Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

NOSTALGIA. Przepływ myśli i uczuć

Festiwal Nostalgia nie tylko wycisza, ale również wprowadza niepokój. Koncert fortepianowy w wykonaniu Macieja Grzybowskiego okazał się niełatwą, lecz fascynującą przygodą.

. - grafika artykułu
fot. Maciej Zakrzewski / mat. Nostalgia Festival

Drugiego dnia festiwalu Nostalgia w centrum uwagi był fortepian. Fortepian niezwykle różnorodny, ponieważ dochodziły z niego dźwięki z dwóch zupełnie różnych światów: Tigrana Mansuriana oraz Eliota Cartera. Twórczość Mansuriana charakteryzuje się odwołaniem do tradycji ormiańskiej - jest nostalgiczna, ascetyczna i wyjątkowo śpiewna. Muzyka Cartera nawiązuje do zdobyczy awangardy muzycznej, lecz przy tym zachowuje indywidualność - mimo wielkiej złożoności jego utworów pozostają one niezwykle emocjonalne i wymagają od słuchacza dużej subtelności. Przewodnikiem po obu tych światach był Maciej Grzybowski - wybitny polski pianista, znany ze swoich interpretacji muzyki współczesnej (m.in. Pawła Szymańskiego i Pawła Mykietyna).

Jak Bartok

Jako pierwszy usłyszeliśmy utwór Tigrana Mansuriana "Three Pieces for the Low Keys". Napisany w 1979 roku w skrajnych częściach przypominał nieco utwory fortepianowe węgierskiego kompozytora Beli Bartoka. Podobieństwo szczególnie słyszalne było w motoryce tej muzyki oraz gęstej fakturze, która zalewała słuchaczy swoją brzmieniową masą. Szczególnie piękna w wykonaniu Grzybowskiego okazała się środkowa część, która swoją śpiewnością i ascetycznym spokojem nawiązywała do tradycyjnej muzyki ormiańskiej.

Przygoda w czasie bezsennej nocy

Zderzenie utworu Mansuriana z "Night Fantasies" Eliota Cartera - drugą kompozycją tego wieczoru - było fantastyczne. W jednej sekundzie słuchacze mogli poznać zupełnie inny, pełen ekspresji żywioł. W książeczce programowej festiwalu zawarty jest komentarz Cartera, który może stać się kluczem do zrozumienia dzieła: "[Night Fantasies] to utwór o stale zmieniającym się nastroju, sugerującym przepływ myśli i uczuć, jakiego można doświadczyć w nocy w stanie rozbudzenia". Forma tej kompozycji zbudowana jest z wielu kontrastujących ze sobą epizodów. Mogliśmy usłyszeć zarówno zmiany tempa i metrum, ale przede wszystkim zmieniał się nastrój muzyki. Z drapieżnych i ostrych brzmień pianista przechodził chwilę później na łagodne i śpiewne tony. Zapewne wykonanie tego dzieła nie było łatwym zadaniem dla Grzybowskiego, jednak świetnie sobie z nim poradził.

Moja pierwsza myśl o "Night Fantasies" dotyczyła absolutnej złożoności formy. Jednak po pewnym czasie zaczęłam słyszeć reguły symetrii, które rządzą tą pozornie nieokiełznaną muzyką, przez co kompozycja stawała się coraz bardziej zrozumiała. "Night Fantasies" to kompozycja, która mogła przestraszyć słuchaczy. Przy pierwszym odbiorze sprawiał wrażenie niepoukładanej masy dźwięków. Niełatwo również przypisać mu określoną stylistykę, jeszcze trudniej przy pierwszym odsłuchu znaleźć w nim znane z historii techniki muzyczne. Muzyka Eliota Cartera to przygoda, w której nigdy nie można czuć się bezpiecznie, tak samo jak nie można zachować spokoju w czasie bezsennej nocy.

Awangarda czy tradycja?

Na koniec pierwszej części koncertu usłyszeliśmy "Three Pieces", kolejny cykl miniatur Mansuriana. Utwór ten zaskoczył mnie swoim zbliżeniem do twórczości kompozytorów Drugiej Szkoły Wiedeńskiej (przede wszystkim Antona Weberna). Twórczość Mansuriana do tej pory kojarzyła mi się z estetyką wprost przeciwną awangardzie. Napisany dziewięć lat wcześniej niż "Three Pieces for The Low Keys" nie ma w sobie nic ze śpiewności i nostalgii, wprost adoptuje zdobycze Webernowskiego punktualizmu. Słuchając "Three pieces" miałam wrażenie szczelnego odseparowania jednego dźwięku od kolejnego, przez co zaniknęła w kompozycji śpiewna melodia na rzecz różnorodnych brzmień wydobywanych z fortepianu.

