Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

ANIMATOR. Kto dostanie Oscara?

Wyjątkowo współczuję jury tegorocznego Festiwalu Animator. Na pokazach konkursowych krótkich metraży pojawiło się sporo dobrych, a kilka nawet bardzo dobrych tytułów. W dodatku laureat Złotego Pegaza w Międzynarodowym Konkursie Filmów Krótkometrażowych ma ułatwioną drogę do wymarzonej Oscarowej nominacji w kategorii Najlepszy Krótkometrażowy Film Animowany, więc presja jest spora.

Animowany makaron siedzi za stołem w restauracji, trzyma białą paczuszkę w rękach. - grafika artykułu
Kadr z filmu "CookedFellas", fot. materiały prasowe

W mediach możemy przeczytać, że kino się kończy. Coraz więcej osób wybiera domowe zacisze i serwisy streamingowe. Nie do końca się z tym zgodzę. Rzeczywiście wielkie blockbustery nie zarabiają tyle, co kiedyś, ale to bardziej wina ich jakości, a nie nowych przyzwyczajeń widowni. Świetnym przykładem jest tu tegoroczny Animator. Uczestniczyłem prawie we wszystkich pokazach konkursowych i praktycznie za każdym razem sala była pełna (raz nawet było więcej chętnych niż miejsc i to w Multikinie!). Jedyny wyjątek to seans o godzinie 11, gdzie pewnie większość widzów jeszcze była w pracy.

Absolutnie nie dziwi mnie tak duża frekwencja. Animator oferuje coś, czego próżno szukać na co dzień w kinach. Zobaczymy tu wiele gatunków filmowych, różne sposoby i techniki realizacyjne. Obok mocnego dramatu zaangażowanego społecznie, możemy zobaczyć uroczą komedię romantyczną, film fantasy, czy groteskę. Bez względu na upodobania każdy znajdzie tu coś dla siebie. Kwintesencją tej różnorodności był tegoroczny Konkurs Filmów Krótkometrażowych. Pretendentów do zwycięstwa jest przynajmniej kilku, a poziom filmów był naprawdę wysoki.

Proza życia

Jeden z filmów, który dotyka naszej codzienności to brytyjska produkcja zatytułowana The Struggles of Living with Tourette Syndrome. To właściwie dokument oparty na prawdziwych doświadczeniach osób żyjących z zespołem Tourette'a. Twórcy poruszają w nim dwie niezwykle ważne kwestie. Pierwsza to brak odpowiedniej opieki medycznej. Przerażający jest fakt, jak takie osoby są traktowane przez lekarzy. Ciężko im uzyskać pomoc, o właściwej diagnozie czy opiece medycznej nie wspominając. Druga to ostracyzm, z jakim muszą się mierzyć. Wydaje się, że nasze społeczeństwo jest coraz bardziej świadome różnych spraw. Otwarte na potrzeby innych. Inkluzywność to podobno jeden z głównych trendów społecznych, ale film Jessa Harveya i Isolde Godfrey pokazuje, jak wiele musimy jeszcze zrobić w tej materii.

Wstrząsający zarówno pod kątem wizualnym, jak i samej historii, był film Purga. Śledzimy w nim losy ludzi zesłanych w czasie wojny za koło podbiegunowe na niezamieszkałą wyspę Trofimowsk. Władze radzieckie deportowały tam mieszkańców państw nadbałtyckich. To co widzimy na ekranie zostało oparte na tym, czego doświadczyli ci ludzie, a bazą graficzną były stworzone przez nich rysunki. Wizualnie wygląda to znakomicie. Mimo że w czasie festiwalu widzom dokuczały upały, to z ekranu aż przebijał się chłód, wszechogarniający śnieg oraz wiatr. Wszystko delikatnie rozmazane wypadało niezwykle sugestywnie. Twórcy wyostrzali tylko pierwszy plan. Tylko te istoty czy przedmioty, którym udało się przebić przez te siermiężne warunki. Gdy zaglądamy do domów jest jeszcze gorzej. Nadal czujemy chłód, a do tego śnieżna biel zmienia się w mroczną czerń. Z tej okrutnej otchłani wyłaniają się wychudzeni, wyniszczeni i głodni ludzie. Spożywanie przez nich jedzenia przyprawia o ciarki. Mamy tu do czynienia z niezwykle naturalistycznym przedstawieniem tamtejszej codzienności. Niby to tylko animacja, ale oglądając kolejne wyniszczone ciała, zmarłych ludzi i przerażającą naturę, mamy ochotę odwrócić wzrok. Obraz znacznie bardziej wstrząsający niż większość filmów fabularnych o podobnej tematyce.

