Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Nie po drodze z bohaterami

 - To niesłychanie dziwne, że nie wiemy, jak wyglądała osoba, która elektryzowała Poznań, o której z racji jej działalności, pracy dziennikarskiej i niepasującego do ówczesnych standardów stylu życia mówiono w różnych kręgach - opowiada Lucyna Marzec*, kuratorka wystawy "Bez kompromisów! Julia Woykowska w XIX-wiecznym Poznaniu", którą można oglądać w Bramie Poznania.

. - grafika artykułu
Lucyna Marzec, fot. Łukasz Gdak

Trudno oprzeć się zaproszeniu do salonu poznańskiej Wiosny Ludów. A kto nie lubi takich klimatów, poczuje się jak w supermodnym lofcie. Siadamy na nowoczesnej sofie, a stos poduszek znów przenosi nas do dawnych wnętrz.

Każda poduszka ozdobiona jest podobizną znanych poznańskich działaczy i artystów XIX wieku. Tylko na niektórych nie ma twarzy, są zamazane, nie wiadomo, kogo przedstawiają. To tak, jak z portretem bohaterki wystawy. Naprzeciw wejścia na wystawę znajduje się praca współczesnej artystki i poetki Bianki Rolando. Widzimy na niej portret kobiety z odległej epoki. Ale jej twarz jest zamazana: podobnie jak pamięć o Woykowskiej i jej wizerunek - nie do odgadnięcia. I pod nim słowa pani Julii: "Idę sobie zawsze drogą prostą, nienawidzę złych całym sercem, całym sercem kocham poczciwych, gardzę połowicznością... To niesłychanie dziwne, że nie wiemy, jak wyglądała osoba, która elektryzowała Poznań, o której z racji jej działalności, pracy dziennikarskiej i niepasującego do ówczesnych standardów stylu życia mówiono w różnych kręgach. Z podziwem lub wręcz przeciwnie - z przyganą. Nie zachowała się żadna podobizna Julii Woykowskiej!

Sporo jednak o niej wiemy. Pani szczególnie zainteresowała się Woykowską, i to już dobrych kilka lat temu. Dlaczego właśnie nią?

Przejrzałam w Wielkopolskim Słowniku Biograficznym życiorysy pisarek i Woykowska po prostu mnie zafascynowała. Opisałam więc jej życie i twórczość w Wielkopolskim Słowniku Pisarek. Początek życiorysu przedstawiał się dość typowo - urodzona w 1816 roku, w skromnej rodzinie o szlacheckim rodowodzie, gruntownie wykształcona, podjęła najpierw pracę guwernantki na dworach. "Od natury obdarzona była niezwykłą bystrością rozumu i chęcią zdobycia jak najobszerniejszej wiedzy" - napisze jej przyjaciel Jan Nepomucen Gniewosz. I wszystko się zgadza. Ta pasja towarzyszyła jej przez całe życie. Chciała też dzielić się wiedzą z innymi. Założyła w Poznaniu szkołę dla dziewcząt z nowoczesnym programem nauczania, ale żywot tej placówki był krótki - władze pruskie zdecydowały o zamknięciu szkoły. Dla Woykowskiej nie był to bynajmniej rozdział zamknięty, bo później  wiele publikacji poświęciła edukacji - była autorką elementarzy, popularnych wierszy i powiastek dla dzieci o polskiej historii. Jednak jej prawdziwym żywiołem było dziennikarstwo. I to bardzo zaangażowane.

Poznań był w latach 30. i 40. XIX wieku bardzo żywym ośrodkiem wymiany myśli, dyskusji, ścierających się poglądów.

Woykowska - wtedy jeszcze Molińska - rozpoczęła współpracę z liberalnym "Tygodnikiem Literackim", założonym w 1838 roku przez takie znane postacie, jak Józef Łukaszewicz, Antoni Popliński i jej późniejszy towarzysz życia Antoni Woykowski. Pismo mogło poszczycić się wieloma znakomitymi autorami. Swoje artykuły zamieszczali w nim m.in. Karol Libelt, Józef Ignacy Kraszewski, Ryszard Berwiński, Edward Dembowski. Woykowska znalazła się więc w doborowym gronie. Na wskroś przesiąknięta ideami Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, w swych artykułach, recenzjach, komentarzach redakcyjnych  w sposób jednoznaczny przedstawiała swe radykalne poglądy. Położenie ludu było najważniejszym tematem, który podejmowała w publicystyce i wierszach. Piętnowała wyzysk, niedostateczną troskę o edukację, brak zainteresowania warunkami życia ludu. Widziała przepaść dzielącą go od warstw uprzywilejowanych. Nie po drodze było jej zarówno z romantycznymi bohaterami, jak i zwolennikami pracy organicznej. Nie była przekonana nawet  do tak sztandarowych  przedsięwzięć, jak Bazar czy Towarzystwo Naukowej Pomocy. Wielkiego  mecenasa kultury Edwarda Raczyńskiego scharakteryzowała w złośliwym wierszyku:

Ja dał na Xięcia, ja na pasterza,

Jam dał na szkołę ojczystą,

Narodowego ja żywię zwierza,

Jam wodę sprowadził czystą.