Wybranie do programu koncertu obu cykli miniatur było bardzo interesującym zabiegiem. Myślę, że niewielu słuchaczy znało wcześniej tę awangardową stronę Mansuriana. Takie cofnięcie się w czasie w twórczości kompozytora uświadomiło mi po raz kolejny, że awangarda i bunt są przywilejem młodych artystów. W pamięci słuchaczy w większości pozostaną ci twórcy, którzy łączyli nowatorstwo z tradycją. Dobrze, że kilka lat po "Three Pieces" powstał drugi cykl miniatur.

Spokój po burzy

Po przerwie usłyszeliśmy dwie kompozycje Cartera - "Tri-Tribute" oraz "Sonatę". Pierwszy z utworów, tak jak usłyszane przed przerwą "Three pieces", nawiązuje do punktualizmu i być może dlatego kompozycja ta wydała mi się nudna. Zdecydowanie wolę większe formy, w których kompozytor pełniej ukazuje swój niezwykle złożony świat.

Na szczęście chwilę po miniaturach zabrzmiała "Sonata" - kamień milowy twórczości Cartera. Tak jak w przypadku Mansuriana, ponownie mieliśmy okazję posłuchać dzieła z wcześniejszego etapu twórczości. "Sonata" w większym stopniu niż "Night Fantasies" odwoływała się do naszych przyzwyczajeń słuchowych, a przez to jest o wiele łatwiejsza w odbiorze. Pierwsza część w niektórych fragmentach nawiązywała do współbrzmień, do których jesteśmy przyzwyczajeni - tonalnych; w części drugiej mogliśmy poczuć muzykę barokową, natomiast część trzecia, w której występowała mnogość różnorodnych barw kojarzyła się z impresjonizmem, czyli z powstałym w XX wieku kierunkiem, w którym barwa dźwięku pełniła nadrzędną rolę.

Takie odwoływanie się do przeszłości odczułam jako dialog z publicznością - z jej przyzwyczajeniami i muzycznym doświadczeniem. W utworze tym prócz rytmicznej i harmonicznej złożoności dużą rolę odgrywa melodyka - wyjątkowo emocjonalna i ekspresyjna. Sonata w wykonaniu Grzybowskiego wywołała we mnie ogromne napięcie. Doświadczenie pianisty w muzyce najnowszej jest imponujące. Jego umiejętności techniczne, a przede wszystkim muzykalność sprawiły, że nawet dla melomanów ta trudna muzyka stała się interesującą przygodą. Dało się odczuć, że dobrze czuje się w twórczości Cartera, a ze swojego instrumentu potrafi wydobyć tyle różnych brzmień, ile potrzeba do stworzenia dzieła sztuki.

Muzyka Mansuriana, niezwykle ascetyczna i naturalna, rozpoczynała i kończyła piątkowy koncert. Ostatnia kompozycja - "Nostalgia" - mógłby być wizytówką całego festiwalu. Tak właśnie wyobrażałam sobie idealne zakończenie koncertu. Po tylu gwałtownych emocjach, które zapewnił Carter, przyszedł czas na wzruszenie, zadumę, a przede wszystkim spokój duszy.

Zdecydowanie dla sceptyków

Maciej Grzybowski dał wielbicielom muzyki współczesnej wspaniałą ucztę. Pod jego palcami usłyszeliśmy tyle różnych emocji, nastrojów i brzmień, ile tylko może zaoferować muzyka współczesna. Zauważyłam, że znacznie obniżyła się frekwencja po pierwszej części koncertu. Wydaje mi się, że publiczność za szybko rezygnuje z poznania muzyki nowej. Dla osób niezadowolonych mam jedną radę: słuchając takiej muzyki nie starajcie się szukać odniesień do tej, którą już znacie. Poddajcie się nieznanemu - wierzcie mi, naprawdę warto!

Aleksandra Bliźniuk

  • Nostalgia Festival Poznań
  • Mansurian / Carter. Piano, wykonanie: Maciej Grzybowski
  • 24.10
  • kościół oo. Dominikanów