Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Szarlatani na mostach

Jeżeli wszystkie koncerty w ramach cyklu "JazZamek" będą równie udane co niedzielny występ Adama Bałdycha & Helge Lien Trio, to całkiem możliwe, że już niedługo Centrum Kultury "Zamek" zacznie deptać po piętach nawet klubowi Blue Note...

. - grafika artykułu
fot. Tomasz Nowak

Pierwsza odsłona JazZamku nie pozostawia wątpliwości, że od tej pory wszystkie miejsca w Poznaniu, w których słychać jazz mogą czuć się zagrożone. Każdego sezonu w zamkowej ofercie kulturalnej istniało wiele wydarzeń prezentujących ten szeroki i co może warto podkreślić, tak lubiany przez poznaniaków gatunek, jednak tej jesieni będzie ich chyba więcej niż kiedykolwiek. Wystarczy przypomnieć, że niedługo po koncercie Adama Bałdycha & Helge Lien Trio, w Sali Wielkiej zaprezentują się tacy jazzmani jak Marcin i Bartłomiej Oleś Duo czy Zagórski, Kostka i Kądziela Trio.

Największe wyzwanie to scena

"Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem tworzyć w towarzystwie Helge, Frode i Perr Oddvara, którzy są niezwykłymi artystami i nadali mojej muzyce cech swoich pięknych osobowości. Dziękuję im za to!" - przyznał z radością Bałdych tuż przed premierą ich wspólnego albumu "Bridges" wydanego przez prestiżowy ACT. Jak wiele prawdy jest w słowach tego utalentowanego skrzypka, można było przekonać się już w ubiegłym roku, kiedy to płyta trafiła na sklepowe półki. Jednak w przypadku tej czwórki zupełnie czym innym jest wsłuchiwanie się w ich muzyczny, często bardzo zaskakujący dialog w zaciszu czterech ścian niż sprawdzanie jak ta współpraca wypada na żywo. Szczególnie, że jak chyba w żadnym innym gatunku, koncert jazzowego artysty to papierek lakmusowy dla jego potencjalnego fana.

Uciekając z szufladek

Nie jest tajemnicą, że Adam Bałdych nie od dziś może pochwalić się ich pokaźnym zastępem. Z pewnością po części dlatego, że nigdy specjalnie nie lubił kisić się w już raz spróbowanym sosie. W przeciwieństwie do wielu przedstawicieli polskiej sceny, nie uwił sobie ciepłego gniazdka w jednej ogranej stylistyce, chętnie uciekając choćby w stronę muzyki poważnej. Nie bojąc się nawiązywać również do estetyki współczesnej, znany jest z otwartej głowy i kreatywnej, nowoczesnej gry. A to przecież najbardziej charakterystyczne cechy również pianisty Helge Liena, basisty Frode'a Berga i perkusisty Pera Oddvara Johansena, którzy już od ponad piętnastu lat tworzą jeden z najważniejszych modern jazzowych zespołów ze Skandynawii.

Czasem słońce, czasem...burza

Przysłuchując się ich scenicznym poczynaniom, można było odnieść wrażenie, że to właśnie oni są jego najlepszymi towarzyszami, nawet mając w pamięci dawną współpracę Bałdycha choćby z Larsem Danielssonem, Vernerim Pohjolą czy Mortenem Lundem. Trudno było pomyśleć inaczej słuchając koncertowej wersji utworu "Polesie", w którym skrzypek przejawił żywe zainteresowanie dawną muzyką ludową. Jego wyraźnie zarysowana, mocno zapadająca w pamięć linia melodyczna przekonywała, że nawet najbardziej free jazzowa improwizacja, która jest przecież integralną częścią repertuaru kwartetu, może iść w parze z wielką chwytliwością motywów. I to nie tylko tych folklorystycznych, ale również filmowych, tak wyraźnie słyszalnych w części kompozycji, jakby żywcem wyjętych ze ścieżki dźwiękowej do nieistniejącego dramatu rozgrywającego się gdzieś na zapadłej norweskiej wsi.

Diabelskie harce Adama

Po tym występie z pewnością wielu słuchaczy uzna Adama Bałdycha za wcielonego diabła. Przez niemal wszystkie z ośmiu zaprezentowanych utworów grał na skrzypcach jak opętany. Jego szarlatańska ekspresja, totalne oddanie muzyce, niejeden raz mogło wywołać dreszcze na ramionach. Zwłaszcza w tak emocjonalnych momentach koncertu, jakimi były "One" ze sugestywnym, eksperymentalnym wprowadzeniem Johansena i wyciszona perełka "Love" balansująca na granicy ballady. Te nowe utwory projektu, nieznajdujące się na "Bridges", podarowały nam melancholię, prostotę, a niekiedy nawet przyjemną stagnację. Była ona wyczuwalna również w czarującej improwizacji skrzypka z Lienem czy w skąpanym w drobnych orientalizmach utworze "Mosaic", po których przyszedł czas na nieujarzmioną dzikość "Riese" - utworu hałaśliwego do cna, aż do utraty tchu, który mógł nam przywrócić dopiero ostatni ukłon znikających ze sceny muzyków. Cóż więc więcej można by dodać? Otwarcie "JazZamek" więcej niż obiecujące... 

Sebastian Gabryel

  • JazZamek: Adam Bałdych & Helge Lien Trio grają "Bridges"
  • Sala Wielka CK Zamek
  • 25.09