Matka natura

The Wolf of Custer zaczyna się jak najlepsza opowieść przy ognisku. Oto mieszkańcy małego amerykańskiego miasteczka opowiadają historię o legendarnym wilku zdolnym powalić bawoła. Gęsta atmosfera, powaga i szacunek - wszystko to unosi się w powietrzu, dopóki do dyskusji nie włącza się tajemniczy przybysz. Twierdzi, że nie ma takich zwierząt i aby to udowodnić zapoluje na bestię. Widzimy podróż myśliwego przez leśne zakamarki w poszukiwaniu mitu. W tle wyjątkowa muzyka nadaje obrazowi niepowtarzalnego, amerykańskiego klimatu. Mężczyzna wreszcie staje twarzą w twarz ze zwierzęciem i ku swojemu zdziwieniu przyznaje rację miejscowym legendom. Od tej istoty bije tajemnicza siła, która nie pozwala zwyciężyć łowcy w tej potyczce. Kapitalne ukazanie siły natury i przypomnienie jaki należy jej się respekt oraz szacunek. Co ciekawe historia ta została oparta na prawdziwych wydarzeniach. Pamiętając, że w każdej legendzie jest ziarno prawdy, seans staje się jeszcze bardziej intrygujący.

Jeżeli jesteście miłośnikami przyrody, to ciekawą propozycją powinien wydać wam się film The Waiting. To praktycznie dokument, w którym poznajemy losy badaczki Karen Lips. Wyjechała ona na Kostarykę, by obserwować żaby. Gdy te nagle zaczynają znikać, nasza bohaterka wyrusza na poszukiwanie odpowiedzi. Chociaż nigdy nie byłem wielkim fanem fauny i flory, to w tym przypadku historia bardzo mnie zaciekawiła. W przystępny sposób uzyskałem sporo wiedzy na temat tych niepozornych płazów. Okazało się także, że problem umierania żab jest bardziej złożony, a za sprawą działań człowieka rozprzestrzenił się na kilka kontynentów. Wszystko to podane w bardzo prostej formie. Nieskomplikowane, czarno-białe rysunki uzupełnione głosem lektora, który wszystko tłumaczy i prowadzi przez tę naukową podróż. Jedyne kolory jakie widzimy to koniec seansu, gdy przedstawiane są nam poszczególne gatunki żab, wraz z ich cechami charakterystycznymi, jakimi są m.in. barwy. Nie sądziłem, że taka tematyka tak bardzo mnie zainteresuje.

Obraz i dźwięk

Od lat uwielbiam Animatora za nietuzinkowe propozycje i wychodzenie poza schematy.. Możemy tu zobaczyć filmy niedostępne w szerokiej dystrybucji. Jedną z takich propozycji był obraz O/S. Oglądanie tej animacji było trudne nie tylko pod kątem przekazu. W czasie projekcji można było odczuwać wręcz fizyczny ból. Niektóre osoby musiały zamykać oczy, ponieważ intensywność świateł i dźwięków była dla nich nie do wytrzymania. Max Hattler inspirował się twórczością XX-wiecznych awangardowych eksperymentatorów. W tym wypadku obraz ma być tożsamy z dźwiękiem. Na pierwszy rzut oka to zwykłe, losowe świetliste paski i męczące dźwięki. Natomiast im dłużej trwał seans, tym bardziej wtapiamy się w ten hipnotyczny rytm. Trudne, ale niezwykłe doświadczenie. Nie potrafię nic więcej napisać, to zwyczajnie trzeba poczuć.

