Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Korekta historii

Przejść do historii - oto marzenie każdego artysty. Tylko czy owa historia, którą tworzą zwycięzcy, głównie mężczyźni (nie inaczej!) i ogólnie urodzeni pod szczęśliwszą gwiazdą jest sprawiedliwa? Płyta Barbary Borowicz i Marka Szlezera odkrywająca twórczość Witolda Friemanna zdaje się temu zaprzeczać.

. - grafika artykułu
Barbara Borowicz, fot. Adam Koziński

Witold Friemann to kompozytor, pianista i pedagog urodzony w Koninie, któremu przyszło żyć w niezbyt szczęśliwych czasach. Wybuch pierwszej wojny światowej przerwał rozwój jego międzynarodowej kariery, która zaczęła pączkować w mocnym ośrodku muzycznym - Lipsku. Tam studiował u Maxa Regera (dla którego historia okazała się znacznie łaskawsza). Po zakończeniu I wojny światowej Friemann przeniósł się do Lwowa, następnie Katowic, wreszcie Warszawy, gdzie doczekał wybuchu II wojny światowej. W 1946 roku osiedlił się w Laskach. Pracował tam jako dyrygent chóru i nauczyciel gry fortepianowej w zakładzie dla ociemniałych i gdzie pozostał aż do śmierci w 1977 roku. Mimo swojej tułaczki wciąż mocne więzy spajały go z rodzinnym Koninem. Jako Honorowy Obywatel miasta  w 1973 roku napisał dla niego hejnał. Do dziś jedno z rond wielkopolskiego miasteczka nosi jego imię, podobnie jak tamtejsze Społeczne Ognisko Muzyczne. Życie Friemanna przypadło na trudne czasy także dlatego, że w tym czasie tworzyli m.in. Szymanowski czy Karłowicz. Nie dla wszystkich historia ma miejsce.

Na szczęście dla nas Barbara Borowicz i Marek Szlezer za cel postawili sobie spopularyzować muzykę Friemanna. Pianista Marek Szlezer ma dar podparty szczególną wrażliwością, ale też chyba intuicją, odkrywania muzyki polskich kompozytorów przełomu XIX i XX wieku. Przypomnę tylko, że dzięki jego wytrwałej pracy zostały wydane i prawykonane m.in. dzieła Jadwigi Sarneckiej - kompozytorki, która swego czasu konkurowała z Szymanowskim, a którą zjadliwa krytyka wpędziła w depresję. Także urodzona w Poznaniu Barbara Borowicz stawia sobie za cel promocję muzyki polskiej, co potwierdzają liczne prawykonania dedykowanych jej kompozycji, m.in. Marcela Chyrzyńskiego czy Ewy Fabiańskiej-Jelińskiej.

Płyta Witold Friemann. Works for clarinet & piano jak sama nazwa wskazuje - odkrywa fragment twórczości Friemanna. W blisko 1300 utworach, które kompozytor po sobie pozostawił, dominują te przeznaczone na fortepian. Jako pianista Friemann mocno faworyzował ten instrument, co słychać również w utworach nagranych na płycie Borowicz i Szlezera. A znajdują się na niej kolejno: miniatura Zmiech jesienny, Quasi una Sonata op. 144, cykl 4 utworów op. 170, Sonata nr 2 op. 219, Suita op. 171 oraz Sonata nr 3 op. 222. Kompozycje te napisane na przestrzeni ponad dwóch dekad, począwszy od 1949 (Quasi una Sonata) po Zmierzch jesienny (1970), świetnie pokazują rozwój języka kompozytorskiego Friemanna, ale także jego stałe elementy. Te mogłyby stanowić wizytówkę kompozytora, alarmować słuchacza, że oto słyszy muzykę Friemanna - niedającą się podrobić, o unikalnym brzmieniu, budująca zupełnie osobne brzmieniowe światy. Mogłoby tak być, gdyby twórczość ta nie została zapomniana. Odkrycie i poznanie z pewnością nie przywróci jej miejsca, na które zasługuje. Ale zapewniam, że warto podjąć starania.

Utwory nagrane na płycie z pewnością wpisują się w epokę, w której Friemann żył. Nie wyprzedzają jej, jednak żadna to ujma. Poznając płytę, poznajemy świetnego pianistę (stąd w wielu utworach dominująca, bardzo sprawnie, interesująco skomponowana partia fortepianu), twórcę wyzwalającego się z romantycznych wpływów (polecam porównać najstarszy i najmłodszy utwór z płyty i na własne uszy przekonać się jaką ewolucję przeszedł język kompozytorski Friemanna), muzyka z wielką swadą korzystającego ze spuścizny ludowej i wyobrażeń na jej temat. Poznanie fortepianowo-klarnetowej muzyki Friemanna było dla mnie wielką przyjemnością nie tylko ze względu na niewątpliwy urok tej muzyki, która porusza emocje i nie tylko (jest i piękna, i ciekawa). To także niewątpliwie udana przygoda dzięki wykonawcom, których talentu i wyczucia zachwalać chyba nikomu nie trzeba. Ryzyko, które wzięli na siebie artyści, zdecydowanie się opłaciło. Korekta historii przyda się zwłaszcza nam, słuchaczom.

Aleksandra Kujawiak

  • płyta Witold Friemann. Works for clarinet & piano
  • Barbara Borowicz - klarnet, Marek Szlezer - fortepian
  • Wydawnictwo Dux

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019