Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Zawsze jest jakieś wyjście

Natalię opuszcza jednocześnie mąż, który już nie chce z nią być i córka, która wyjeżdża na zagraniczne studia. Mirek wychodzi z więzienia, ale nie ma do czego wracać. Klara chorobliwie boi się o ojca po śmierci matki, a Agnieszce świat wali się na głowę, kiedy jej ukochany ginie w katastrofie kolejowej. Wygląda jak przepis na solidny dramat, a ostatecznie dostajemy ciepły film o nadziei.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Kinga Dębska, doceniona po ostatnim filmie "Moje córki krowy", tym razem sięga po kino dla obszerniejszej widowni. O ile w swoim poprzednim obrazie na podstawie autorskiego scenariusza wymagająco wnikliwie, z wręcz chirurgiczną precyzją, rozkładała na czynniki pierwsze bolączki pojedynczej rodziny, o tyle tym razem, na podstawie scenariusza cudzego (scen. Karolina Szablewska), postanowiła spojrzeć szerzej i ukazać nam jak w soczewce pewną fundamentalną prawdę o życiu. A mianowicie, że - jak w piosence Budki Suflera - "po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój" czy - jak u Młynarskiego, którego kultowe słowa wybrzmiewają zresztą w finale filmu - że "Jeszcze w zielone gramy". Prawda to może i banalna, sposób jej ukazania również nie wymaga od nas przesadnej gimnastyki umysłowej, jednak mimo to "Plan B" nadal ma w sobie wiele powabu i uroku.

Być może to zasługa doborowej obsady aktorskiej, na czele z Kingą Preis, Marcinem Dorocińskim i Romą Gąsiorowską, którzy przypisane im role obdarzają niewymuszonym wdziękiem i naturalnością. Szczęśliwie nie pozostają przy tym ani płascy ani jednowymiarowi, więc ostatecznie nawet w tragicznych scenach rozgrywających się na ekranie z łatwością odnajdujemy elementy komizmu. Taki śmiech przez łzy działa naprawdę oczyszczająco, zarówno na samych bohaterów Dębskiej, jak i na podglądającego ich widza. Rzadko spotykana słodko-gorzka mieszanka, którą o wiele łatwiej spotkać u naszych czeskich sąsiadów lub w kinie skandynawskim, niż na rodzimym podwórku.

Lekkości całości dodaje również delikatny rys przedstawianych bohaterów, co może stać się zarówno atutem jak i słabością tego filmu. O ile bowiem tego rodzaju kino dramatyczne przyzwyczajało nas każdorazowo do dokładnej analizy psychologicznej głównych bohaterów i stopniowego wyjaśniania ich przeszłości oraz wynikających z niej motywacji, o tyle tym razem od twórców dostajemy jedynie pewne tropy, po których możemy się poruszać, ale ostatecznie to od nas zależy jak daleko w głąb będziemy chcieli sięgnąć. Miłe pole do wyobraźni, które rekompensuje choćby wspomniane wyżej bezceremonialne wyłożenie kawy na ławę w postaci puenty całego obrazu, mówiącej o tym, że zawsze jest jakieś wyjście.

Konwencja opierająca się na przeplataniu historii kilku bohaterów, których drogi ostatecznie się krzyżują nie jest oczywiście w kinie czymś nowym. Jest za to czymś nowym w kinie polskim, które rzadko sięga po tego typu rozwiązania, jakby bało się, że patchworkowa konstrukcja, łącząca pozornie nieprzystające do siebie etiudy, zmęczy albo znudzi widza przyzwyczajonego do prostszych rozwiązań. Nic bardziej mylnego. Dzięki temu prostemu zabiegowi film Dębskiej jest jak haust świeżego powietrza w dusznym pomieszczeniu. Dobra alternatywa w zalewie walentynkowych propozycji pokroju "Narzeczonego na niby" albo "Ciemniejszej strony Greya", która ma nam uświadomić, że nie wszystko w życiu da się zaplanować i przewidzieć. Ale w zamian pokazuje, że mimo kłód od czasu do czasu rzucanych nam przez los pod nogi, potrafimy wyjść z kryzysu zwycięsko, z podniesioną głową. Wymyślić plan awaryjny, dostosować się do nowych warunków, przetrwać.

Anna Solak

  • "Plan B"
  • reż.  Kinga Dębska

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018