Jak wychodzić, to z mroku
Choć tytuł nowej płyty Pro8l3m-u, "Ex Umbra ad Libertatem", antycypuje drogę ku wolności i oświeceniu, paradoksalnie na każdy koncert duetu można iść w ciemno. Oskar i Steez potwierdzili to w sierpniu na Malcie, na pierwszej edycji Yello Festival, potwierdzili to również teraz na Targach. Nawet jeśli akurat najnowsze utwory nie przekonują nas do siebie tak jak poprzednie, albo nie lubimy np., gdy Oskar zbyt dużo śpiewa, w ostatecznych rozrachunku na każdej płycie czy koncercie niezmiennie dostajemy rap, który chyba bez kontrowersji od lat możemy zaliczyć do tzw. S-tier (ścisłej czołówki) w Polsce. Do każdego biletu na koncert Pro8l3m-u dołączona jest zatem gwarancja wysokiej jakości artystycznej widowiska oraz rzemieślniczej skrupulatności i wiarygodności wykonawców. A biletów na piątkowy koncert musiało sprzedać się naprawdę sporo, o czym niech świadczy nie tylko tłum pod sceną, ale też godzinna kolejka do szatni.
Koncert zaczął się, z dwudziestominutowym ogonkiem, zaskakująco łagodnie - pochodzącym z najnowszego wydawnictwa "Idziemy przez las", z którym nie mieliśmy jeszcze okazji należycie się osłuchać. Tego rodzaju intro było jednak potrzebne, aby zgromadzić pod sceną słuchaczy, z których sporo było jeszcze na fajce. Z chwilą, gdy wybrzmiały ostatnie dźwięki utworu, salą wstrząsnął zbiorowy krzyk - oto przekombinowany bit z pierwszej części "Nicei"! Gdy utwór wszedł w swoją fazę refrenową, wszyscy ochoczo skandowali: "Torba, klamka, gouda, sankcja, tańce, diament, brylant/ Raperem jest Marcel, a gangsterem Andrzej Chyra". Zaraz znowu zmiana nastroju - słuchamy pierwszej zwrotki sentymentalnego, opartego na samplu z Marleny Drozdowskiej "Zadzwoń do mnie". Po nagłym cięciu halę przepełnia jednak buńczuczne, hedonistyczne, "O mój boże! Dupę ma jak Porsche/ To nie głosy serca to odgłos, że kończę" otwierające "Miyabi". Później wybrzmiały i zapłonęły "Flary", a następnie powietrze przecięły ostre jak żyletki wersy "Polsilver". Choć ten numer ostatni pochodzi z najnowszego krążka i na YouTubie nie wszyscy są "na tak", na Targach został przyjęty równie ciepło, co chociażby "VHS" z legalnego debiutu formacji.
Mimo że na koncert Wandy i Bandy na MTP przyjdzie nam poczekać do 13 grudnia, już teraz mogliśmy usłyszeć antycypację tego wydarzenia w "Przeboju nocy", który swoją nośność zawdzięcza samplowi z "Hi Fi Superstar", największego przeboju kapeli reprezentowanej przez Wandę Kwietniewską. W następnej kolejności mogliśmy usłyszeć dalsze highlighty ze wszystkich krążków zespołu - m.in. "Molly", "Scrabble" czy "Na ostatnią chwilę" (publika bez najmniejszych trudności poradziła sobie z partią Darii Zawiałow, tak jak poradziła sobie z refrenem Anity Lipnickiej w "Nie bój się bać").
Gwoli formalności - przez cały koncert Oskar leciał bez zarzutu, z nienaganną dykcją, nie potykając się ani razu, nie gubiąc żadnego wersu. Na scenie towarzyszył mu Steez, który od dawna nie ogranicza się do hype'owania czy narzucania swoich linijek (elementem wielu znanych utworów duetu jest dialog, naprzemienne wypowiedzi obu artystów jak np. w "Moly" czy "TEB 200-1"). Z przysłowiowego buta wjeżdża na obszary wcześniej zarezerwowane dla kolegi. I tak świetny podwójny bridge z "Interpolu" zakończony wersem "Gdy my tańczymy flamenco, tam gdzieś szuka nas Interpol" zarapował w całości producent. I to aż dwukrotnie!
Na spektakularny finał zespół zarezerwował dwa wielkie przeboje - "Ritz Carlton" ("Jak tworzyć to historię/ Jak robić, to furorę") w wersji unowocześnionej, którą mogliśmy usłyszeć m.in. w pierwszej "Furiozie" Cypriana Olenckiego oraz "Ground Zero", którego refren, po wyłączeniu bitu, w wersji acapella wraz z Oskarem wykonała publika. "Znam się na sztukach /Stewardesach, pigułach, SMS-ach, na nutach/ Klubach, na wygrzewkach/ Laserach, światłach, mercedesach". I było to doświadczenie tyle katartyczne, ile destrukcyjne, prowadzące do ostatecznego zdarcia gardeł. Naszych, nie ich.
Na olbrzymie wyróżnienie zasługuje oprawa wizualna koncertu - przecinające mrok snopy światła, (w końcu "ex umbra!"), które robiły świetny użytek z olbrzymiej przestrzeni hali, oraz wszystko to, co pojawiało się na ekranach z tyłu sceny podczas kolejnych numerów duetu. Mogliśmy nacieszyć oczy zarówno wielobarwnymi impresjami i abstrakcjami, jak i materiałami bezpośrednio nawiązującymi do odgrywanych kawałków czy promujących je klipów. I tak na przykład podczas "Animal Planet" z ekranów wizyjnych straszyła przerażająca, trzygłowa hiena-hydra. Coś niesamowitego! Zwłaszcza że nieco wcześniej mogliśmy podziwiać migawki z nocnych żerów tych potężnych ssaków z niepokojąco rozświetlonymi ślepiami, co przywodziło na myśl choćby horrory "Blair Witch Project" czy "28 lat później". Za tę jakże sytą, obfitującą w zróżnicowane dania dla oczu ucztę odpowiadali Mech.creative (Gwidon Wydrzyński i Kuba Czarnik) oraz autorka wizualizacji Gonia Pawińska. Zaprawdę - doskonale bawiłbym się nawet ze stoperami w uszach, ale z fonią było jeszcze lepiej.
Jacek Adamiec
- Pro8l3m, koncert promujący płytę "Ex Umbra At Libertatem"
- MTP
- 21.11
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025
Zobacz również
Po raz pierwszy w pierwszej osobie
Kathia na własnych warunkach
Między eksperymentem a zaufaniem