Nina i Paul to kolejna produkcja Centrum Sztuki Dziecka, w której się pojawicie.
Łukasz Chrzuszcz: Tak, ale po raz pierwszy razem. Muszę przyznać, że praca z CSD to prawdziwa przyjemność, dlatego dopytujemy się zawsze, czy nie potrzebują aktorów. Jerzy Moszkowicz oraz Iza Nowacka czuwają nad wszystkim. Tam zawsze wszystko się zgadza, jest na czas... Ale oczywiście jest też świetna atmosfera.
Ania Mierzwa: Już jest śmiesznie, a dopiero rozpoczęliśmy próby. Lubimy się z Łukaszem. I czubimy też... To na pewno będzie przyjemna praca.
O czym opowiada ta sztuka?
Ł.Ch.: Mówiąc krótko - to love story.
A.M.: Będzie to spektakl o takim wyjątkowo miłym przeżyciu, jakim jest pierwsze zakochanie. To opowieść o pierwszej miłości, którą chyba każdy pamięta. O pierwszych podchodach... i strachu, jaki temu towarzyszy.
Kim są tytułowi bohaterowie? To typowe współczesne nastolatki?
Ł.Ch.: Do premiery zostało jeszcze sporo czasu, więc na razie trudno powiedzieć, jacy są Nina i Paul. Postaci te jednak są w taki sposób skonstruowane, że tak naprawdę może nimi być każdy, kto w podstawówce przeżył swoją pierwszą miłość. Trudno powiedzieć, w jakim są wieku. Może mają dziesięć lat? W każdym razie nie buntują się jeszcze. I to jest właśnie w tym tekście najfajniejsze: uczucie Niny i Paula jest takie czyste. I ten tekst z tego powodu jest wyjątkowy, bo kończysz go czytać i zastanawiasz się: "Ale gdzie jest problem?".
Może ma jakieś drugie dno?
A.M.: Tekst jest zwyczajnie przyjemny. Oczywiście pojawiają się problemy, ale rangi pierwszego pocałunku, wstydliwych spojrzeń czy tajemnicy, jaką ma się przed rodzicami. Nina i Paul to normalne dzieciaki. Rodzice Niny są farmerami, ojciec Paula jest kierowcą ciężarówki.
Ł.Ch.: Nina i Paul mają zwyczajne jak na swój wiek problemy: chłopak na przykład, chcąc polatać sterowanym samolotem, musi dostać czwórkę z wybranego przedmiotu. Ale oczywiście ich problemy tylko z naszego punktu widzenia wydają się banalne. Jak się było dzieciakiem, to przeżyty zawód miłosny był naprawdę wielką tragedią.
Pamiętacie jeszcze swoje pierwsze miłości?
A.M.: Pierwsza miłość kojarzy mi się ze szturchańcami i przedrzeźnianiem obiektu swoich westchnień. Bo przecież - "kto się czubi, ten się lubi". Pamiętam z podstawówki, że byłam zaczepiana przez chłopców, ale nie pozostawałam im dłużna. Mówi się wtedy coś innego, ale tak naprawdę myśli, by nie przestawali zwracać na ciebie uwagi. Spotkanie pierwszej miłości po latach to prawdziwe wow! Ale właśnie dlatego, że było to takie niewinne uczucie.
Ł.Ch.: Nie było pikantnie, ale oczywiście, że pamiętam swój pierwszy pocałunek! Jak w przypadku Niny i Paula, trwały wakacje. Spędzałem je nad morzem. To był czas pierwszych dyskotek i tańców przytulańców. I pierwsze próby zaimponowania dziewczynie, więc plotło się jakieś głupstwa. Wymyślało...
Już wtedy popisywałeś się talentem aktorskim?
Ł.Ch.: Chyba wszyscy mieli taki dar.
Podobno pierwsza miłość ma wpływ na nasze dalsze życie.
A.M.: Pewnie tak jest, bo uczymy się wtedy kochać. Zakochujemy się szybko, ale nie trwa to zbyt długo. To chyba takie przedbiegi do prawdziwej miłości.
Ł.Ch.: Racja. Bo gdybym wtedy jej nie pocałował, może nie miałbym teraz żony i dzieci? Zdobyłem w ten sposób doświadczenie.
No właśnie, miłość nastolatków bywa niezwykle żarliwa, ale krótka, szybka. A czy to uczucie, jakie zrodziło się pomiędzy Niną i Paulem, zakończy się inaczej?
A.M.: Nic nie powiemy... Zapraszamy na spektakl.
Jak ten tekst został przyjęty w czasie czytań scenicznych - publiczność miała już szansę go usłyszeć.
A.M.: Młodzieży się spodobał, choć przyznaję, że miałam pewne obawy, czy gimnazjalista albo licealista go czasem nie wyśmieje. Ale stało się inaczej. Potraktowali historię poważnie. Byli żywo zainteresowani.
Ł.Ch.: Dorośli z kolei się wzruszali, chyba wspominali stare czasy. Wszyscy jednak, bez względu na wiek, wychodzili z czytań uśmiechnięci. Bo to naprawdę przyjemna historia, bez żadnej patologii. Nie ma teraz takich wiele.
Cały czas zastanawia mnie adresat tego spektaklu. Bo czy dzisiejszy nastolatek rzeczywiście kocha tak jak Nina i Paul?
A.M.: Myślę, że dziś też jest mnóstwo takich osób.
Ł.Ch.: Odczuwa się podobnie, więc chyba czasy, w jakich osadzimy bohatera, nie mają znaczenia. Okoliczności się zmieniają, ale emocje nie. Tak samo kochali ludzie 100, 50 czy 20 lat temu.
Nastolatek przygotowuje się do roli dorosłego, a to ciężka praca. Jak Wy przygotowujecie się do swoich nowych ról?
Ł.Ch.: Profesor Wojciech Malajkat powiedziałby: "Bierzesz duży gar wody, wrzucasz tam marchew, ziemniaki, por, trochę mięska i na koniec doprawiasz". I tak jak zupę, robi się rolę... A tak serio - to jest proces.
Nie robicie nic specjalnego? Nie szukacie wynurzeń nastolatków na forach, nie rozpytujecie nieletnich znajomych?
Ł.Ch.: To nie jest takie trudne, bo każdy - przynajmniej mam taką nadzieję - przeżył coś takiego. Ma za sobą pierwszą miłość. Niemniej granie sztuki dla dzieci jest zawsze dużym wyzwaniem.
Wolicie grać dorosłych czy dzieci, młodzież?
Ł.Ch.: Trudno powiedzieć. Każda rola jest ważna.
A.M.: Ja lubię, jak jest różnorodnie: raz Elvis, innym razem znerwicowana żona albo Kura...
rozmawiała Monika Nawrocka-Leśnik
- "Nina i Paul" Thilo Refferta
- reżyseria: Jerzy Moszkowicz
- scenografia: Jakub Psuja
- kostiumy: Angelina Janas-Jankowska
- prapremiera: 23.04, g. 18
- Scena Wspólna
- spektakl powstaje w koprodukcji Centrum Sztuki Dziecka i Teatru Nowego