Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

ETHNO PORT. Muzyką nasyceni

Trzeci i ostatni dzień festiwalu Ethno Port za nami. Trawa przed Zamkiem pożółkła, ale atmosfera niedzielnego wieczoru zdecydowanie rozkwitła. Inaczej być nie mogło.

Yat-Kha. Fot. materiały organizatorów - grafika artykułu
Yat-Kha. Fot. materiały organizatorów

Z ciekawością wybrałam się na finałowy koncert muzycznych warsztatów organizowanych w tym roku w uzupełniającym cyklu programowym. W niedzielny wieczór każdy z trzech zespołów warsztatowych prezentował owoce swojej pracy u boku nauczycieli, m.in. Jeana Lucka Thomasa z Ivon Riou czy Jacka Hałasa z Kapelą. Obserwowanie ich nie mogło pozostać bierne. Magiczny moment nastąpił, gdy zaproszono widzów do wspólnego korowodu tanecznego. Ten widok z bajki nakłaniał, by porzucić wstyd, przyłączyć się i powędrować tanecznym krokiem w ostatnią już część festiwalu Ethno Port.

Język muzyki

Dalsza część wieczoru to występ rosyjskiego zespołu Yat-Kha. Grupa pochodzi z Republiki Tuwy, maleńkiego kraju leżącego na pograniczu Rosji i Mongolii, znanego z gardłowego śpiewu zwanego "khoomei". Frontman zespołu Albert Kurezin krzyczał ze sceny: "Muzyka to miłość". Banał? W tych okolicznościach z pewnością nie. Skąd tak intymne wyznanie w towarzystwie mocnych rockowych, punkowych wręcz brzmień? Proste - jest jeden język muzyki, którym mówimy wszyscy, tworząc ją lub jej słuchając. Muzyka Yat-Kha to agresywne gitarowe riffy i wyjątkowe wokale gardłowe, polegające na wykorzystywaniu głosu, szczęk i mięśni twarzy. Pozwala to na jednoczesne wydanie nawet pięciu niezależnych dźwięków. Robi wrażenie, w szczególności kiedy mamy przed sobą szlachetne rysy twarzy, na której gości tajemniczy uśmiech. Kontrasty silne i wpływowe, jak to w Rosji. Bisowanie również silne i wpływowe, bo to Ethno Port.

Bałkańska symbioza

Tego wieczoru wystąpiła też legendarna bałkańska orkiestra dęta znana z filmów Emira Kusturicy - Boban i Marko Marković Orchestra. Muzyka prezentowana przez 15-osobową formację inspiruje się utworami cygańskimi, choć w jej muzyce słychać też inne muzyczne korzenie. Boban i jego muzycy zdobyli wszystkie najbardziej prestiżowe wyróżnienia dla muzyków w Serbii. Wczoraj otrzymali kolejne, tym razem polskie - niepisaną nagrodę publiczności. Nie podejrzewaliśmy sami siebie o to, że stworzymy taką symbiozę z zespołem, wyrażoną za pomocą nóg i gardeł. Bomba energetyczna, jaką niewątpliwie jest Boban i Marko Marković Orchestra, wybuchła z taką intensywnością, że nie chcieliśmy się tego wieczoru rozstawać. My z artystami, i artyści z nami. Dowody uznania i wdzięczności, a nawet całusy płynęły z tłumu i zostawały natychmiast odwzajemniane szczerze i ze wzruszeniem.

Wiśniowy trans

Zdecydowanie najlepszym posunięciem organizatorów festiwalu było zaproszenie do Poznania Ibrahima Maaloufa. To była prawdziwa wisienka na programowym torcie. Koncert tego libańskiego trębacza i kompozytora podbił serca. Muzyk za pomocą uwodzącej ucho trąbki wprowadził publiczność w trans pod nazwą "Diagnostic". Jakość i profesjonalizm oprawy koncertu zasługują na osobne brawa. Na scenie oglądaliśmy nie tylko kunszt muzyczny artystów akompaniujących Ibrahimowi, ale również ich magnetyczny urok. To był ich ostatni występ po całorocznej trasie koncertowej. Powinniśmy czuć się wyróżnieni, ponieważ stał się on również koncertem zamykającym festiwal Ethno Port.

Martyna Wojtkowiak