Koniec pięknego początku
Forever Lost, Echoes, Frozen Twilight, No Return - to tylko przykłady popularnych utworów instrumentalnego God Is An Astronaut, za sprawą których ten irlandzki zespół prowadzony przez braci Torstena i Nielsa Kinsellów zakorzenił się w zbiorowej świadomości fanów rocka - zwłaszcza tego z przedrostkiem "post-". Czasem, by zrozumieć fenomen, warto cofnąć się do początku, a w przypadku God Is An Astronaut - do jego końca. Zwłaszcza, że ich debiutanckie The End Of The Beginning to album, który dziś brzmi niemal tak samo świeżo, jak w 2002 roku. Już niebawem będziemy mieć wyjątkową okazję wysłuchać go w całości w wykonaniu na żywo.
Kilka lat po nim God Is An Astronaut zacznie być nazywany synonimem muzyki post-rockowej, jednak wtedy jeszcze zespół brzmiał zupełnie inaczej. The End Of The Beginning, choć już mocno osadzony w estetyce tego stylu, był znacznie bardziej eklektyczny i wielowarstwowy - podbity brzmieniami space rocka, shoegaze'u, trip hopu, downtempo... Podczas gdy wiele post-rockowych albumów może wydawać się dość monotonna, ponieważ często są zwyczajnie zbyt długie, na Końcu początku króluje zróżnicowanie - pod względem tonów, barw, dynamiki i tempa. Tym samym, już od pierwszego utworu, atmosfera nie jest rozrzedzona, ale gęsta, na co wpływ mają nie tylko gitary, ale i syntezatory, który mienią się i skrzą, schowane pod grubymi warstwami szumu.
Szybki rzut okiem na tracklistę debiutanckiego krążka "GiaS-ów" nie pozostawia wątpliwości, że to płyta, która z jednej strony mogła post-rocka rozwinąć, pokazać kierunek tym, którzy pojawili się po nich, a z drugiej udowodnić, że nie ma żadnego powodu, by nie porozglądać się trochę na boki. Tym samym, choć początkowe Lost Symphony i Twilight to czysty, chłodny, rockowy minimalizm, już sąsiednie Fall From The Stars brzmi bardziej jak wczesny post-punkowy utwór U2, i to na dodatek z domieszką krautrocka z lat 70. i progresywnej elektroniki Tangerine Dream. Dalej jest niemniej ciekawie - Coda i Route 666 odbiegają od post-rocka wpływami funku (w rytmie, ale i melodii), a ich zsyntetyzowane warstwy dźwięków przywodzą na myśl... francuski duet Air. Tak, ten od Cherry Blossom Girl i Sexy Boy.
Choć na The End Of The Beginning tak wiele się dzieje, to i tu bracia Kinsella nie zrezygnowali z kojącej pasywności - po prostu wszystkie te dźwiękowe pejzaże, z jakich tylko jeszcze bardziej słynęli później, tu skontrastowane zostały z pierwiastkami, o jakie post-rocka często nawet nie sposób podejrzewać. I czy to nie ironiczne, że ten w całości instrumentalny zespół zapożyczył nazwę swojego debiutanckiego albumu od jednego z najbardziej znanych mówców w historii? Kiedy jednak trochę się nad tym zastanowić, ma to sens. Jak trafnie napisał to jeden z internetowych recenzentów, The End Of The Beginning wypełniony jest muzyką lepszą od tysiąca słów. Mowa jest srebrem, muzyka złotem... - tak to było?
Sebastian Gabryel
- God Is An Astronaut
- 9.04, g. 19
- Tama
- bilety: 80 zł
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022
Zobacz również
Szkocka szkoła przetrwania
Gitara w Lesie listopadowym
God save the film