Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Mały gest, a cieszy

Zazwyczaj zapamiętany zostaje ułamek sekundy - moment triumfu, ewentualnie eksplozja radości tuż po, w przypadku Władysława Kozakiewicza także gest, który miał wymiar czysto sportowy, był bowiem reakcją na gwizdy ze strony radzieckiej publiczności. Jak się później okazało, ten ostatni miał potem również niebagatelne polityczne konsekwencje.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Igrzyska olimpijskie, Moskwa, 1980 rok. W konkursie skoku o tyczce zostali tylko Kozakiewicz i przedstawiciel gospodarzy, Konstantin Wołkow. Już wtedy dało się odczuć niechęć publiczności wobec Polaka, ale Rosjaninowi to nie pomogło - odpadł na wysokości 5,75 m. Został sam "Kozak", który postanowił zaatakować rekord świata, ale gwizdy tylko się wzmagały. "Pięćdziesiąt tysięcy ludzi gwizdało na stadionie, bo nie chciało zobaczyć rekordu świata. Pomyślałem: pokażę sku...synom". Skoczył, pobił rekord i pokazał wrogiej publiczności wała, czyli znany dziś w naszej kulturze "gest Kozakiewicza".

To wydarzenie jest oczywiście centralnym punktem, wokół którego Ksawery Szczepanik buduje historię wielkiego sportowca. Reżyser opowiada o początkach kariery "Kozaka", ale i wielkich sukcesach w latach 70. czy bolesnej, niezawinionej przez siebie porażce na olimpiadzie w Montrealu. O tym, jak po powrocie z Moskwy został bohaterem narodowym, symbolem sprzeciwu wobec komunistycznej władzy uzależnionej od Związku Radzieckiego. A także o tym, jak posłuszny politykom Polski Związek Lekkiej Atletyki zaczął rzucać kłody pod nogi mistrzowi olimpijskiemu, wykorzystując jego słabszą formę. Kozakiewicz na stadionie zachwycał publiczność, ale wobec mściwych dygnitarzy był bezradny, przez co musiał podjąć być może najtrudniejszą decyzję w karierze - tę o wyjeździe na Zachód.

Szczepanik nie sili się na formalne eksperymenty, w sposób do bólu klasyczny snuje swoją opowieść, ale to wystarcza, by osiągnąć odpowiedni efekt dramaturgiczny. Głos dostaje sam Kozakiewicz, a także jego brat Edward, przyjaciele sportowcy, w tym inny mistrz olimpijski Jacek Wszoła, działacze sportowi i dziennikarze. Zaskakuje bogactwo materiałów archiwalnych, również tych sprzed największych sukcesów. Zarówno z komentarzy, jak i z nagrań oraz kronik wyłania się obraz człowieka, którego los obdarzył niesamowitymi warunkami fizycznymi, ale też piekielnie mocnym charakterem, dzięki któremu mógł on osiągać szczyty. "Nigdy nie interesowało mnie piąte czy trzecie miejsce. Liczyło się tylko wygrywanie" - mówi w pewnym momencie Kozakiewicz.

Dokument Po złoto pokazuje, że za tymi kilkoma chwilami triumfu, które na stałe zapisują się w świadomości kibiców, skrywa się długa, wyboista i nie mniej interesująca opowieść. Kozakiewicz przez swój wyjątkowy charakter, ale też nieco wbrew sobie, został bowiem wciągnięty w machinę politycznych utarczek, za co musiał zapłacić wysoką cenę. Na stadionie natomiast do końca sportowej kariery pozostał herosem - jeszcze nieraz po zdobyciu olimpijskiego złota stawał na rozbiegu z myślą: "teraz im pokażę". I pokazywał.

Adam Horowski

  • Po złoto. Historia Władysława Kozakiewicza
  • reż. Ksawery Szczepanik

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021