Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Hity i unikaty

O wydarzeniach, których na Transatlantyku przeoczyć nie wolno, mówi Jacek Sobczyński*, współtwórca programu festiwalu.

. - grafika artykułu
Jacek Sobczyński, fot. W. Wylęgalski

Przeglądam program festiwalu i z przerażeniem stwierdzam, że znów trzeba będzie wybierać, z wielu rzeczy świadomie zrezygnować, bo wszystkiego na Transatlantyku zobaczyć się nie da...

To chyba dobrze? Ja się cieszę, stojąc po drugiej stronie, bo tak właśnie miało być.

W takim razie, których filmów, spośród planowanych 150, na pewno byś nie odpuścił?

To najgorsze pytanie, jakie mogłaś mi zadać (śmiech). Bo to jest dla programmera pytanie w stylu: "Kochasz bardziej mamę czy tatę?".

Jestem pewna, że masz w głowie swoją pierwszą trójkę, swoje tegoroczne "The best of ". Zdradzisz je?

No dobrze, spróbuję. Ale nie będę polecał filmów najgłośniejszych, bo na pewno i tak pójdą na nie tłumy. Polecę filmy, które mogą przejść w programie niezauważone. Bardzo się cieszę, że pokażemy podczas Transatlantyku Miłość, jeden z nielicznych polskich filmów w programie tegorocznego festiwalu, dokument Filipa Dzierżawskiego poświęcony legendarnej, yassowej grupie Miłość, którą tworzyli: Leszek Możdżer, Tymon Tymański, Mikołaj Trzaska i nieżyjący już Jacek Olter. Na pewno jeden (a może i więcej) z członków zespołu pojawi się na festiwalu. To rewelacyjny film mówiący nie tylko o Miłości jako o zespole, który wstrząsnął sceną yassową lat 90., ale także o czterech skrajnie rożnych osobowościach artystycznych, które w tym zespole współpracowały. To jednocześnie ciekawy portret alternatywnej sceny lat 90. i opozycji muzyka jazzowa - muzyka yassowa, romantycy kontra klasycy. Zdaję sobie sprawę, że kategoria "dokument" zniechęca zaraz na wstępie 80 procent widzów, ale to film naprawdę fascynujący, fantastycznie opisujący Polskę, którą jeszcze pamiętamy. Jeden z lepszych dokumentów ostatnich lat zostanie pokazany w ramach sekcji "Transatlantyk Art". Na pewno też zajrzę przynajmniej na jeden z pokazów z cyklu "Poza gatunkiem". To będzie niszowe kino o superbohaterach, którzy nie do końca są super. O herosach, którzy nie do końca chciałabyś, żeby Cię uratowali (śmiech). I film, na który - mimo wielu obowiązków na festiwalu - na pewno się wybiorę, bo to mój ulubiony thriller wszech czasów - Pojedynek na szosie Stevena Spielberga. Walczyłem jak lew, by pokazany został w sekcji "Kino Drogi. Skoda. Wiesz, co dobre!". Ten film niesamowicie trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej sekundy. Widziałem go raz w życiu, kiedy byłem bardzo mały, w telewizji. Cieszę się, że teraz zobaczę go na dużym ekranie.

Czego brakowało Ci w programie Transatlantyku w latach ubiegłych, a co teraz - jako programmer - masz szansę zrealizować?

Trochę brakowało mi kina gatunku. Jestem fanem horroru, s.f., kina kryminalnego, sensacyjnego. Być może w tym kontekście nie jestem dobrym widzem festiwalowym, bo wiadomo, jakie filmy przeważają na festiwalach (śmiech). Nie w takim stopniu, jakbym chciał, ale udało mi się w tym roku kilka tytułów przeszczepić do "Panoramy" i do kilku innych cykli. Mam nadzieję, że widzowie poczują ten miły dreszczyk na seansach...

Od czego zaczęliście konstruowanie tegorocznego programu?

