Kultura w Poznaniu

Varia

opublikowano:

Wierzymy, że się uda

Koronawirus w jednej chwili zanegował wszystkie plany poznańskich twórców kultury i wywrócił do góry nogami kalendarze organizatorów wydarzeń. Jak bardzo zmieniło się ich życie w sytuacji epidemii? Jak sobie z nią radzą?

, - grafika artykułu
Zofia Nierodzińska, fot. archiwum prywatne

Maciej Krajewski, fotograf, twórca Stowarzyszenia Łazęga Poznańska, pielęgniarz w WCO

Atelier Stowarzyszenia Łazęga Poznańska dzieli wspólny adres Święty Marcin 75 z Kołorkingiem Muzycznym - obie miejscówki zgodnie z zaleceniami są zamknięte. Czasem można jednak spotkać ćwiczącego muzyka lub łazęgę doglądającego opustoszałych pomieszczeń galerii. Tak jak muzycy nie mogą przestać grać, tak i fotograf nie może przestać obserwować i próbować zatrzymać w kadrze tego, co widzi - jednym słowem - fotografować. Więc w drodze do pracy w szpitalu lub idąc po chleb, zanosząc komuś leki - fotografuję, jak jeszcze "przed chwilą", jak dawniej... Fotograf, zwłaszcza fotograf portrecista, także fotograf miejski, nie może przestać patrzeć, rejestrować, dokumentować tego, co widzi i czuje podczas epidemii. Inna sprawa, że czas kwarantanny, izolacji to czas nagłego, przymusowego zatrzymania. Ten czas wykorzystuję na lekturę książek, słuchanie starych, dobrych płyt, na porządkowanie własnego archiwum fotograficznego oraz dokumentów, na których ogarnięcie zwykle brakowało czasu.

Maria Krześlak-Kandziora, współwłaścicielka księgarni Bookowski

W Agencji Opowieści rozmawiamy o potrzebie promocji literatury i pisarzy w sieci, tak by czytelnicy mogli się z pisarzami spotkać, a autorzy i autorki mogli też zarobić, bo stracili część dochodów z powodu odwołania wiosennych tras autorskich. Bookowski na przełomie marca i kwietnia przeszedł w ręce spółki. Jest nas tu teraz pięć osób i głowimy się, co zrobić, żeby wybrnąć z kryzysu w dobrym stanie. Działamy tylko internetowo. Na naszej stronie można kupić bony podarunkowe na lepsze czasy. Bon kupuje się już teraz, co pomaga nam utrzymać płynność finansową, a nasi klienci, goście będą mogli je zrealizować po przywróceniu księgarni do działania. Przez cały tydzień przed Wielkanocą rozwoziliśmy zamówione książki rowerami, co miało dwie pozytywne strony: radość klientów i zaspokojenie naszej potrzeby ruchu i spotkania z drugim człowiekiem. Czekamy, co będzie dalej, pracujemy nad pomysłami, jak uratować firmy tak ściśle związane z kulturą przed najgorszym. Wierzymy, że się uda.

Noriaki, artysta streetartowy

Cała sytuacja z wirusem wywróciła nie tylko moje życie do góry nogami. Wiele projektów padło, wiele przesunie się w czasie, wiele nie powstanie. O wyjściu na miasto i malowaniu ścian nie ma na razie mowy. Dzień to teraz pewna rutyna. Zaczynam od powitania słońca, później śniadanko, książka, wyskok na pracownię, obiad, trening fizyczny, zimny prysznic, kolacja, oddychanie, medytacja i do spanka. Znajdzie się też czas na jakiś film, dokument albo rozmowę z przyjaciółmi. No i oczywiście rysowanie. Tworzę nowe serie obrazów, przygotowując się do wystawy, która mnie czeka, jak tylko wszystko się unormuje. Robię również rzeźby na drukarce 3D, które później będę ręcznie obrabiał, malował, impregnował, następnie rozklejał na mieście. Skończyłem nową serię Dziady, w której przerabiam stare portrety, nadając im bardziej współczesny kontekst (możecie je zobaczyć w internecie). Dużo czytam, przeglądam sterty albumów o sztuce przywiezionych z wojaży. Nie mogę narzekać. Sam sobie jestem sterem. Dryfuję, głęboko oddychając i czekając, aż wszystko minie i znowu będę mógł żyć po swojemu, latając po mieście, tworząc nowe projekty.

