Koniec pięknego początku

Post-rock w Europie to od lat jedna z najbardziej rozległych scen muzyki gitarowej. Tym większy podziw budzi fakt, że God Is An Astronaut wciąż, pomimo tylu lat, cieszy się na niej niezachwianą pozycją, budząc podziw nie tylko za sprawą cudownej wrażliwości widocznej na wydawanych albumach, ale i dzięki niesamowitej energii na równie emocjonalnych koncertach. Irlandczycy świętować będą 20-lecie wydania swojego debiutanckiego, bardzo istotnego w ich dyskografii albumu o przewrotnym tytule The End Of The Beginning.

, - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Forever Lost, Echoes, Frozen Twilight, No Return - to tylko przykłady popularnych utworów instrumentalnego God Is An Astronaut, za sprawą których ten irlandzki zespół prowadzony przez braci Torstena i Nielsa Kinsellów zakorzenił się w zbiorowej świadomości fanów rocka - zwłaszcza tego z przedrostkiem "post-". Czasem, by zrozumieć fenomen, warto cofnąć się do początku, a w przypadku God Is An Astronaut - do jego końca. Zwłaszcza, że ich debiutanckie The End Of The Beginning to album, który dziś brzmi niemal tak samo świeżo, jak w 2002 roku. Już niebawem będziemy mieć wyjątkową okazję wysłuchać go w całości w wykonaniu na żywo.

Kilka lat po nim God Is An Astronaut zacznie być nazywany synonimem muzyki post-rockowej, jednak wtedy jeszcze zespół brzmiał zupełnie inaczej. The End Of The Beginning, choć już mocno osadzony w estetyce tego stylu, był znacznie bardziej eklektyczny i wielowarstwowy - podbity brzmieniami space rocka, shoegaze'u, trip hopu, downtempo... Podczas gdy wiele post-rockowych albumów może wydawać się dość monotonna, ponieważ często są zwyczajnie zbyt długie, na Końcu początku króluje zróżnicowanie - pod względem tonów, barw, dynamiki i tempa. Tym samym, już od pierwszego utworu, atmosfera nie jest rozrzedzona, ale gęsta, na co wpływ mają nie tylko gitary, ale i syntezatory, który mienią się i skrzą, schowane pod grubymi warstwami szumu.

Szybki rzut okiem na tracklistę debiutanckiego krążka "GiaS-ów" nie pozostawia wątpliwości, że to płyta, która z jednej strony mogła post-rocka rozwinąć, pokazać kierunek tym, którzy pojawili się po nich, a z drugiej udowodnić, że nie ma żadnego powodu, by nie porozglądać się trochę na boki. Tym samym, choć początkowe Lost Symphony i Twilight to czysty, chłodny, rockowy minimalizm, już sąsiednie Fall From The Stars brzmi bardziej jak wczesny post-punkowy utwór U2, i to na dodatek z domieszką krautrocka z lat 70. i progresywnej elektroniki Tangerine Dream. Dalej jest niemniej ciekawie - Coda i Route 666 odbiegają od post-rocka wpływami funku (w rytmie, ale i melodii), a ich zsyntetyzowane warstwy dźwięków przywodzą na myśl... francuski duet Air. Tak, ten od Cherry Blossom Girl i Sexy Boy.

Choć na The End Of The Beginning tak wiele się dzieje, to i tu bracia Kinsella nie zrezygnowali z kojącej pasywności - po prostu wszystkie te dźwiękowe pejzaże, z jakich tylko jeszcze bardziej słynęli później, tu skontrastowane zostały z pierwiastkami, o jakie post-rocka często nawet nie sposób podejrzewać. I czy to nie ironiczne, że ten w całości instrumentalny zespół zapożyczył nazwę swojego debiutanckiego albumu od jednego z najbardziej znanych mówców w historii? Kiedy jednak trochę się nad tym zastanowić, ma to sens. Jak trafnie napisał to jeden z internetowych recenzentów, The End Of The Beginning wypełniony jest muzyką lepszą od tysiąca słów. Mowa jest srebrem, muzyka złotem... - tak to było?

Sebastian Gabryel

  • God Is An Astronaut
  • 9.04, g. 19
  • Tama
  • bilety: 80 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022

Zobacz także: