Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Dystopia

Jan Komasa po niewątpliwym sukcesie Bożego Ciała idzie za ciosem i oferuje polskim kinomanom kontynuację hitu sprzed dziewięciu lat. Sala samobójców. Hejter to uaktualniona odpowiedź reżysera na najsłabsze punkty coraz bardziej antagonizującego się polskiego społeczeństwa.

. - grafika artykułu
fot. Jarosław Sosiński

Tomek (Maciej Musiałowski) zostaje wyrzucony z Wydziału Prawa UW po tym, jak w pracy semestralnej dopuszcza się plagiatu. Przez jakiś czas ukrywa ten fakt przed zaprzyjaźnionym małżeństwem Krasuckich (Jacek Koman i Danuta Stenka), którzy do tej pory wspierali finansowo pochodzącego z biedniejszej rodziny chłopaka. Kiedy sprawa wychodzi na jaw, Tomek musi szybko znaleźć jakąś pracę. I znajduje - w agencji reklamowej trollującej influencerów i polityków i mobbingującej własnych pracowników, zarządzanej twardą ręką przez Beatę Santorską (Agata Kulesza), która zadowolenie klienta stawia wyżej niż jakąkolwiek etykę i moralność. To tam szybko nabiera przekonania, że cel uświęca środki, doznane krzywdy i upokorzenia należy sobie wynagradzać samemu, a satysfakcję najlepiej czerpać z nieograniczonej zabawy w demiurga. Że świat najlepiej podpalić z każdej strony, a potem z boku patrzeć jak płonie. I że "wszystko można".

Maciej Musiałowski w głównej roli to zdecydowanie jeden z największych atutów tego filmu. To na obserwacji jego twarzy z bliska najczęściej skupia się kamera, a twarz ta wyraża wszystkie możliwe odcienie szarości - od poniżenia, rezygnacji i rozpaczy, przez skrajne zmęczenie i ekstatyczny trans, aż po wyrachowanie i emocjonalną pustkę. Słowem - Musiałowski w roli Tomka to ucieleśnienie socjopaty, który wspierany przez bezwzględną korporację, zawstydzany z powodu swojego pochodzenia przez tak zwane elity i odrzucony przez przyjaciółkę z dzieciństwa znajduje w końcu sposób by poczuć się "kimś". Cena jaką przyjdzie mu za to zapłacić to całkowite zaprzedanie samego siebie, cena jaką przyjdzie zapłacić innym jest jeszcze wyższa.

Jeśli chodzi o filmowe asocjacje, dzięki poruszanej problematyce społeczno-politycznej Hejter nasuwa skojrzenia z innymi znakomitymi premierami ostatnich miesięcy: francuskimi Nędznikami czy południowokoreańskim Parasite. I tam, i tu mamy do czynienia z bezwzględną diagnozą społeczną pozbawioną usilnego upiększania i koloryzowania świata. Film Komasy to sprawnie poprowadzona opowieść pełna niuansów (i nawiązań do pierwszej części dyptyku), które uważny widz z przyjemnością wychwyci. I będzie to jedyna przyjemność płynąca z tego seansu, bo sama historia i sposób jej przedstawienia na ekranie do przyjemnych zdecydowanie nie należy. Scenarzysta Mateusz Pacewicz doskonale wie, który wątek wymaga dłuższego skupienia, a który elektryzującej dynamiki. W ten sposób kolejne kręgi piekieł przekraczamy razem z bohaterem pełni napięcia i niepewności co do tego, jak daleko jeszcze jest w stanie się posunąć.

Już w pierwszej Sali samobójców Komasa zwracał naszą uwagę na zagrożenia, jakie niesie za sobą nowoczesność z jej osłabieniem rodzinnych i społecznych więzi, nieograniczonym dostępem do sieci, możliwością przyjmowania wymyślonych tożsamości i wirtualnym światem, w jakim żyć jest zdecydowanie łatwiej niż w tym prawdziwym. Stworzył wówczas obraz przejmujący i niebanalny, nie mający nic wspólnego z moralizatorstwem i tanią diagnozą, brutalnie otwierający oczy na to, co szybko stając się codziennością powoli stawało się dla nas przezroczyste. Od tamtego obrazu minęło dziewięć lat, a większość przesłanek wciąż pozostaje aktualna, uzupełniona jeszcze przez dodatkowe zjawiska, jakie - o ile nie zrodziły się od zera - jeszcze bardziej zyskały na sile. Czy w 2011 roku mogliśmy przewidzieć internetowy hejt, fake newsy i trolling na taką skalę, jakiej doświadczamy w tej chwili? Wygraną Donalda Trumpa? Zabójstwo Pawła Adamowicza? Eskalację nacjonalizmów? Pewnie mogliśmy. Pytanie tylko, czy bylibyśmy w stanie im zapobiec.

Anna Solak

  • Sala samobójców. Hejter
  • reż. Jan Komasa

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020