Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Czasem książka zaczyna się wręcz od guzika

Rozmowa z ilustratorką Elżbietą Wasiuczyńską*, której prace od poniedziałku można oglądać w CK Zamek. 

. - grafika artykułu
"Pan Kuleczka" Wojciecha Widłaka, wyd. Media Rodzina, il. E. Wasiuczyńska

Gdzie i kiedy pani najchętniej pracuje?

Mieszkam na wsi pod Krakowem. Teraz, kiedy jest ciepło, urzęduję w jednym ze swoich ulubionych miejsc Układu Słonecznego - na przylegającym do pracowni, dużym północnym balkonie. Ptaszyny śpiewają, drzewa parają się fotosyntezą, sąsiedzi z entuzjazmem koszą i tną co popadnie, a ja w słuchawkach, oczadzona zielonymi zapachami maluję sobie kalendarz Pana Kuleczki na 2018 rok.

Niektórzy nie lubią pokazywać nieskończonych prac. Pani wręcz przeciwnie - na swoim blogu pokazuje, jak rodzą się te wszystkie postaci...

Pierwsze tego typu fotki zrobiłam z prozaicznych przyczyn. Chciałam udokumentować rozłożenie wielu drobnych a ruchomych elementów. Potem doszłam do wniosku, że pokazywanie rzemiosła, mojej pracy "od kuchni", może być dla odbiorcy ciekawe. Te cykle - od pustej kartki poprzez ciąg bezładnych plam, po dalsze etapy, stopniowo nasycające się szczegółami ilustracje, lubią oglądać na slajdach dzieci. Wypróbowałam to na cherubinkach od Bonn aż po Pekin - działa bez pudła. Chcą, żeby pokazywać im te slajdy jeszcze raz i jeszcze, od nowa. Teraz robię te zdjęcia właśnie z myślą o nich... No i czytelnikach bloga.

Które z nich zobaczymy na wystawie w CK Zamek? Wystawa będzie liczyć aż 56 plansz.

O tak, można spodziewać się tabunów pięknych księżniczek, kotków, czarownic, band dzielnych sierotek i szewczyków, Jasia i Małgosi pod rękę z Królową Śniegu i Smokiem Wawelskim. Będzie też Pan Kuleczka z całą ferajną. W sumie na wystawie będzie można zobaczyć prace z 14 zilustrowanych przeze mnie książek i kilka okładek "Świerszczyka".

Przyjaźni się pani z nimi wszystkimi? Może ma swojego ulubieńca, ulubienicę?

Zwykle jestem zanurzona po kokardę w historii, nad którą pracuję i to właśnie ów beniaminek ma u mnie fory. Aktualny faworyt jest specyficzny. Jak policzyliśmy niedawno z autorem Wojciechem Widłakiem, Pan Kuleczka, Kaczka Katastrofa i Pies Pypeć powstali 18 lat, 6 książek i 10 kalendarzy temu. Wydawcą jest poznańska Media Rodzina.

Wiem, że z niektórymi wymienia się pani m.in. ciuchami. Któryś śpi też na takiej samej kanapie jak pani...

To właśnie ów świat Kuleczkowy i mój własny jakoś tak się przenikają. Przemycam do książek rozmaite miejskie scenki i wspomnienia z wakacji. Czasem ja zgapię błękitny kolor ścian od bohaterów, czasem oni używają mojej deski do prasowania i cukierniczki, czytają skubańcy książki z mojej biblioteczki. Pełna symbioza.

Tworzy pani ilustracje w różnych technikach. Czy bohaterowie o jakiś konkretnych cechach albo historie na dany temat lepiej się realizuje np. za pomocą gałganków, a inne farby?

Czasem książka zaczyna się wręcz od guzika. Patrzy taki na mnie, łypie lśniącym oczkiem, pręży się, prowokuje, wystarczy tylko ot - dodać mu polarowego ciała, zmierzwić czuprynę, uformować uśmiech... i już! Z rosnących wokół stert materiałów wychodzą kolejne indywidua. Z pudełka z mulinami wysnuwa się nić przewodnia i zanim się człowiek zorientuje, ocknie, opamięta - powstaje książka. Albo autorska, jak "Mój pierwszy alfabet", albo jak w przypadku "Kot ty jesteś"n - do gotowych obrazków autor Marcin Brykczyński dopisuje wiersze. Dobrze więc Państwu radzę - uważajcie na guziki!

Jak wygląda współpraca z autorem? Czy bywa, że jego wizja odbiega zupełnie od pani założeń?

Nie ma chyba pewniejszego sposobu na znokautowanie własnej muzy, jak chęć dogodzenia wszystkim. I autorowi, i czytelnikom, i wydawcy oraz dodatkowo działowi sprzedaży i marketingu. Kiedy zamykam za sobą drzwi do pracowni i zakładam słuchawki z audiobookiem, świat zewnętrzny ze swoimi oczekiwaniami po prostu znika. Jestem tylko ja i moje zabawki. Praca jest rodzajem prezentu, jaki daję sama sobie. Jeśli autorzy są rozczarowani, rozmijam się z ich intencjami, potrafią rzecz świetnie ukryć. Miewałam owszem prośby o poprawki, ale raczej przy pracy nad podręcznikami, z powodów merytorycznych. Mądry, obiektywny redaktor to skarb dla rozumnego autora.

Pani Elżbieto, na koniec muszę się do czegoś przyznać. Kiedy byłam mała, to czasami "poprawiałam" ilustratorów. Zdarzało się, że coś dorysowałam, np. wzór na ubraniu, czapkę... To ciężki grzech? A czy sam ilustrator ma czasem na to ochotę?   

Fantastyczny ilustrator, profesor Janusz Stanny, taką przypadłość rysowania na czym popadnie nazywał "syndromem szopa pracza". Pracowite rączęta nie mogą wprost przestać. I owszem, rysuję bezwiednie na każdym wolnym skrawku papieru, na fiszkach, starych kopertach, rachunkach, serwetkach. Bywa, że jakiemuś poważnemu politykowi na zdjęciu w gazecie domaluję niechcący fryzurę Madame Pompadur, zgrabne czułki albo walory tygrysa szablozębnego. Ale po książkach przestałam bazgrać w poważnym wieku lat pięciu, mniej więcej wtedy, kiedy podjęłam decyzję, że sama zostanę ilustratorką.

A co do rysowania po książkach - to istotnie grzech ciężki. I nie ma, to tamto... W ramach pokuty udaj się dziecko dwa razy na wystawę w CK Zamek!

Rozmawiała Monika Nawrocka-Leśnik

*Elżbieta Wasiuczyńska - zajmuje się malarstwem i grafiką użytkową. Jest autorką ilustracji do ponad 20 książek, w tym m.in. znanej serii "Pan Kuleczka". Za "Mój pierwszy alfabet" zdobyła prestiżową nagrodę w konkursie Polskiej Sekcji IBBY Książka Roku 2009. Współpracowała lub współpracuje z "Pentliczkiem", "Świerszczykiem" i "Dzieckiem". Jej ilustracje można także znaleźć w podręcznikach wydawnictwa Nowa Era.

  • Wystawa prac Elżbiety Wasiuczyńskiej z cyklu "Mistrzowie ilustracji"
  • Hol Wielki CK Zamek
  • otwarcie wystawy: 26.06
  • czynna do 17.07