Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

Rywalizacja o granice poznania

"Czeka Sewastopol, czeka Kamczatka, czeka Kronsztad! / Wierzy ziemia i czeka na rodzonych swoich synów!" - to słowa utworu Tam za tumanami rosyjskiego zespołu Lube. To także ulubiony utwór Władimira Putina. Wykorzystuje go często przy okazji świąt i obchodów rocznic tych wydarzeń, które świadczą o potędze i pozycji współczesnej Rosji.

. - grafika artykułu
Stephen Bown, "Wyspa Niebieskich Lisów", Wydawnictwo Poznańskie, fot. materiały prasowe

W Wydawnictwie Poznańskim ukazała się właśnie Wyspa Niebieskich Lisów Stephena R. Bowna w tłumaczeniu Krzysztofa Cieślika i Macieja Miłkowskiego. To opowieść o XVIII-wiecznej Wielkiej Ekspedycji Północnej, która miała udowodnić Europie wielkość i szlachetność Rosji, poszerzając jej imperialne granice aż do Ameryki.

Bown znany jest już polskiemu czytelnikowi z sukcesu, jaki odniosła jego poprzednia książka poświęcona wyprawie Amundsena. Wyspa niebieskich lisów wydaje się pozycją jeszcze bardziej wszechstronną. Do doskonale prowadzonej przez autora narracji historycznej i geograficznej detaliczności, dołączają elementy rodem z konwencji powieści sensacyjnej. To efekt korzystania z rękopisów uczestników wyprawy. Bo Bown nie zdecydował się na posługiwanie się (bogatą już) literaturą na temat ekspedycji, ale sięgnął do samych archiwalnych źródeł. Wykonał mrówczą pracę dokumentalisty.

Gdyby punktować walory tej książki, należałoby zacząć od doskonale zbudowanej przestrzeni historycznej. Niewiarygodna wyprawa "po zdobycie i opisanie całego świata", zapoczątkowana przez Piotra Wielkiego - uwielbiającego pławić się w nowinach o wciąż zdobywanych terenach i nioedkrytych lądach, a której na początku lat 20. XVIII wieku podjął się duński żeglarz Vitus Bering, udokumentowana jest w książce znakomicie. Z Bowna przykład powinni brać autorzy książek historycznych. Można nauczyć się z jego pisania tego kiedy i w jakiej liczbie używać wtrętów faktograficznych. Sposób, w jaki operuje informacjami nie tylko dostarcza wiedzy na temat jednej z największych ekspedycji naukowych epoki przeddarwinowskiej, ale wywołuje przyjemność i radość "komplementarnej lektury". Lubię to określenie pochodzące od Wolfganga Bauera. Ma się wtedy uczucie, że nie trzeba sięgać do zasobów internetowych, żeby coś jeszcze sprawdzić, a jednocześnie wcale nie czuje się ubogim w wiedzę. To pewnie rodzaj literackiej iluzji, namiastka poczucia erudycji, ale jaka ona satysfakcjonująca! Wyspa niebieskich lisów pozwala zatopić się w tych cieszotach zupełnie.

Wyprawa Beringa nie jest jednak realizowana jedynie jako opowieść o zamierzchłych wydarzeniach. Podskórna, metaforyczna linia tej książki zbliża do poznania lombrosowkiego przypadku geniuszu i obłąkania.

Przygotowania do ekspedycji po północnych rubieżach nieznanego wówczas świata rozpoczyna zalecenie cara Piotra Wielkiego - pierwszym najważniejszym okrętem, jaki należy wybudować ma być statek Święty Piotr. Miał być okazały, zaprojektowany wedle najlepszych europejskich, czyli światowych, wzorców. Opływający w architektoniczne bogactwa okręt to dowód siły władcy. A sama Wielka Ekspedycja Północna 1733-1743 miałą być najambitniejszą i najlepiej finansowaną podróżą naukową w historii. Kosztowała okoła półtora miliona rubli, co stanowiło jedną szóstą "ówczesnego PKB" Rosji. Oszacowana na wyprawę wokół, jak myślano, trzech kontynentów w głowie cara przygotowana była iście po królewsku. Zgodę Beringa na objęcie dowództwa nad takim przedsięwzięciem traktowano jako największy zaszczyt.

Bown pisze jednak, że już w 1741 roku Święty Piotr przypominał bardziej wrak niż okręt, a przybycie na kolejną odkrywaną wyspę wywoływało popłoch i lęk. "Przerażenie ludzie miotali się po pokładzie (..). Z wyrzuconych na brzeg kawałków drewna zbudowali prymitywne rusztowania, do których przyczepili lisie skóry i podarte już kawałaki żagli. Wokół zaczęły kręcić się hordy wygłodniałych lisów."

Wyprawa w imię nauki, obwarowana przez cara absolutnym zakazem przerwania trasy i koniecznością odniesienia sukcesu, doprowadziła do wycieńczenia setek marynarzy, do chorób i śmierci, do nadużywania ludzkiego życia.

Wyspa niebieskich lisów dużo uwagi poświęca tym etycznym dwuznacznościom, stawia pytania o granice poznania świata, do jakich choćby biologicznie zdolny jest człowiek.

Według współczesnych standardów świata europejskiego taka wyprawa nie byłaby możliwa, praca marynarzy byłaby uznana za niewykonalną. A w trakcie Wielkiej Ekspedycji Północnej kilkoro z szeregowych członków załogi było w stanie prowadzić dzienniki i zapiski, z których Bown skrzętnie korzysta, by opisywać pracę nakazaną geniuszem władcy, obłąkaniem imperialistycznych idei.

Bown jest niesamowicie inteligentny w sposobie narracji i budowania napięcia. Bo czy to wszystko nie brzmi znajomo?

Michał Pabian

  • Stephen R. Bown, Wyspa niebieskich lisów. Legendarna wyprawa Beringa
  • Tłum. Krzysztof Cieślik i Maciej Miłkowski
  • Wydawnictwo Poznańskie

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020