Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Malta Festival. Na śmierć i życie

"Myślę, że teatr jest - jak pisał Artaud - zarazą; musi pochłonąć cię całego, twoje oczy, nos, usta, wszystkie zmysły, twoje serce..." - mówił w jednym z wywiadów Pippo Delbono. I taki właśnie teatr przywiózł na Maltę.  

. - grafika artykułu
fot. Karine De Villers e Mario Brenta/Malta Festival Poznań 2016

Z wszystkich spektakli, które Pippo Delbono - wybitny włoski reżyser, aktor, dramaturg, filmowiec, tancerz... - prezentował na Malcie (a gościł ze swoim zespołem na festiwalu już czterokrotnie) "Orchidee" wydaje się opowieścią najbardziej ze wszystkich osobistą. Spektakl miał premierę w 2013 r., powstał krótko po śmierci matki reżysera. Delbono mierzy się z jej odejściem, ze stratą, dzieli się emocjami, które w nim buzują: złością, bezradnością, osamotnieniem, pustką. Z filmu, który nagrał krótko przed jej śmiercią, a który oglądamy na wielkim ekranie, płyną ostatnie słowa matki, słyszymy jedną z ostatnich rozmów z synem, widzimy uścisk bardzo słabej już dłoni. Szpitalne łóżko, na nim ciało, które jest gdzieś pomiędzy życiem i śmiercią... Z reżyserem dźwigamy ciężar tej ekstremalnej i trudnej do wyobrażenia sytuacji. - Moje przedstawienia odwołują się do uczuć prostych, fundamentalnych (...). Jeżeli ktoś nie posiada umiejętności odnalezienia w sobie dziecka, nie znajdzie ze mną wspólnego języka - podkreślał w wywiadach Delbono. W "Orchidee" też zdaje się bardzo liczyć na emocjonalną otwartość widza.

Szekspir, Czechow i Berlusconi

Temat śmierci to od początku najważniejszy motyw w teatrze tworzonym przez Pippo Delbono. Ale w "Orchidee" na tle rozmowy o końcu toczy się głęboka, fascynująca opowieść o współczesnym świecie. Metafora i dosłowność, fikcja i dokument, to, co realne obok tego, co teatralne, krzyk i cisza, śmiech i płacz, cytaty z Szekspira, Czechowa i świętego Augustyna, Pasolini i Deep Purple, Silvio Berlusconi i fascynująca Afryka łączą się w tym przedstawieniu w jedną, porażającą swą siłą, całość. A energia, jaką wkłada w spektakl reżyser - zazwyczaj schowany za sceną, tym razem wyjątkowo widoczny - sprawia, że oglądamy teatr "totalny", wobec którego pozostajemy właściwie... bezradni. Ale o którym nie możemy zapomnieć długo po wyciemnieniu scenicznych świateł.

Bycie na scenie

O sile spektaklu decyduje jak zwykle charyzmatyczny zespół stworzony przez Delbono: 80-letni dziś Bobo, najbardziej charakterystyczna postać Compagnie, głuchoniemy, chory na mikrocefalię aktor, który pół życia spędził zamknięty w szpitalu psychiatrycznym, a którego zaprosił na scenę i którym zaopiekował się reżyser. Bobo nie gra. Bobo na scenie jest. I ta obecność wystarczy. Jest Mr. Pumy, schizofrenik i włóczęga, pojawia się co jakiś czas przed publicznością z tabliczką "Grazie", częstuje widzów ciastkami. I Gianluka, dotknięty zespołem Downa, w kilku fenomenalnych rolach. Jest wreszcie cały znakomity, tańczący zespół, wirujący w ekstatycznym kręgu, prowadzący radosny korowód ze sceny na widownię.

Obrazy, muzyka, choreografie, elementy scenografii, zmieniają się w spektaklu w zawrotnym tempie. Nie da się odczytać wszystkich zawartych w nim znaków, każdego cytatu, każdej myśli autora. Każde spotkanie z Compagnie Pippo Delbono to jednak równie mocne przeżycie - ochłonięcie, pozbieranie myśli po ich spektaklach wymaga czasu. Czasem ochłonąć się nie da - emocje, które wyzwalają, na długo nie dają się wyciszyć.

Sylwia Klimek  

  • Malta Festival Poznań 2016: "Orchidee" Compagnie Pippo Delbono
  • Sala Wielka CK Zamek
  • 22-23.06