Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Musi zaiskrzyć

Rozmowa z Agatą Siwiak o artystycznych rewolucjach w terenie.

Agata Siwiak. Fot. A. Olejniuk - grafika artykułu
Agata Siwiak. Fot. A. Olejniuk

Jest pani pomysłodawcą szalonego i wywrotowego przedsięwzięcia "Wielkopolska: Rewolucje". Jak się narodził?

Bardzo potrzebowałam zmiany w mojej strategii kuratorskiej - wcześniej byłam kuratorką i produkowałam głównie festiwale w dużych miastach. Zawsze ważne było dla mnie zaangażowanie społeczne, myślenie o sztuce jako o narzędziu, które może wpływać na rzeczywistość. W pewnym momencie poczułam, że chcę wejść w realia tego, co mnie dotyka, w relacje artystyczne z nieprofesjonalistami, z ludźmi, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia. Chciałam spotkać ich z twórcami, których cenię. Na Europejskim Kongresie Kultury, gdzie byłam kuratorką programu performatywnego, poznałam Agatę Grendę, świeżo mianowaną dyrektorkę departamentu kultury UMWW, która zaproponowała mi współpracę. Chciała, żebym zrobiła coś w Wielkopolsce, biorąc przy tym pod uwagę małe miejscowości. To właśnie te małe miejscowości mnie zafascynowały. Wiedziałam już wtedy, że na pewno nie interesuje mnie robienie tam festiwalu-desantu, gotowych projektów z dużych miast.

Jak wyglądają przygotowania do "Rewolucji"? Kto wchodzi w skład takiego "dream teamu"?

To praca całoroczna - przygotowania do premier poszczególnych projektów trwają od miesiąca do kilku miesięcy. Ważną rolę odgrywa zespół Budzika Kulturalnego (programu przygotowanego przez UMWW, w ramach którego są realizowane Rewolucje) pod kierownictwem Małgorzaty Kempy, który wspiera mnie w realizacji umów, rozlicza projekt, dba o rozmaite i bardzo liczne urzędowe procedury. Ale w terenie pracuje ze mną na stałe tylko jedna osoba - Angelika Topolewska. Czasami to praca od rana do nocy, bez wolnych weekendów, bo przecież jednocześnie toczy się kilka projektów w różnych miejscach. Niezwykle ważni są lokalni partnerzy, aktywiści - bez nich nie zrobilibyśmy nic. Bardzo często ci ludzie pracują całkiem pro publico bono. Świetnym tego przykładem jest zaangażowanie mieszkańców Zarzewa w realizację projektu Świetlicy Kultury zaprojektowanej przez Pawła Grobelnego. Gdyby nie trzytygodniowa nieustanna praca mieszkańców tej wsi, nie byłoby tego przedsięwzięcia.

Jakie inne trudności niesie ze sobą ten program?

Wybór ludzi do pracy, bo spotykam wiele wspaniałych grup, a tylko kilka mogę zaprosić do Rewolucji. Na pewno dużą odpowiedzialnością jest zestawienie artystów i społeczności. Czasami jest to działanie zupełnie intuicyjne. Tak było w ubiegłym roku w przypadku Mikołaja Mikołajczyka, który nie pracował wcześniej ze starszymi ludźmi. Poczułam, że między nimi może zaiskrzyć i się udało. Podobnie zresztą było z Michałem Borczuchem ze Starego Teatru w Krakowie oraz dziećmi z Domu Dziecka w Szamocinie. Rewolucje to także projekt, w który wpisane są ogromne emocje - bywa przecież, że wchodzimy w trudne przestrzenie - weźmy choćby projekt z paniami osadzonymi w Areszcie Śledczym w Lesznie, w którym pracował wraz z zespołem znakomity reportażysta, szef Dużego Formatu Gazety Wyborczej, Włodzimierz Nowak.

Czy artyści chętnie podejmują takie wyzwania? Dlaczego decydują się na wzięcie udziału w "Rewolucjach"?

