Kim jest tytułowa Wera V.?
Wojtek Wiński: Dość anonimową, samotną kobietą z Hamburga, która znalazła się w okresie II wojny światowej w Poznaniu. Informacje o niej pochodzą jedynie z jej osobistej korespondencji,
zgromadzonej w postaci około stu kartek pocztowych, z matką Elizą pozostałą w Hamburgu.
Ewa Kaczmarek: Kim była naprawdę, nie wiemy. Korespondencja zachowana w zbiorach Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu jest imponująca, ale nie przynosi na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Wera była młoda, mocno związana z matką, dość pedantyczna, odrobinę neurotyczna. Lata okupacji spędziła w Poznaniu, pracując w Stowarzyszeniu Rolników Kraju Warty i zmagając się z trudami wojennej rzeczywistości. W skierowanych do matki wiadomościach pojawiają się opisy życia codziennego, troska o los bliskich pozostawionych w Hamburgu. Tym, co jednak szczególnie intryguje jest pewien szczególny ton tej korespondencji, świadczący o totalnym braku zaangażowania w wojenny konflikt i wielką historię.
Czyli istniała naprawdę...
W.W.: Jeśli zaufamy pocztówkom, to odpowiedź brzmi - tak, Wera V. rzeczywiście istniała. Z nieznanych powodów, prawdopodobnie w wyniku decyzji administracyjnych, została oddelegowana do pracy w urzędzie niemieckim w Poznaniu. Jednakże te strzępy informacji zawarte w pocztówkach skłaniają bardziej do domysłów kim była Wera V. niż do jej opisu.
E.K.: Ta korespondencja to zagadka, pełna niedopowiedzeń i białych plam. Siłą rzeczy, Wera jest przez nas po części wyczytywana z tych kartek, po części wymyślana. Nie tworzymy teatru dokumentalnego, który skupia się na eksponowaniu archiwalnej wartości tego znaleziska. Zależy nam raczej na tym, by rzeczywiste postaci i realia zamienić w metaforę, otwierając w ten sposób perspektywę na interesujący nas problem: życia, które chce pozostać zwykłe i normalne, obojętne wobec globalnych problemów i niesprawiedliwości.
Historia hitlerowskiej okupacji nie gra w spektaklu pierwszych skrzypiec?
W.W.: Hitlerowska okupacja jest tłem wydarzeń, ważnym kontekstem, ale nie jest głównym tematem spektaklu. Interesuje nas Wera - poddajemy ją analizie, próbujemy postawić się w jej położeniu, ocenić jej postawę - staramy się ją zrozumieć aby oskarżyć, bronić, usprawiedliwić czy może wybaczyć. W ten sposób dokonujemy swoistej autorefleksji: na ile jesteśmy do Wery V. podobni lub od niej odmienni.
E.K.: Dla mnie istotne jest to, że żyjemy dziś w dość podobnych okolicznościach, co Wera. Choć czasy się zmieniły, wojna znów staje się pokojem, pewnym stanem umysłu, który się mimochodem obserwuje i oswaja. To niebezpieczne i zatrważające.
Jak Państwo oceniają bohaterkę i jej "strategię przetrwania"?
W.W.: Jeśli chodzi o przygotowanie spektaklu to staramy się unikać własnych, indywidualnych ocen. Tworzymy przestrzeń możliwych interpretacji, stawiamy pytania i zastanawiamy się nad odpowiedziami. Oczywiście posiadam własną opinię na temat Wery V. ale nie chciałbym jej w tym miejscu prezentować.
E.K.: Zgadzam się z Wojtkiem. Nie chcemy spektaklu z tezą. Wolimy widzów zaprosić do refleksji. Na etapie scenariusza tak konstruowałam historię, by możliwy był dialog dwóch postaw - tej upominającej i oskarżającej oraz tej, która bierze Werę w obronę.
Na scenie oprócz pani pojawi się także Piotr Zawadzki. Kogo Państwo zagrają?
E.K.: Na scenie pojawiają się kobieta i mężczyzna. Ona szuka odpowiedzi na pytanie, kim była Wera, wchodzi w jej emocje, ma swój kobiecy świat. On jest rodzajem demonicznego podszeptu, który nieustannie przypomina o toczącej się za oknami wojnie, próbuje ją w ten konflikt uwikłać. Taki rozdział postaci trochę też przypomina o tym, czym wojna jest dla kobiet, a czym bywa dla mężczyzn.
W.W.: Może to trochę skomplikowane, ale zagrają wspólnie jedną postać: osobę próbującą wcielić się w sytuację Wery V., próbującą drogą wyobraźni odnaleźć wśród wielu niedomówień najbardziej przekonującą wersję możliwych wydarzeń.
I opowiedzą linearną historię Wery V.?
W.W.: Opowiedzenie linearnej historii jest w przypadku Wery dość trudne - więcej o niej nie wiemy niż wiemy. Spektakl jest próbą dopisania sytuacji i wydarzeń w miejsce brakujących informacji.
E.K.: Perspektywa czasowa tej korespondencji ma ściśle określone ramy. Cezurą stają się lata 1941-44. Stemple pocztowe dodatkowo ją porządkują. W spektaklu jednak ten rygor historii łamiemy i zmieniamy chronologię korespondencji w logikę wyobraźni i pamięci. Chcemy wejść pod powierzchnię tej codzienności, by odkryć jej prawdziwy nerw i ten rodzaj niepokoju, który objawiał się w życiu zwykłego człowieka w dalekich od normalności czasach.
Czeka nas jakaś rewolucja czy będzie to historia podana w tradycyjny sposób?
W.W.: Nie wiem jak zdefiniować "tradycyjność" we współczesnym teatrze. Spektakl rozgrywa się w klasycznej przestrzeni teatralnej, aczkolwiek w ciekawej, otwartej formie.
E.K.: Podana w sposób emocjonalny i osobisty.
Rozmawiała Monika Nawrocka-Leśnik
- "Wera V."
- scenariusz: Ewa Kaczmarek
- reżyseria: Wojciech Wiński
- Scena Nowa CK Zamek
- premiera: 25.11, g. 18.30
- bezpłatne wejściówki do odbioru w punkcie info