Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

KINO DZIECI: Najgorsze? Bać się samemu

Przez ponad godzinę bardzo nie lubiłam głównego bohatera filmu Za duży na bajki. Ale później kibicowałam mu z całych sił i do ostatniej minuty.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Bohaterem filmu Kristoffera Rusa jest Waldemar Mocarny Pierwszy zwany też Waldusiem albo "pulchną ciapką". To na pierwszy rzut oka zwyczajny nastolatek. Chłopak z nadwagą, który marzy o tym, żeby zostać zawodowym gamingowcem. Trenuje w dzień i w nocy, ma swoją drużynę. Mama, która wie, jakie jej syn ma priorytety, nie próbuje niczego zmieniać. Kocha go bezwarunkowo, takiego, jakim jest. Choć dziwnych (w tym niefajnym znaczeniu) nawyków ma co nie miara. I wcale nie myślę o objadaniu się czekoladą czy słodzeniu lemoniady. Bo Waldek pozwala się wyręczać swojej mamie (a ta wychowuje go sama) dosłownie we wszystkim.

Jego życie zmienia się diametralnie w dniu, kiedy kobieta ląduje w szpitalu. Waldek jednak nie ma pojęcia co się dzieje, bo dla kobiety wciąż jest małym chłopcem, którego chce chronić przed cały światem. Myśli, że to zwyczajne badania. Podczas jej nieobecności opiekuje się nim ciotka Mariola (świetna w tej roli Dorota Kolak) - siostra zmarłej babki Waldka, była spadochroniarka, która uwielbia kolorowe  ciuchy. Ale chłopak kompletnie nie może znaleźć z nią wspólnego języka, bo ta nie rozumie idei e-sportu, ponad to chce na nowo ułożyć mu życie. Rozplanowuje cały wolny czas pomiędzy basen a jazdę na rowerem. Przy okazji też uczy "samoobsługi", bo okazuje się, że Waldek nie potrafi sobie nawet zaparzyć herbaty! Chłopak, który twierdzi, że jest "zajechany jak Kasztanka Piłsudskiego" długo opiera się zmianom. Aż w końcu zdesperowany ucieka w nocy do mamy. Kiedy jednak w szpitalu dowiaduje się prawdy - w końcu zaczyna samodzielnie myśleć. A widz wreszcie może odetchnąć z ulgą, że ten "za duży na bajki" nie jest kompletnym egoistą. Bo wcześniej nie wzruszał go nawet jego płacz. Co ciekawe też - do zmian zmuszona jest również ciotka,  która nie jest głucha na potrzeby chłopca. Tarcia są nieuniknione. Ale jaki piękny finał...

Film  Kristoffera Rusa to nie bajka (a już na pewno nie dla dzieci). E-sport jest tylko tłem, pewną atrakcją i wciąż novum, nie stanowi osi fabuły. Twórca nie próbuje odciągnąć młodych od ekranów komputerów, nie zachęca też do robienia przysiadów i jedzenia wyłącznie sałaty. Za duży na bajki to słodko-gorzka historia oparta na trzech kłamstwach - z miłości (te najtrudniej się wybacza), głupoty i strachu. Opowieść o dojrzewaniu do prawdy (zarówno jej poznania i wyjawienia), ekspresowym dorastaniu i tym, że chcieć, to znaczy móc. O tym, że strach trzeba dzielić na pół, bo najgorzej jest bać się samemu!

Polecam Za dużego na bajki nie tyle młodzieży, co ich przewrażliwionym rodzicom. Bo to tytuł bez prostych rozwiązań. Jego wielowymiarowość poraża. Rus stawia pytania, na które nie sposób jednoznacznie odpowiedzieć. Obnaża błędy i kłamstwa dorosłych wraz z ich konsekwencjami, ale też pomyłki młodych, dla których, miejmy nadzieję, jest wciąż nadzieja. Możecie mnie zlinczować, ale naprawdę męczyłam się, patrząc na wciąż skrzywioną minę czasami nienaturalnie poetycko albo wyniośle mówiącego nastolatka, bo ktoś (znaczy ciotka) czegoś od niego wymagała. Bo pierwszy raz w życiu robił coś więcej, niż sam chciał. Jednocześnie wiedziałam, że taki się nie urodził, że to efekt wychowania. I bądź tu mądry...

Obraz porusza wrażliwy temat, jakim jest poważna choroba i próba zachowania jej w tajemnicy. Ale na szczęście obok niego jest też kwestia szkolnych przyjaźni i pierwszych miłości, które równoważą ciężar głównego wątku. Takiej lekcji życia, jaką dostał Waldek, oczywiście nie życzę nikomu, ale na obóz przetrwania z ciotką Mariolą wysłałabym każdego nastolatka. A może i nawet nie tylko...?

Monika Nawrocka-Leśnik

  • 9. MFF Kino Dzieci: Za duży na bajki, reż. Kristoffer Rus
  • Kino Muza
  • 27.09
  • wiek: 9+

@ Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022