To artyści uwielbiający ludzi i eksperymenty. Gotowi zaryzykować. Dla większości z nich taka praca to nieznany teren. To doświadczenie zmienia ich. Co ważne i wspaniałe, wielu dalej zamierza współpracować ze swoimi "rewolucyjnymi" zespołami, już poza programem, którego jestem kuratorem: Marcin Masecki z Orkiestrą OSP w Słupcy, Janusz Orlik z Kołaciankami, Mikołaj Mikołajczyk z chórem Wrzos z Zakrzewa, Michał Borczuch z dziećmi z Szamocina, Antoni Beksiak z muzykantami z Biskupizny...

Znani artyści pracują z mieszkańcami małych miejscowości, a nie przyjeżdżają tylko na gościnne występy... Odważnie.

Założyłam sobie, że w każdy eksperyment wpisana jest klęska. I zawsze może się zdarzyć tak, że jakaś relacja nie zaiskrzy. Bywa, że na początku pracy towarzyszy nam nieufność, czy po prostu dystans, ostrożność. Bywa, że artysta i społeczność oczekują czegoś innego. Mikołaj Mikołajczyk wymyślił kiedyś, że się rozbierze do naga w spektaklu... Ważne jest to, żeby projekt był wynegocjowany ze społecznością. I jeżeli dla nich ta wspomniana nagość nie jest problemem, to ok. Ale jeśli jest, to należy mediować.

Czy z któregoś ze zrealizowanych projektów w ramach "Rewolucji" jest pani szczególnie zadowolona?

To bardzo różne projekty... Każdy jest ważny z innego powodu.

Czyli jest to przedsięwzięcie bardziej społeczne niż artystyczne?

Nie, to jest projekt w równej mierze społeczny, co artystyczny. Gdyby projekt miał wymiar jedynie społeczny, to nie zapraszałabym do współpracy twórców, dla których artystyczny eksperyment jest tak istotny. I ja nie byłabym tu potrzebna. Jestem kuratorką, a nie animatorką i społeczniczką, choć podczas pracy przy Rewolucjach trochę się nimi stałam... Ale to nie jest mój background.

Rozumiem, że to jeszcze nie koniec "Rewolucji"?

Urząd Marszałkowski powierzył mi także edycję 2014. Póki co mam zaplanowaną część performatywną. Z przyjemnością zdradzę kilka nazwisk, bo to naprawdę fantastyczny zespół twórców: Weronika Szczawińska, Wiktor Rubin w zespole z Jolantą Janiczak i Cezarym Tomaszewskim oraz Wojtek Ziemilski w tandemie z Romanem Pawłowskim.

A gdzie tym razem pojedziecie?

Miejsca i społeczności są wciąż jeszcze w fazie poszukiwań. Póki co mogę jedynie zdradzić, że wraz z Wojtkiem Ziemilskim i Romanem Pawłowskim wyprawimy się do wsi Rozdrażew pod Krotoszynem, gdzie działa wspaniała biblioteka i kółko astronomiczne. Są też plany związane z Jarocinem - Weronika Szczawińska chce zrobić spektakl, który zmierzy się z historią Polski opowiedzianą w kontekście tamtejszego festiwalu; to było miejsce równie rewolucyjne co Gdańsk i Szczecin!

Rozmawiała Monika Nawrocka-Leśnik

"Wielkopolska: Rewolucje" - program społeczno-artystyczny Samorządu Województwa Wielkopolskiego realizowany od 2012 r., w ramach którego awangardowi twórcy pracują z lokalnymi społecznościami, tworząc wspólnie spektakle, pokazy peformatywne, koncerty.

Agata Siwiak - rocznik 1974. Kulturoznawczyni, kuratorka i producentka projektów teatralnych i interdyscyplinarnych dla instytucji pozarządowych i publicznych. W 2012 r. Samorząd Województwa Wielkopolskiego uczynił ją kuratorką programu społeczno-artystycznego Wielkopolska: Rewolucje, który w 2013 r. przyniósł jej nominację do Paszportów Polityki.