Rekolonizacja?
Abdulrazak Gurnah urodził się w roku 1948 na Zanzibarze (wówczas w Sułtanacie Zanzibaru, obecnie w Tanzanii). 19 pierwszych lat życia spędził w Afryce, następnie wyemigrował do Europy, a dokładnie do stolicy Anglii. Po studiach związał się na stałe z życiem akademickim. Aż do emerytury wykładał literaturę na University of Kent. W nowym domu zaczął też pisać - po angielsku, choć jego pierwszym językiem jest suahili. Od roku 1987 wydał jedenaście powieści, a od 2023 tłumaczy je Wydawnictwo Poznańskie. O "Powróconych" ("Afterlives", 2020) pisaliśmy dwa lata temu w cyklu "Ja tu tylko czytam".
Najnowsza powieść Gurnaha dryfuje w obszarze zagadnień i motywów charakterystycznych dla twórczości pisarza. To przede wszystkim burzliwe losy Tanzanii i całej wschodniej Afryki - ze szczególnym naciskiem na okres niemieckiego i brytyjskiego kolonializmu. A także następujące po nich dramatyczne zawirowania związane z dekolonizacją. Pokłosiem powyższych są liczne niesprawiedliwości społeczne, których doświadczają Tanzańczycy zarówno u siebie, jak i na emigracji. Osobiste doświadczenia Gurnaha, którego serce bije w dwóch krajach, a zatem wpisana w jego tożsamość dwoistość, znajduje odzwierciedlenie w rysie powieściowych postaci. Mimo że tym razem wszystko rozgrywa się na Zanzibarze lub w Dar es Salaam na wybrzeżu Tanzanii (a nie np.w Wielkiej Brytanii, jak w "Nad morzem"), bohaterowie czują się zagubieni, siłą wtłoczeni w różne życiowe formy i sytuacje, wiecznie niedopasowani. W "Kradzieży" silnie zakorzeniona w islamie tradycja ściera się z globalizacją. I towarzyszy temu zgrzyt, choć nie tak donośny, jak moglibyśmy się spodziewać.
Bohaterów jest troje. Karim to pnący się po szczeblach kariery urzędnik, który ukrywa w sobie ból odrzucenia przez matkę. Czuje, że należy mu się od życia więcej. Fauzia, jego żona, łączy obowiązki nauczycieli z wychowywaniem malutkiej Nasry. Pielęgnuje domowe ognisko. Jednak to Badar jest postacią, z która mamy okazję najbardziej się zbratać i najbardziej z nią empatyzować. To osierocony przez matkę biedak, który przez ojca został oddany do cudzego domu jako służący do wszystkiego. W domu tym mieszka niepokojący wuj Othman, który chce pozbyć się nastolatka, wrabiając go w kradzież owoców z targu (a w zasadzie kupowanie za państwowe pieniądze większej ich ilości, celem poźniejszego odsprzedania z zyskiem). Z opresji ratuje go Karim, z którym chłopak nawiązał w dzieciństwie głębszą więź. Dzięki jego protekcji Badar znajduje pracę na Zanzibarze w jednym z hoteli. Staje się przyjacielem domu Fauzii i Karima.
To właśnie w hotelu Tamarind, obserwując dynamiczny rozwój branży turystycznej i jej pokrewnych, Badar zaczyna dostrzegać wpływ, jaki na jego kraj wywarło 100 lat kolonializmu europejskiego, a także poprzedzający go czas panowania arabskiego, również naznaczonego hańbą wyzysku. Badar zaczyna rozumieć, jak mechanizmy podporządkowywania sobie innych zadomowiły się w dojrzewającym społeczeństwem tanzańskim. Wszystko to ostatecznie prowadzi do pogłębienia jego wyobcowania mimo awansu społecznego. Do ważnych przewartościowań w Badarze (i nie tylko) dochodzi wtedy, gdy niespodziewanie w jego hotelu melduje się piękna angielka z Londynu, Jerry, wolontariuszka pracująca dla jednej z instytucji UE. Relacja z nią pozwoli zarówno Badarowi, jak i Karimowi, odkryć prawdę o sobie, a także inicjuje ciąg rozumianych na różne sposoby kradzieży - zarówno pieniędzy, jak randek czy poczucia własnej wartości. Wszystko prowadzi do dramatycznego, ale i satysfakcjonującego finału.
Dostrzegam pewien problem. Jest nim struktura powieści. Czuję, że całe napięcie fabularne autor zostawił na ostatnie 50 stron, przesuwając narastanie konfliktu i punkt kulminacyjny bardzo blisko końca. Ma to ten plus, że w napięciu czyta się dosłownie do ostatniej strony, która przynosi ważne rozstrzygnięcia. Ale ma też istotną wadę - część czytelników może nie dotrwać do wspomnianych ostatnich 50 stron. A jednak warto.
"Kradzież" wypada docenić za wrażliwość i przenikliwość, z jaką pisarz obrazuje Tanzanię na przełomie dekad, stuleci, a nawet tysiącleci, oraz wrażliwość społeczną, z jaką opisuje ludzi na dole drabiny społecznej. A także za ten szczególny rodzaj czułości narracyjnej, dzięki której z rozmachem i wyczuciem potrafi opowiadać o sumie nieszczęść przechodzących w rodzinach z pokolenia na pokolenie. Czytelnik polski może w końcu docenić fakt, iż autor, co prawda nieświadomie, ale jednak, udowadnia trafność przysłów takich jak "okazja czyni złodzieja", "kradzione nie tuczy", a nawet - "na złodzieju czapka gore".
Jacek Adamiec
- Abdulrazak Gurnah, "Kradzież"
- tłum. Agnieszka Wakulik
- Wydawnictwo Poznańskie
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025
Zobacz również
Kultura na weekend
Wspomnienia z dzieciństwa żyją dłużej
Budżet i plany na poznańską kulturę w 2026 roku