Zwarcie trzech napięć
Wielkie Ilości Piorunów na Raz to zespół, który zapewne mógłby "jechać" wyłącznie na samej nazwie, a i tak budziłby ciekawość. W końcu brzmi ona jak hasło z jarocińskiego transparentu albo tytuł dema sprzed kilku dekad, odnalezionego po latach na strychu. Jednak szyld to tylko preludium do solidnego kawałka rockowej muzyki, za którym stoi trójka poznańskich łobuzów: Adam Pieczyński, Dorian Sarnowski i Tomasz Fabiś - młodziki, a jednak doskonale wiedzące, że gitarowa mitologia to materiał łatwopalny, ale zbyt cenny, by traktować go bez ironii. Po wydaniu debiutanckiego albumu, który ukazał się w tym roku i nosi - jakże inaczej! - tytuł "Wielkie Ilości Piorunów na Raz", grupa ruszyła w swoją pierwszą dużą trasę, zaplanowaną na dwadzieścia miast w całej Polsce.
Ci, którzy widzieli ich na żywo, wiedzą, że granie Piorunów jest zwarte, bezpośrednie i zupełnie pozbawione kompleksów. Kapela porusza się na pograniczu rocka i grunge'u, ale nie interesuje jej rekonstrukcja Seattle ani hołdy składane latom 90. jakiejkolwiek innej sceny. Wbrew pozorom to muzyka "tu i teraz", podszyta codziennym wkurzeniem. Taka, w której nikt nie boi się trudnych tematów, a jednocześnie wszystko rozgrywane jest bez moralizowania. Jest w tym także sporo rozbrajającej lekkości - podobnie jak w samych wypowiedziach zespołu. Chłopaki potrafią w wywiadach przyznać, że ich największym aktem buntu było granie próby przy otwartym oknie, zakończona interwencją straży miejskiej. A co do samego wkurzenia, jak wspominają w jednej z rozmów: "Nasza muzyka narodziła się z frustracji... naszych dziewczyn. Narzekały długo, że za dużo czasu spędzamy w domu, więc wymyśliliśmy projekt, który zabiera nam mnóstwo czasu, ale za to nie przynosi żadnych pieniędzy".
Tymczasem towarzyszący im Kin Cat wejdą z zupełnie inną energią - bezpośrednią, zwartą, momentami wręcz stadionową, choć wciąż osadzoną w realiach klubowego grania. Opolski kwartet dał się już poznać z dobrej strony dzięki debiutanckiemu albumowi "Wjazd!" (2025), który nie udaje niczego ponad to, czym jest: solidnym, głośnym i skutecznym rockowym strzałem. W wydaniu Mateusza "Laski" Laskowskiego, Tomasza Broya, Przemysława Dubikowskiego i Gustawa Rydzaka riffy są proste, ale nośne, a energia uderza bez zbędnych ceregieli. Ich koncert będzie świetnym kontrapunktem dla nerwowej intensywności Piorunów i totalnie odjechanej formuły grupy Nie Pamiętam. A skoro już o niej mowa...
"Regressive metal from space", czyli Adrian "Hugo Heffner", Mateusz "Łysy z Brazzers", Artur "Hydraulik", Igor "Bee Gees" i Kajetan "Kochane Zwierzę", to ekipa tworząca projekt stojący absurdem, pastiszem i bardzo świadomą grą z konwencją. Nie Pamiętam to - jak sami mówią - "muzyka latających krzeseł": jednocześnie niemal poważna i zupełnie niepoważna. Gęste, metalowe struktury zderzają się tu z rubasznym humorem, autoironią i kompletnym brakiem zahamowań. Jest ciężko, lepko, bez aspiracji do finezji, za to z pełną świadomością własnej groteski.
Przybywajcie więc na Rozbrat, bo jednego wieczoru, na dobre zakończenie roku, otrzymacie trzy różne filozofie muzyki gitarowej: emocjonalną szczerość i hałas, klasyczny rockowy "wjazd" oraz absurdalną dekonstrukcję metalowej powagi. Wspólnym mianownikiem pozostają autentyczność i brak kalkulacji. Czy potrzeba czegoś więcej?
Sebastian Gabryel
- Wielkie Ilości Piorunów na Raz, Kin Cat i Nie Pamiętam
- 20.12, g. 19
- Rozbrat
- bilety: 30 zł
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025
Zobacz również
Życie w pułapce
PROSTO Z EKRANU. Przyjść na świat i oszaleć
Blisko nas, bliskie nam