Na podobnym pomyśle bazuje Węgierski Rekonstruk. Tutaj twórcy nawiązywali do twórczości Andora Weiningera. Przeszło sto lat temu narysował on 24 małe rysunki, które miały stworzyć film. Niestety nie udało się wtedy tego uczynić. 100 lat później Gabor Urlich wziął na warsztat prace artysty i przy pomocy nowoczesnej technologii tchnął w nie życie. Jest to piękny pokaz korelacji obrazu z muzyką. Inaczej niż w opisanym powyżej filmie, tu wszystko jest przyjazne w odbiorze. Jedyny zgrzyt dostajemy na koniec. Następuje stopklatka, a interesujące obrazy sprzed wieku zmieniają się w linie umieszczone w programie graficznym. Zdajemy sobie sprawę, że do stworzenia tego filmu użyto nowoczesnych technologii, ale i tak odczuwamy pewien szok i dyskomfort. Odziera to poniekąd obraz z magiczności i artyzmu, ale jednocześnie przypomina, że umiejętne zastosowanie nowoczesnych rozwiązań może przywrócić do życia to co minione i nadać temu drugie życie.

And the Oscar goes too...

Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby mój faworyt wygrał główną nagrodę na festiwalu. Niemniej jeżeli chodzi o tegorocznego Animatora moje serce i duszę skradł CookedFellas. Piszę to trochę przewrotnie, ponieważ to prawdopodobnie najbanalniejszy, najbardziej trywialny, a zarazem najbardziej zabawny i uroczy film festiwalu. David Sick stworzył doskonałą parodię kina gangsterskiego, ze szczególnym uwzględnieniem Ojca Chrzestnego. Należę do osób które uważają, że stworzenie dobrej komedii jest znacznie trudniejsze niż dramatu. W dodatku ich twórcy często nie są traktowani poważnie, dlatego sam postanowiłem wyróżnić ten film. To 5 minut znakomitych dialogów, nawiązań do świata mafii, a także włoskiej kuchni. Rolę szefa mafii pełni tu Don Cannelloni, który szuka winnego zniszczenia wybitnego w smaku parmezanu. Podejrzenie pada na Long Johna Sghettiego. Czyż samo to nie brzmi wspaniale? Gdy dochodzi do tortur, jeden z bohaterów krzyczy, że nie mogą go złamać, ponieważ tak się nie postępuje ze spaghetti. Mafia jest okrutna, ale ma honor i zasady! Pochwała należy się również polskim tłumaczom, którzy nie zawsze trzymali się wiernie oryginału. Momentami stawiali na zabawę językiem polskim, aby całość doprawić szczyptą rodzimego humoru. Film pewnie nie zyska uznania krytyków, ale ja zawsze doceniam tak sprawną zabawę klasyką. Niby to wszystko już znamy, a jednak twórcom udało się stworzyć smaczne włoskie spaghetti z wyśmienitym parmezanem i dodatkiem świeżej bazylii. Prawdziwa filmowa uczta!

To wszystko jest oczywiście małym wycinkiem tego, co zostało zaprezentowane w ramach Konkursu Filmów Krótkometrażowych Festiwalu Animator. Od lat jak mantrę powtarzam, że filmy krótkometrażowe niejednokrotnie są znacznie lepsze niż pełen metraż. Patrząc na frekwencję całego festiwalu widać wyraźnie, iż animacja odgrywa coraz istotniejszą rolę w świecie dziesiątej muzy. Osobiście bardzo cieszy mnie ten trend, ponieważ taki środek wyrazu często pozwala na znacznie więcej niż tradycyjne kino. Zresztą nie trzeba wierzyć tylko moim słowom., Warto wybrać się na pokazy kończące tegoroczny festiwal i przekonać się samemu jak wysoce wartościowe jest to kino.

Patryk Szczechowiak

  • Przeglądy konkursowe 17. MFFA Animator - krótki metraż
  • 25-30.06

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024