Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Nie ma jak... piosenka?

Teatr Muzyczny coraz dalej odchodzi od operetkowej aury, wzbogacając swój repertuar o musicale, a teraz proponując wiązankę przedwojennych piosenek kabaretowych w spektaklu "Nie ma jak lata 20., lata 30.". I wszystko byłoby pięknie, gdyby pozostano wyłącznie przy przebojowych, zawsze chętnie słuchanych melodiach.

. - grafika artykułu
Fot. D. Andrzejewski / mat. Teatru Muzycznego

Przedstawieniem "rządzą" oczywiście piosenki. Są to utwory pochodzące z warszawskich kabaretów doby międzywojennej, ze świetnymi tekstami m.in. Juliana Tuwima, Władysława Szlengera, Andrzeja Własta i Mariana Hemara, oprawione muzyką Henryka Warsa, Jerzego Petersburskiego, Artura Golda, Zygmunta Wiehlera i in. W Muzycznym słyszymy je we współczesnych, ale utrzymanych w stylistyce tamtych lat, orkiestrowych aranżacjach Michała Łaszewicza, Zbigniewa Małkowicza i Macieja Szymańskiego.

Korowód przebojów

Wśród 23 tytułów śpiewanych piosenek znalazły się rozmarzone romanse, takie jak "Miłość ci wszystko wybaczy", "Jesienne róże", "Na pierwszy znak", "Nikt tylko ty" czy "Ostatnia niedziela". O urokach flirtu opowiadały utwory w rodzaju "Umówiłem się z nią na dziewiątą", "Baby, ach te baby", "Już taki jestem zimny drań" i "Sex appeal" - przewrotnie wykonany przez mężczyznę, przyodzianego w kobiecy, ponętny strój (w tej roli przezabawny Wojciech Kalemba). Były też obyczajowe obrazki, w tym "Ta mała piła dziś", "Ja mam już dosyć swojej żony", "Ach jak przyjemnie", "Buick i Skoda". Kobiece interpretacje wokalno-aktorskie zestawione były na zasadzie kontrastu. Joanna Horodko, ucharakteryzowana na Hankę Ordonównę, uderzała w sentymentalny, niekiedy trochę ckliwy ton. Z kolei Lucyna Winkel, przywołująca swoim temperamentem obraz takich gwiazd kabaretu jak Zula Pogorzelska i Loda Halama, była roztańczona, roześmiana, nieco cyniczna. Panowie (Jarosław Patycki i Łukasz Brzeziński) w swoich wcieleniach scenicznych byli nieco mniej wyraziści, aczkolwiek zdecydowanie lepiej wypadali w sytuacjach zabawnych. Na największe brawa zasłużył Wiesław Paprzycki, kiedy przedstawił słynną "Titinę". Znany na całym świecie szlagier spopularyzował Chaplin, a w Polsce - z tekstem Hemara i pod tytułem "Ten wąsik, ach ten wąsik" - Ludwik Sempoliński. Paprzycki zrobił z tej piosenki tragikomiczny monodram, a kiedy upodobnił się do Hitlera powiało grozą.

Czy szmoncesy dzisiaj bawią?

Wybranych na przedstawienie w Muzycznym kabaretowych hitów słuchało się z nostalgią za "dawnymi, dobrymi przebojami". Na użytek sceny, aby spektakl nie był wyłącznie rewią piosenek, autor scenariusza, Ryszard Marek Groński nie tylko dokonał wyboru tekstów kabaretowych z lat dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku, ale także starał się powiązać fabularnie kolejne prezentacje wokalne. Wymyślił parę dosyć obmierzłych, udających filmowców oszustów, którzy, organizując casting do nowego obrazu kinowego, mają nadzieję zarobić na tym dużą kasę. W rolę producenta wciela się Arnold Pujsza, reżyserem jest Wiesław Paprzycki. Wątła treść łącząca kolejne szlagiery ani nie buduje kabaretowej atmosfery, ani specjalnie nie bawi. Średnio zabawne dialogi, wykorzystujące przedwojenne szmoncesy, dłużą się niemiłosiernie, chociaż - gwoli sprawiedliwości - aktorzy robią, co mogą, aby było śmiesznie. Na dodatek wątek "filmowy" nie zostaje spuentowany, a finałowy śpiew "Bo cały Poznań" wydaje się sztucznie dolepionym na zakończenie dodatkiem.

Nową premierę scenicznie opracowali: reżyser Artur Hofman, choreografka Paulina Andrzejewska, scenograf Mariusz Napierała wraz z charakteryzatorkami i stylistkami fryzur - Barbarą Andrys i Honoratą Krygier. Warstwa muzyczna przygotowana została przez Agnieszkę Nagórkę i Michała Łaszewicza, kierownika chóru.

Kupcie program!

Bardzo polecam towarzyszący spektaklowi program pod redakcją Katarzyny Liszkowskiej, nie tylko z uwagi na walory plastyczne, ale przede wszystkim poznawcze. Z ilustrowanego bardzo interesującymi dokumentami tekstu Andrzeja Jazdona można dowiedzieć się o zupełnie przecież nieznanej przeszłości kabaretowej Poznania, która - jak się okazuje - nie tylko Tey'em stoi. Przeciwnie, w dwudziestoleciu międzywojennym nie tylko w Warszawie czy Krakowie, ale także w naszym mieście ten nurt aktywności artystycznej był bardzo ożywiony.

Teresa Dorożała-Brodniewicz

  • "Nie ma jak lata 20., lata 30."
  • Teatr Muzyczny
  • premiera: 27.02