Ten spektakl jest dokładnie tym, czym ma i chce być. Niczego nie udaje, żadnych pomysłów nie kopiuje - dystansuje się nawet wobec swojej pierwszej odsłony - "Extravaganzy o miłości". Nie jest kontynuacją, sequelem, reaktywacją. Jest jedyny w swoim rodzaju.
Tytuł podpowiada, że będzie "o władzy". Na hasło "władza" uruchamia nam się mimowolnie ciąg skojarzeń z obecnie rządzącym obozem politycznym. Nie idźmy jednak za tymi skojarzeniami ślepo, bo zwiodą nas na manowce. Choć aluzje oczywiście są - zawrotne tempo zmieniających się numerów nie pozwala jednak widzowi wychwycić wszystkich za pierwszym razem. Nic to. "Extravaganzy..." nie musisz "odczytywać", "interpretować", "rozumieć". Masz dać się ponieść emocjom, odpłynąć, zawstydzić się, upoić szampanem, wyluzować i dobrze bawić. I to zapewnia w stu procentach szalona trupa pod wodzą Joanny Drozdy. A jeśli już o procentach mowa - okazuje się, że wokół skłonności Polaków do bycia na nieustającym rauszu, w stanie upojenia, zamroczenia, podchmielenia, a nawet odurzenia - sporo świetnych numerów można napisać. I twórcy "Extravaganzy..." piszą. Orkiestra gra, aktorzy śpiewają, a widownia skręca się ze śmiechu.
Pierwszy odcinek serii - "Extravaganza o miłości" - bardzo dużo czerpał z naszej najbliższej, poznańskiej rzeczywistości. Wyolbrzymiał i przerysowywał cechy wpisane od pokoleń w charaktery poznaniaków. Uderzał w ich ciasne gorsety, pruderię i "wyglancowane na zicher" domy. W penerów i bohaterów Jeżycjady. W kiboli - patriotów. Inteligentnie darł łacha z seksafery wokół Napoleona i Antoniny - dwóch osłów z poznańskiego zoo. Tamte wątki tu i ówdzie powracają w premierowym odcinku, ale nie wybijają się na pierwszy plan. Jest oczywiście prezydent Jaśkowiak w szlafroku przed bokserską walką - w kapitalnym dialogu z prezydentem Słupska Robertem Biedroniem. Licytują się kto kogo bardziej i za co podziwia. Krótko i w punkt. Są nawiązania do rowerowej rewolucji w Poznaniu i Marszów Równości. Przede wszystkim jednak opowiadają o Polsce i Polakach. Kraju, w którym "chłop, potęgą jest i basta", a skrzydlata husaria i inne narodowe mity nadal są żywe, choć już mocno zdewaluowane. Pomiędzy cytatami z "wielkiej historii" wyśpiewują brawurowo "Dyskontowy protest song", w którym Żabka, Biedronka, Małpka i Prosiaczek, kręcąc się w przedszkolnym kółku, protestują przeciw zamykaniu marketów w niedziele. Czy może ten absurdalny, infantylny taniec zwierzątek kogoś rozśmieszyć do łez? Uwierzcie mi - może.
Jak zwykle twórcy walą po oczach i prosto z mostu. Momentami jadą po bandzie. Bez zażenowania, bez oporów. Frywolnie i soczyście. Ku wielkiej uciesze widzów, wśród których podczas premiery zasiadali także przedstawiciele miejskich władz.
Kluczem do wszystkich - mniej lub bardziej odjechanych numerów - są teksty Joanny Drozdy, Jędrzeja Burszty i Wojciecha Kaniewskiego. Błyskotliwe, przenikliwe, inteligentne. Świetne! Najmocniejszy punkt spektaklu, choć muzycznie i choreograficznie "Extravaganzie..." też niczego zarzucić nie można.
Spektakl reaguje ostro i na gorąco na otaczającą nas rzeczywistość. Jest zatem obarczony ryzykiem...przedawnienia. Być może za jakiś czas nie będzie nas już bawił numer z Biedronką i Żabką. - Prawdopodobnie "Extravaganza o władzy" ma swój określony czas. Potem zniknie i pojawi się następna - mówiła przed premierą reżyserka. Zróbcie wszystko, by zdążyć zobaczyć spektakl Drozdy, zanim zniknie. Warto odpłynąć z "Extravaganzą".
Sylwia Klimek
- "Extravaganza o władzy"
- reż. Joanna Drozda
- trupę tworzą: Sylwia Achu, Barbara Prokopowicz, Kornelia Trawkowska, Elżbieta Węgrzyn, Piotr B. Dąbrowski, Bartosz Dopytalski, Jakub Papuga, Mateusz Wiśniewski oraz Kwartet Bardzo Męski pod klawiszem i pedałem Michała Łaszewicza w składzie: Andrzej Iwanowski, Arkadiusz Kowalski, Piotr Trojanowski
- Teatr Polski, Piwnica pod Sceną
- premiera: 15.12