Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Zakręty losu

W trudnych czasach premiery filmowe są skromniejsze, a widzowie oglądają kinowe nowości w kapciach i z kubkiem gorącej herbaty w ręku. Żegnaj, mój synu Xiaoshuai Wanga to kolejna filmowa propozycja, która miała znaleźć się w kwietniu w kinach, a zamiast tego ląduje na platformie vod.pl.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Grupka chłopców bawi się nad zalewem, ale jeden z nich nie umie pływać, boi się więc wejść do wody. Zabawa i tak kończy się tragedią. Nie poznajemy jednak szczegółów całej sytuacji, bowiem kamera szybko przenosi nas do lat osiemdziesiątych XX wieku, do hotelu robotniczego, w którym mieszkają Yaojun i Liyun. Małżeństwo ma już synka, ale Liyun ponownie zachodzi w ciążę, co w Chińskiej Republice Ludowej, w której obowiązuje polityka jednego dziecka, może prowadzić do niemałych kłopotów. W historii ich rodziny pojawia się też trzecie dziecko - adoptowany syn.

Zaledwie dwa miesiące temu kulturę Państwa Środka przybliżała w polskich kinach Lulu Wang za sprawą wyreżyserowanego przez siebie Kłamstewka, teraz czyni to Xiaoshuai Wang, i to w znacznie szerszym zakresie - historia przez niego opowiedziana obejmuje nieco ponad trzy dekady i zasadza się na wątku ograniczania przez chińskie władze liczby urodzeń. W tle przewijają się propagandowe hasła mówiące o modernizacji kraju, poświęceniu jednostki na rzecz państwa czy dobrobycie przyszłych pokoleń.

Tematem przewodnim owej trzygodzinnej epopei jest jednak smutek i melancholia. Yaojun i Liyun to prości ludzie uwikłani w dziejowe procesy, które odebrały im poczucie wpływu na swoje losy. Pragnęli oni jedynie odrobiny rodzinnego szczęścia, a nigdy nie dane im było do końca spełnić się w roli rodziców. Osobista tragedia złączyła ich nierozerwalną więzią z parą przyjaciół - małżeństwem żyjącym na tym samym osiedlu pracowniczym i pracującym w tej samej fabryce, mającym syna w tym samym wieku, co ich latorośl - których później koleje życia poprowadziły w zupełnie innym kierunku. W centrach dużych miast, do których wielu chińskich obywateli zdecydowało się przenieść w latach dziewięćdziesiątych, nastąpił bowiem prawdziwy boom gospodarczy. Przedmieścia pozostały jednak światem, w którym czas się zatrzymał - tak samo jak życie Yaojuna i Liyun po tym, jak utracili syna.

Ciekawa jest nielinearna struktura narracyjna, którą posłużył się Xiaoshuai Wang. Brak oznaczeń lat, w których toczą się wyświetlane aktualnie na ekranie wydarzenia, a także liczne przeskoki czasowe czynią z Żegnaj, mój synu emocjonalną mozaikę, filmową układankę, której pełniejszy obraz wyłania się wraz z dodawaniem kolejnych fabularnych elementów. Ma to zarówno wady, jak i zalety. Długość filmu sprawia, że próg wejścia dla widza jest wysoki - musi minąć bez mała godzina filmu, by można było zacząć rozumieć motywacje bohaterów, a i utrzymująca się od początku minorowa aura z pewnością nie jest pomocna. Warto jednak podjąć ryzyko, bo to film wartościowy, przemyślany w najdrobniejszym szczególe, a i pod koniec chwytający za serce.

Reżyser nagrodzony w Cannes za Szanghajskie sny w swoim najnowszym dziele przypomina, że w Chińskiej Republice Ludowej, której niezmiennym celem jest lokowany w przyszłości dobrobyt obywateli, żyją i żyli zwyczajni ludzie, którzy okupili wieczne dążenie do modernizacji kraju niejedną osobistą tragedią. Żegnaj, mój synu jest przepełnionym empatią hołdem dla tych, którzy żyli w cieniu procesów historycznych.

Adam Horowski

  • Żegnaj, mój synu
  • reż. Wang Xiaoshuai

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020