Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Ula zaśpiewała dzieciom

Muzykę teatralną dla dzieci wykonała w środę podczas specjalnego koncertu w CK Zamek Urszula Dudziak. Występ, zatytułowany "Ula ma ul", był częścią Biennale Sztuki dla Dziecka.

. - grafika artykułu
fot. Piotr Bedliński

Chłopiec i siedząca obok dziewczynka kołyszą się na swych krzesłach do rytmu, ale już kawałek dalej inni dwaj chłopcy kręcą się ewidentnie zniecierpliwieni; ktoś wstaje, żeby lepiej widzieć; ktoś przedziera się wzdłuż całego rzędu do mamy, na kolana; ktoś szuka pod krzesłem wiatraczka, który spadł na ziemię; ktoś pokrzykuje do siedzącego kilka metrów dalej kolegi... Tak, śpiewanie koncertów dla najmłodszej publiczności nie jest rzeczą łatwą. Zwłaszcza, gdy nie śpiewa się dziecięcych przebojów.

Inna sprawa, że ten nieustany ruch i szmer chyba nie przeszkadzają w słuchaniu. No i dodajmy, że na sali jest też dorosła publiczność, która odbiera koncert w bardziej konwencjonalny sposób. Czy bardziej uważnie? Nie odważę się zgadywać. W takich okolicznościach w środowy wieczór w Sali Wielkiej CK Zamek Urszula Dudziak zaśpiewała w ramach Biennale Sztuki dla Dziecka.

Wielka dama

Dudziak to artystka, której rodzicom przedstawiać nie było trzeba, dla dzieci jej wybitne osiągnięcia były pewnie mniej ważne niż to, co tu i teraz proponowała im z biennalowej sceny. Dla porządku przypomnijmy, że to niewątpliwie pierwsza dama polskiego jazzu, doświadczona współpracą z największymi, również w ojczyźnie jazzu. Nagrywała i koncertowała m.in. z orkiestrą Gila Evansa, Bobby McFerrinem, Krzysztofem Komedą, Michałem Urbaniakiem, Archie Sheppem - by wymienić tylko kilka przykładów. Jest niekwestionowaną sceniczną osobowością o wielkich możliwościach głosowych i wielkiej przeszłości.

Biennale Sztuki dla Dziecka, jako się rzekło, stawia poważne wymagania nie tylko słuchaczom, ale i wykonawcom. Artystka zdecydowała się więc poddać niemałemu eksperymentowi, jaki zaproponowali jej organizatorzy i oprzeć repertuar wieczoru na tematach muzycznych, znanych publiczności z dotychczasowej wieloletniej pracy Centrum Sztuki Dziecka. Były to, finezyjne i interesujące, ale zapewne niełatwe w odbiorze dla niedoświadczonych słuchaczy, kompozycje Krzesimira Dębskiego, Zbigniewa Kozuba, Jerzego Satanowskiego, Rafała Zapały, Jacka Skowrońskiego.

Oni wszyscy

Na początku na scenie, a właściwie pod sceną pojawił się z krótką zapowiedzią Jerzy Moszkowicz, szef Centrum Sztuki Dziecka. Swego rodzaju słowne wprowadzenie do koncertu / spektaklu wykonał jego reżyser Zbigniew Rudziński. Głos zabrał wreszcie, pełniący rolę narratora, Zbigniew Grochal - no i popłynęła muzyka.

Na scenie obok wokalistki pojawił się kwintet instrumentalistów pod wodzą cenionego pianisty (tu z akordeonem w rękach) Jana Smoczyńskiego i z saksofonistą Łukaszem Poprawskim w roli głównej. Obok nich zagrali Artur Gierczak na gitarze, Krzysztof Pacan na gitarze basowej i Tomasz Torres na cajonie. Wszystko zatem w przyjaznej, akustycznej formule, pozwalającej wybrzmieć głosowi wokalistki.

Intrygować

Jaki był ten koncert? Nierówny. Części słuchaczy zapewne trudno było nadążyć za logiką zmieniających się tekstów narratora - pochodzących z różnych spektakli i będących w istocie raczej rodzajami aktorskiej / poetyckiej zapowiedzi kolejnych utworów. Po drugie: utwory, które przedstawiła Dudziak, to nie były piosenki. Słuchaliśmy raczej wokaliz, gdzie głos artystki czasami stawał się jednym z instrumentów, czasami prowadził główny wątek melodyczny, ale nie starając się przypodobać publiczności. Raczej chciał ją zaintrygować swoją specyfiką, odrębnością.

W miarę upływu koncertu udawało się to coraz lepiej, chociaż w jego pierwszych częściach artystom towarzyszył chyba sceniczny stres, Dudziak zaś parę razy swym głosem (dość nieśmiało) szła za saksofonistą, który (zamiast niej?) prowadził linię melodyczną. Cóż, taki jest urok projektów specjalnych. Z jednej strony otrzymujemy coś absolutnie oryginalnego, czego nie było jeszcze nigdzie, ale - z drugiej - ceną za to bywają kłopoty wykonawcze wynikające dokładnie z tego samego: z tego, że dane utwory w takiej formule wykonywane są po raz pierwszy.

Pojedynek

Jak wspomniałem, z czasem artyści nieco się w tym stresie uspokoili, zaczęli swobodniej frazować, publiczność z kolei zaczęła się włączać do zbiorowego klaskania do rytmu, chóralnego podśpiewywania. W przedostatnim utworze były już chóralne śpiewy i swego rodzaju - oczywiście z przymrużeniem oka - wokalny pojedynek miedzy Dudziak a jej publicznością.

Już na sam koniec zabrzmiała - jakże by inaczej - słynna "Papaya", największy hit w dorobku wokalistki. Co prawda miała się nijak do całego wcześniejszego repertuaru, ale porwała publiczność do wspólnej zabawy i pozwoliła artystom zagrać już od serca, z pełnym entuzjazmem.

Jaki więc był ten wieczór w Sali Wielkiej? Cóż, zapewne nie było to wielkie wydarzenie artystyczne, ale też było to coś więcej niż tylko muzyczny eksperyment.

Tomasz Janas

  • "Ula ma ul", czyli Urszuli Dudziak ulubiona muzyka teatralna dla dzieci
  • Biennale Sztuki dla Dziecka
  • Sala Wielka CK Zamek
  • 17.06