Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

OFF CINEMA. Confusão, czyli zamęt

Ryszard Kapuściński był Indianą Jonesem reportażu - zdaje się sugerować początek animacji "Jeszcze dzień życia", która otworzyła tegoroczną, 22. edycję festiwalu OFF Cinema. Z czasem jednak akcenty przygodowe schodzą na dalszy plan i zostają zastąpione przez tragiczną opowieść, która najpierw chwyta za serce, by w końcu wycisnąć je niczym cytrynę.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

W 1975 roku mieszkańcy Angoli z wytęsknieniem wyczekują dnia, w którym ich kraj odzyska niepodległość. Portugalscy kolonialiści masowo opuszczają zajmowane dotychczas tereny, a niebo nad afrykańskim krajem zasnuwają czarne chmury zimnej wojny. O wpływy walczą bowiem wspierany przez Fidela Castro i Związek Radziecki MPLA oraz prozachodnie, wspomagane przez Stany Zjednoczone FLNA i UNITA. Rozpoczyna się wojna domowa, w której nie zawsze da się na pierwszy rzut oka rozpoznać, kto jest sojusznikiem, a kto wrogiem. Dlatego właśnie na ulicach coraz częściej słychać słowo "confusão" - oznaczające stan chaosu, dezorientacji, permanentnego zamętu.

Kiedy wszyscy uciekają na północ, jeden człowiek obiera odwrotny kierunek. Polski reporter Ryszard Kapuściński, zwany przez miejscowych Ricardo, chce się przedostać tam, gdzie toczą się najbardziej brutalne walki, ale również gdzie tworzy się historia, czyli na południowy front, do generała Farrusco. Swoje wspomnienia opisze później w książce "Jeszcze dzień życia", na podstawie której Damian Nenow i Raúl de la Fuente nakręcą film z pogranicza animacji i dokumentu, w wielu aspektach przypominający legendarny "Walc z Baszirem".

W kilku krótkich scenach retrospektywnych Kapuściński zastanawia się ze swoimi studentami na Uniwersytecie Warszawskim, co pcha człowieka ku odkrywaniu świata, ku przygodzie. Sam wysuwa tezę, że moment, w którym ktoś stwierdza, że widział już wszystko, jest jednocześnie końcem jego człowieczeństwa. Jednak przypisywanie polskiemu dziennikarzowi wyłącznie motywacji poznawczych z pewnością byłoby zubożeniem, jeśli nie zafałszowaniem jego obrazu osobowości. Dlatego twórcy podsuwają również inne tropy - przywołują jego dzieciństwo z okresu II wojny światowej, kiedy młody Kapuściński był przekonany, że całe życie naznaczone jest zbrojnym konfliktem, pokazują także moment graniczny, w którym reporter staje się bojownikiem o sprawę i swoją pracą celowo zaczyna wpływać na rzeczywistość. Sam bohater czuł też, że jego misją jest opowiedzenie o ludziach, którym nikt nie dał wcześniej prawa głosu, sfotografowanie i pokazanie ich twarzy, głośne wypowiedzenie ich imion i nazwisk. Do tej pory Afryka nie miała bowiem ludzkiego oblicza - pozostawała anonimowa.

Dlatego kamera tak intensywnie przygląda się generałowi Farrusco czy też kobiecej stronie Angoli - charyzmatycznej, walczącej o wolność swoich pobratymców, niespełna 20-letniej Carlocie. Przy czym animowani bohaterowie zestawiani są tu ze zdjęciami archiwalnymi, a także wywiadami żyjących wciąż uczestników tamtych wydarzeń, którzy nawet po kilkudziesięciu latach z dużą dawką emocji opowiadają o angolskiej wojnie. Do tego dochodzą oddające stan ducha Kapuścińskiego sceny oniryczne, będące jednym ze znaków rozpoznawczych studia Platige Image, w których ludzie, budynki i cały świat ogarnięty wojną rozpadają się na kawałki. Ta estetyzacja wojny, nadająca jej status widowiska, w połączeniu z autentycznymi, dokumentalnymi świadectwami, nie tylko nie wywołuje dysonansu, ale robi wręcz piorunujące wrażenie. Angażuje emocjonalnie, ale też stanowi kronikę prawdziwych i mało znanych w naszym kraju wydarzeń.

Twórcy wyraźnie włożyli w swój film wiele serca i nie brakuje im przy tym reżyserskich umiejętności, nie dziwi więc, że "Jeszcze dzień życia" wyśmienicie się ogląda. Zwycięsko wyszli również z próby ukazania na ekranie giganta polskiego dziennikarstwa - choć historia przedstawia zaledwie wycinek jego bogatej biografii, to Kapuściński jawi się tu jako człowiek z krwi i kości. Jego poczucie misji nieraz przywodziło go na skraj szaleństwa, które w swej istocie jest bardzo fotogeniczne. A mimo to świat kina rzadko sięgał do tego fabularno-dokumentalnego skarbca. Nenow i de la Fuente zapełniają więc swego rodzaju filmową lukę i robią to w fenomenalnym stylu.

Adam Horowski

  • OFF Cinema: "Jeszcze dzień życia", 2018
  • reż. Damian Nenow i Raúl de la Fuente

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018