Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Odrobina przyjemności

Adam Makowicz - mistrz jazzowej pianistyki wystąpił w piątkowy wieczór w Auli UAM. Słuchaliśmy standardów i jego własnych kompozycji. Publiczność reagowała entuzjastycznie - były gorące owacje i trzy bisy.

. - grafika artykułu
fot. Tomasz Nowak

To był koncert pełen wdzięku, smaku, bezpretensjonalności i jednocześnie muzycznej wirtuozerii. Sceniczne walory utworów prezentowanych przez Adama Makowicza, jego błyskotliwość, techniczna biegłość i niezwykła wręcz muzykalność, szalenie przypadły do gustu publiczności, która zgromadziła się w piątkowy wieczór w Auli UAM. I choć nie była to raczej muzyka która skłaniałaby do wielkich wzruszeń, do jakichś szczególnie głębokich przeżyć, to ta - na najwyższym poziomie - "zabawa" koncertową formą, musiała budzić szacunek i uznanie.

Klasa
Adam Makowicz, jak powszechnie wiadomo, jest jednym z najbardziej uznanych polskich jazzmanów, a przy okazji artystą o międzynarodowym prestiżu. Cztery dekady temu wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie odniósł niewątpliwy sukces. Współpracował z największymi: od Sarah Vaughan do Dave'a Hollanda, od Benny Goodmanna do Herbiego Hancocka, przede wszystkim pracując jednak na własne nazwisko, które wiele dziś znaczy w jazzowym światku.
Przez kilkanaście ostatnich lat poprzedniego ustroju nie mógł przyjeżdżać do kraju, właśnie z uwagi na "nieprawomyślną" decyzję o pozostaniu w USA. Teraz jednak od wielu lat powraca często do Polski i jest tu traktowany z nabożnym szacunkiem, jako mistrz w swojej profesji. Tak było też w piątek w Poznaniu, gdzie  artysta potwierdził swą niewątpliwą klasę.

Melodia
Ową amerykańskość słychać w jego graniu. Nie tylko w doborze repertuaru, ale też w stosunku do publiczności i metodzie interpretacyjnej. Wyrafinowane klasyczne wzorce i tematy przedstawia w  przystępnej formule, "miłej dla ucha" statystycznego słuchacza. Wie w jaki sposób skupić na sobie uwagę odbiorców i jak jej nie utracić. Proponuje zatem krótkie, atrakcyjne muzyczne formy, wykonane biegle i z elegancją - co jemu samemu sprawia satysfakcję,  a publiczności przyjemność. Biegłość techniczna jest tu połączona z pewnym rodzajem lekkości. I rzecz charakterystyczna: w większości  granych przez niego utworów (jeśli nie we wszystkich) pojawia się wyraźna, jasna linia melodyczna. Upodobanie do melodii, do komunikatywności, łączy się tu ze szczególnymi umiejętnościami improwizatorskimi. Ze zdolnością do tego, by w krótkim, czasami trzy- czterominutowym utworze, zmieścić niski ukłon wobec tradycji, a jednocześnie dodać do tego swój własny głos.

Trzy elementy
Makowicz od lat hołduje przede wszystkim formule koncertów solowych. W książce Grać pierwszy fortepian, wywiadzie - rzece, który przed kilkoma laty przeprowadził z nim Marek Strasz, artysta mówił: "Sam potrafię i chcę kontrolować całość muzyki od początku do końca, wszystkie trzy elementy - melodię, harmonię i rytm. Taka jest moja konwencja, której nie da się zmienić".  A w innym miejscu niejako podsumowywał swoją artystyczną postawę: "Fortepian jest instrumentem solowym, wszystkie te trzy elementy pianista może wykonać sam, nie potrzebuje podpory ze strony innych instrumentów. Ale trzeba wiedzieć, trzeba mieć koncepcję jak to osiągnąć, jak zrobić kompletną muzykę, w której słuchacz nie odczuwa, że czegoś w niej brakuje. I ja właśnie jestem takim pianistą".

I to przekonanie o własnej wartości, o słuszności własnych wyborów słychać w graniu Makowicza. Co więcej: publiczność absolutnie nie ma wątpliwości, że ma on rację, że - idąc tropem jego sformułowań - niczego w tej muzyce nie brakuje.

Swinging Ivories
W repertuarze tego wieczoru, jak już wspomniałem wcześniej, było wszystko to, co publiczność lubi najbardziej. Usłyszeliśmy zatem trochę standardów i trochę stylowych kompozycji własnych pianisty. Te ostatnie były tego wieczora szczególnie istotne, zabrzmiały dla nas bowiem premierowo nowe autorskie utwory Makowicza, które mają znaleźć się niebawem na oczekującej na wydanie w naszym kraju płycie.

Obok nich pojawiło się kilka kompozycji Gershwina, utwory Irvinga Millsa, Benny Goodmana, Benny Cartera czy słynne Misty Erolla Garnera, które jest chyba jednym z najulubieńszych utworów pianisty. Ten ostatni utwór, podobnie jak wspomniane trzy Gershwinowskie tematy (ze słynnym Summertime na czele), ukażą się także na zapowiadanej przez Polskie Radio na początek marca płycie Swinging Ivories.

Z przyjemnością
Poznańska Aula UAM nie zapełniła się tego dnia do ostatniego miejsca - pewnie i z tego powodu, że kilkaset metrów dalej, w klubie Blue Note koncertował inny wielki jazzman, Terence Blanchard. Sądząc po reakcjach, nikt ze zgromadzonych nie żałował jednak swej decyzji, by posłuchać na żywo Makowicza. Wykreowanego przez pianistę sympatycznego (tak, to dobre słowo) nastroju, nie zakłóciła przeprowadzona w przerwie uroczystość wręczenia medali Młodej Sztuki "Głosu Wielkopolskiego". Artysta wrócił i znów - bawiąc się - czarował odbiorców.   

Nie zabrakło również i chwil humorystycznych, zwłaszcza pod koniec, już trakcie kolejnych bisów. Prowadzący koncert konferansjer powiedział już przed trzecim bisem: "pan Adam Makowicz powiedział, że z przyjemnością jeszcze dla państwa zagra". Zerwały się oklaski. Artysta przejął jednak mikrofon i poprawił: "powiedziałem, że z przyjemnością kiedyś jeszcze przyjadę i dla państwa zagram". Tym wyznaniem wzbudził wielką wesołość na widowni, ale oczywiście, po raz kolejny zasiadł do fortepianu. "Chopina!" - krzyknął chwilę później ktoś z publiczności. "Tego nie znam" - odparł artysta, budząc kolejną salwę śmiechu.
Tomasz Janas

  • Adam Makowicz
  • Aula UAM
  • 23.02

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018