Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Dziobem w mur

O tym, że każdą barierę da się zburzyć, a najłatwiej przez życie jest iść "dziób w dziób" opowiada najnowszy spektakl w Teatrze Animacji.

. - grafika artykułu
fot. Jakub Wittchen

Mur świadczył kiedyś o potędze miasta i odgrywał wielkie znaczenie w czasie bitew, był barierą trudną do sforsowania. Od zawsze też był symbolem podziałów i waśni. Mur budują ludzie, którzy uzurpują sobie prawo do jedynych właściwych racji, nie zgadzają się ze światopoglądem innych i wyznawaną przez nich religią. Ale często też człowiek sam otacza się murem, bo czuje się wyobcowany. I odseparowanie od reszty daje mu poczucie bezpieczeństwa.

O tym, że każdy mur można jednak "przebić głową", przekonali się widzowie spektaklu Ireneusza Maciejewskiego pt. "Dziób w dziób". W jego przedstawieniu, na podstawie sztuki Maliny Prześlugi, marzenie ściętej głowy - pojednanie odwiecznych wrogów - spełnia się. Banda gołębi przyjmuje do swojej wspólnoty "drepczącego" wróbelka Przemka. Oczywiście nie od razu. Najpierw znika szef gołębi Janusz. Podejrzenie o "naruszenie nietykalności cielesnej" pada na odwiecznego nieprzyjaciela ptaków - kota. Gołębie już szykują się do zemsty, ale na podwórko wkracza wróbelek Przemek. Dzięki jego dobremu sercu i wierze w ptaki Banda poznaje prawdziwy powód zaginięcia Janusza.

Debiutujący w roli scenografa Robert Romanowicz wybudował na scenie symboliczną ścianę. Mur z napisem: "Kto (nie) skacze, ten (nie) g (o)łąb" pełnił w spektaklu nie tylko funkcję parawanu, za którym chowali się aktorzy animujący lalki, ale też stanowił granicę pomiędzy sceną a widownią. Krajobraz za murem zmieniał się wraz z miejscem, w którym toczyła się akcja. Byliśmy więc i na poddaszach, gdzie przesiadują gołębie, i na śmietniku - w królestwie kotki Dolores.

Postaci spektaklu - niezwykle rozgadane (jak to w sztukach Maliny Prześlugi) - mówiły językiem znanym wszystkim "ziomalom", którzy wolny czas spędzają u siebie "na dzielni". Z racji tego, że postaci mówiły dużo, Maciejewski zdecydował, by do spektaklu wprowadzić muppety, w tym przypadku lalki poruszające przede wszystkim dziobem. Łukasz Pospieszalski, autor muzyki, przeplótł subtelne dźwięki fortepianu hip-hopowym bitem. Gołębie (Heniek, Stefan, Zbigniew i Mariola) rapowały, a odtrącany przez nic początkowo Przemek śpiewał w swojej "deszczowej piosence" o żywocie wróblim. Zestawienie muzycznych stylów przekładało się również na charakter postaci. Pewne siebie, śpiewające często wspólnie gołębie zostały zestawione z samotnym, odrzuconym przez swój gatunek wróblem (Przemek, kiedy był mały, wypchnął z gniazda swojego brata. Został za to wyrzucony ze swojej zgrai).

"Dziób w dziób" to ważny głos w rozmowie na temat przynależności do grupy, odrzucenia i zbyt szybkiej identyfikacji ze "słusznymi poglądami". Sztuka ta uczy, czym jest prawda, honor i przyjaźń. To także ciekawa lekcja na temat poczucia winy, bo "każdy wierci się podczas wykluwania", ale też tolerancji, bo skrzydła, bez względu na to, jakiego są koloru i wielkości, służą przecież do latania.

Monika Nawrocka-Leśnik

  • "Dziób w dziób" Maliny Prześlugi
  • reżyseria: Ireneusz Maciejewski
  • Duża Scena Teatru Animacji
  • premiera: 17.04