Cenzura zareagowała, nie doszło do publikacji wiersza. Taki był ogólnie stosunek Woykowskiej do działań arystokracji.  Nie szczędziła też słów krytyki przywódcom Wiosny Ludów, m.in. Ludwikowi Mierosławskiemu. Nie ograniczała się tylko do dziennikarskich polemik. Aby bronić przed więzieniem Jakuba Krauthofera-Krotowskiego, który proklamował słynną Rzeczpospolitą Mosińską, udała się do Berlina!

Dla nas Woykowska jest przede wszystkim jedną z pierwszych polskich emancypantek.

I bardzo słusznie. Jej sposób bycia, odwaga w głoszeniu poglądów, domaganie się równych praw dla kobiet, dostępu do edukacji, dzielenia obowiązków rodzinnych w zupełności wystarczają, by obdarzyć ją tytułem jednej z najbardziej świadomych i konsekwentnych obrończyń kobiet. Nie ceniła drogi, jaką obrała np. Emilia Sczaniecka. Uznana polska emancypantka Narcyza Żmichowska tak ją scharakteryzowała: "Jedyna wykształcona z kobiet naszych, co próbowała nie tylko umysłową, ale i obyczajową, i kostiumową zaprowadzić u nas emancypację - ale też jedyna, co umiała dla ludu o ludowych pisać sprawach".

Woykowska, oprócz wielu publikacji dotyczących tej problematyki, jest autorką wierszy, które Oskar Kolberg zaliczył do twórczości ludowej...

Były to proste, ale bynajmniej nie sentymentalne utwory. Zarzucano nawet  Woykowskiej, że zachęca w nich lud do buntu. A melodię do jednej z piosenek skomponował Antoni, mąż Julii (chociaż dla wielu współczesnych był to budzący zgorszenie tzw. wolny związek), człowiek wielu talentów: wydawca niejednego tytułu prasowego, autor, księgarz, błyskotliwy gospodarz salonu literackiego, który razem z Julią prowadził w Poznaniu. Człowiek ideowy, który wymarzonym działaniom poświęcił cały swój majątek. Na skutek tego Woykowscy cierpieli i niedostatek... To niesłychanie smutna historia...

Zwiedzający wystawę zwrócą z pewnością też uwagę na zamieszczony w "Tygodniku Literackim" opis zakładu dla obłąkanych w Owińskach. To niemal reportaż.

Bardzo ciekawy tekst, w którym Woykowska pisze o społecznych uwarunkowaniach chorób psychicznych. Przyczyny widzi m.in. w położeniu społecznym, biedzie, braku edukacji, zabobonach. A terapię w rozmowach i pracy. Była więc w tych poglądach na psychiatrię bardzo nowoczesna. Powiedzieć można - współczesna.

Wystawie, bardzo ciekawie zaaranżowanej przez Igę Kucharską i Martynę Wilner, towarzyszą interesująco pomyślane warsztaty.

Ich uczestnicy zastanawiają się nad rolą krytyki, kompromisów, postaw życiowych z odwołaniem do pełnego dramatów, ale i sukcesów życiorysu Julii Woykowskiej. Jej działalność stanowi wyrazisty początek niełatwej drogi kobiet do uzyskania równych praw we wszystkich dziedzinach życia. Prace, które powstają w ramach tych warsztatów, będą stanowić dalszy ciąg wystawy.

rozmawiała Grażyna Wrońska

*Lucyna Marzec - pracuje w Instytucie Filologii Polskiej UAM na stanowisku adiunkta. Autorka monografii Po kądzieli. Gatunki pisarstwa feministycznego Jadwigi Żylińskiej i edycji Listów Kazimiery Iłłakowiczówny do siostry Barbary Czerwijowskiej , współredaktorka kilku tomów zbiorowych m.in. Wielkopolskiego alfabetu pisarek. Prowadzi zajęcia na polonistyce, filmoznawstwie i podyplomowych gender studies.

  • Wystawa "Bez kompromisów! Julia Woykowska w XIX-wiecznym Poznaniu"
  • Brama Poznania - Śluza Katedralna
  • czynna do 24.06

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018