przyjętych konwencjach z powrotem w bezpieczne ramy, oprócz czystej rozrywki dostarczają też materiału do przemyśleń wcale nie klasy B.

Zuza Kubiak

  • Transatlantyk Kino klasy B i inne szaleństwa: "Robale" reż. James Gunn
  • kolejny seans: 11.08, g. 17.30, kino Muza

To nie tak, jak myślisz

W "Blind" pewne wydaje się tylko to, że nic nie jest pewne. Film przypomina fabularny labirynt, w którym widz poczuwszy satysfakcję z rozwikłania łamigłówki, po chwili traci orientację i odkrywa, że ponownie znalazł się w ślepym zaułku. Fikcja i prawda przechodzą w siebie niepostrzeżenie, nawet gdy oddzielają je ostre montażowe cięcia. Świat wyobrażeń, w który ucieka niewidoma Ingrid, jest żywszy niż domowe otoczenie, a wyimaginowani ludzie sprawiają wrażenie bardziej emocjonalnych, nawet jeśli za ich porywami skrywają się patologie.

Gdyby tak się skończyło, dostalibyśmy typowy skandynawski obraz, za jednym zamachem portretujący kilka dramatów. Reżyser Eskil Vogt jednak zmusza widza, by po raz kolejny porzucił swoje oczekiwania i zamiast pogrążać się w przygnębieniu, żeby się uśmiechnął. Film godny uwagi wszystkich, którzy lubią być zaskakiwani.

Agnieszka Dul

  • Transatlantyk Konfrontacje: "Blind", reż. Eskil Vogt
  • 7.08, Multikino 51