Od hitów, bo wiadomo, że o nie trzeba się starać najdłużej. To jest zresztą normalna procedura każdego festiwalu filmowego na świecie: zaczynamy od hitów, zaproszenia najważniejszych gości, od budowania najważniejszych sekcji. Starania o Pietę na przykład, która wygrała festiwal w Wenecji, a którą pokażemy w sekcji "Panorama", rozpoczęliśmy zaraz po zakończeniu ubiegłorocznego festiwalu, czyli już we wrześniu 2012 r. Tak naprawdę wtedy rozpoczął się Transatlantyk 2013. Konstruowanie programu festiwalu polega w dużej mierze na jeżdżeniu po innych festiwalach i wynajdywaniu na nich ciekawych, wartościowych i nagradzanych tytułów, po które od razu zresztą ustawia się kolejka polskich dystrybutorów, gotowych wprowadzić film do kin. Jeśli wiemy, że takie filmy, jak Pieta czy Pozycja dziecka, które wygrały festiwale w Wenecji i Berlinie, zostały kupione, porozumiewamy się z dystrybutorem, na jakich zasadach moglibyśmy je pokazać na naszym festiwalu. I dla nas, i dla dystrybutora jest to wyróżnienie. Dla nas, bo mamy świetny film jako gwóźdź programu, dla niego - bo potem może w reklamach pochwalić się, że ten oto film był pokazywany w głównym programie festiwalu Transatlantyk. W ten sposób udało nam się pozyskać do programu kilka premier ogólnopolskich. Jako pierwsi pokażemy filmy Królowie lata i Najlepsze najgorsze wakacje oraz wojenny obraz Twice Born z Penelope Cruz. Po festiwalu trafią do dystrybucji.

A które z filmów nie pojawią się na ekranach kin w Polsce, zobaczymy je tylko na festiwalu?

Część dokumentów, kilka filmów z sekcji "Sundance" - to są absolutne unikaty. Sundance to festiwal, który daleko wykracza poza bycie sezonową sensacją oraz rzeczą dla wtajemniczonych, bo skoro Bestie z południowych krain, które wygrały Sundance, stanęły do walki o Oscary, to znaczy, że dzieje się na Sundance coś wielkiego. Nie jest to już tylko festiwal, na którym zaczynali Quentin Tarantino, Kevin Smith czy Jim Jarmusch. Sundance już teraz promuje trendy. Pokażemy głównie filmy z tego roku i jeden, dwa tytuły z ubiegłej edycji tej imprezy. Dotkniemy Sundance z bardzo wielu różnych stron, pokażemy wszystkie jego oblicza - poczynając od kina masowego, a na dokumentach zaangażowanych kończąc. Warto wspomnieć, że sekcja sundance'owa powstaje przy współpracy z amerykańskimi twórcami tego festiwalu.

Czego nie udało się ściągnąć do Poznania?

Nie udało się poszerzyć sekcji "Sundance", część tytułów niestety musiała wypaść. Oczywiście świetnie byłoby moc pokazać na Transatlantyku np. Życie Adeli, które wygrało tegoroczne Cannes, ale nie możemy mieć wszystkiego. Mamy zwycięzców z Berlina i Wenecji, nie czujemy się gorsi.

A kino polskie? Od początku nie miało swojej sekcji na Transatlantyku.

Gdyby powstała sekcja "Nowe kino polskie", nie bardzo mielibyśmy co w niej pokazać, ponieważ Transatlantyk odbywa się w sierpniu, a we wrześniu jest już festiwal w Gdyni, który z założenia ma być i jest wielkim świętem polskiego kina. Nie dziwiłbym się wcale dystrybutorom ani samym twórcom, gdyby nie chcieli pokazać swojego filmu u nas, tylko czekali do Gdyni. Pokażemy jednak dwa, trzy polskie filmy, w tym m.in. dokument Joanna o kobiecie walczącej z rakiem, do którego muzykę napisał twórca i szef Transatlantyku Jan A.P. Kaczmarek.

Rozmawiała: Sylwia Klimek

*Jacek Sobczyński - rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa na UAM, kilka lat pracował w "Głosie Wielkopolskim", pisał o filmie, relacjonował m.in. dwie pierwsze edycje Transatlantyku. Był członkiem ostatniego składu redakcyjnego miesięcznika "Film", współpracował z pismami "Przekrój" i "K MAG". Od kilku miesięcy współtworzy zespół ds. programowych festiwalu Transatlantyk. Mieszka w Warszawie.