Katarzyna Wojtaszak, rzeczniczka prasowa Biblioteki Raczyńskich

Praca zdalna i nastawienie na działania w internecie sprawiły, że bardziej zaprzyjaźniłam się z dyktafonem i zaczęłam nagrywać audiobooki, których słuchać można na naszym bibliotecznym YouTubie i Spotify. Z pewnością ten czas uczy cierpliwości i rozwija naszą kreatywność. Z zainteresowaniem obserwuję na przykład, jak biblioteki i instytucje kultury szukają nowych form działalności. Moje uczestnictwo w kulturze skupia się na czytaniu książek, zwłaszcza klasyki. W tej chwili z przyjemnością czytam Wojnę i pokój. Wracam również do kryminałów Agathy Christie, bo w tym roku przypada stulecie jej debiutu literackiego. Oglądam też opery online. Wspaniale, że teatry zdecydowały się udostępniać swoje archiwa i możemy oglądać tak wiele spektakli z całego świata i słuchać najlepszych śpiewaków. Polecam Cyrulika sewilskiego z 2006 roku z MET z obsadą marzeń. Poza klasyką brzmią u mnie piosenki z Kabaretu Starszych Panów, bo wiadomo, że "piosenka jest dobra na wszystko".

Zofia Nierodzińska, zastępczyni dyrektora Galerii Miejskiej Arsenał

Najtrudniejsza w czasie pandemii wydaje mi się sytuacja artystów i producentek kultury, które i którzy zostali pozbawieni źródeł dochodów przez lockdown instytucji i odwołanie wszelkich wydarzeń kulturalnych. To im konieczne jest udzielenie natychmiastowego wsparcia. Galeria Miejska Arsenał postanowiła wypłacić połowę honorarium za pracę koncepcyjną związaną z odwołanymi wydarzeniami, a resztę po ich wykonaniu w przełożonym terminie. Jest to jednak kropla w morzu potrzeb. Artyści w Polsce już przed pandemią pozbawieni byli zabezpieczeń społecznych, a wykonywany przez nich zawód regulacji prawnych. Pandemia pogorszyła ich już i tak alarmującą sytuację. W Niemczech artystki i pracownicy kultury niezatrudnieni w instytucjach otrzymali natychmiastową pomoc w wysokości 5 tys. euro. W Polsce artyści nie są objęci żadnym pakietem pomocowym. Bardzo bym chciała, aby kryzys pozwolił osobom decyzyjnym zwrócić uwagę na los artystów i pracowników kultury, bez których twórczości w postaci książek, artykułów, wykładów, filmów i muzyki nie bylibyśmy w stanie przetrwać kwarantanny.

Tomasz Budzyński, muzyk, malarz, lider zespołów Armia, Trupia Czaszka

Ponieważ odwołano mi wszystkie koncerty na czas nieokreślony, mogę więcej malować. Właściwie tym się głównie teraz zajmuję. Osobiście sam siebie uważam za malarza, a nie za muzyka - muzykiem zostałem, można powiedzieć, przez przypadek. Więc teraz mam więcej czasu, by robić to, co lubię i co mnie najgłębiej wyraża. Malarstwo ma w sobie coś medytacyjnego i niebywale mnie uspokaja w sytuacji dużego stresu spowodowanego obecną izolacją. To nie oznacza, że całkowicie porzuciłem muzykę, wręcz przeciwnie! Moja żona Natalia podsunęła mi pomysł codziennego koncertu domowego. I tak już od ostatnich tygodni marca codziennie nagrywam z synem Stanisławem, który mi akompaniuje na drugiej gitarze, jakiś utwór z mojego solowego repertuaru albo zespołów, w których gram. Opowiadam przy tej okazji różne historie związane z daną piosenką. Powstały filmik wrzucam na YouTube. Muszę powiedzieć, że nawet sprawia mi przyjemność to codzienne dzielenie się, bo "publiczność" dość żywo reaguje na to, co mówię i gram. Ludzie opisują w komentarzach własne przeżycia i tak wspólnie spędzamy czas jak starzy znajomi. Jakoś wtedy lżej.

zespół red.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020