Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Diabeł nie śpi

Tadeusz Janiszewski w swoim monodramie o społecznej stygmatyzacji i wykluczeniu przekonuje, że nawet współcześnie źródłem zła wciąż jest zabobon.

. - grafika artykułu
Fot. Krzysztof Fabiański

Monodram Tadeusza Janiszewskiego to galeria postaci z polskiego podwórka, które w różnym stopniu są ofiarami lub sprawcami dyskryminacji. Raz opowiada o sobie inżynier z miasta o wiejskim pochodzeniu, którego razi obecność "Cyganów" i "czarnych", raz samotna kobieta z małego miasteczka, wytykana palcami przez sąsiadów za swoją drobną odmienność. Skąd po latach politycznych i kulturowych przemian w Polsce taka nienawiść i agresja wobec innego? Skąd pełne agresji starsze panie rzucające wyzwiskami i młode bojówki z kamieniami w garści? Tadeusz Janiszewski przekonuje, że te wrogie zachowania nie mają logicznego wyjaśnienia, bo stoi za nimi wiara - wiara w diabła.

Choć to XXI wiek, człowiek nadal potrafi doszukiwać się diabła w sztuce (tu odwołanie do niedawnych poznańskich wydarzeń wokół "Golgoty Picnic" Rodrigo Garcii), w cudzych poglądach (medialna wojna o gender), a przede wszystkim w drugim człowieku (próby "leczenia" homoseksualistów, wiara w moc egzorcyzmów). Stygmatyzować można wszystko, co "diabli nadali": od psich kup, po parady równości, a w ten sposób nietrudno samemu przystąpić do egzorcystów. Społeczeństwo, które stara się ukazać Janiszewski, jest podzielone na egzorcystów i egzorcyzmowanych, przy czym ci pierwsi stanowią zdecydowaną większość. Początkowo zwyczajni, zdawałoby się, ludzie z sąsiedztwa - wykształceni, popijający w spokoju mleko z kanki - zdolni są do okrucieństwa wobec każdego słabszego: ludzi, ale także bezdomnych lub hodowlanych zwierząt. Kiedy zbiorowy bohater Janiszewskiego w prostej końcowej scenie wiesza na łańcuchach "ochrzczone" konary, odprawia rytuał w swojej naturze bardziej związany z siłami zła niż dobra.

Takie zabobonne obrzędy dla wielu są zupełnie naturalne, bo mają swoje źródło już w głębokim dzieciństwie - wędrują od pokolenia do pokolenia nie tylko w ludowych opowieściach, ale także w dziecięcych wyliczankach, od których Janiszewski rozpoczyna monodram: "Ene due rabe, połknął Chińczyk żabę".

Aktorskie przemiany z dziecka w dorosłego mężczyznę lub starszą kobietę odbywają się wprost na scenie, z użyciem kilku rekwizytów. Nie są to głębokie portrety psychologiczne, ale zarysowane kilkoma kreskami cechy szczególne: "to co mnie razi" ("Cyganie", "czarni", geje, psie kupy) i "to czym rażę" (jestem samotną kobietą, nie pasuję tutaj). Wykluczeni pojawiają się także w pokazie slajdów, gdzie wyświetla się zdjęcia tego, co zbyt kolorowe i niepasujące do szarego społeczeństwa: marszów równości, umorusanych dzieci, zanieczyszczających miejską przestrzeń psów. Wszystkie te postaci odchodzą w cień, nie znajdując swojego miejsca, ustępują go innym. Światło i cień są tu zdecydowanie najważniejszymi elementami scenografii - pojedynek wartości staje się walką między światłem a cieniem, choć światło niekoniecznie eksponuje i uplastycznia rzeczy dobre, a mroki niekoniecznie skrywają zło.

Monodram Janiszewskiego stawia pytanie o to, dlaczego społeczeństwo wierzy w diabła, i pokazuje, do czego ta wiara prowadzi. Jednak jak w wielu spektaklach o nietolerancji i wykluczeniu, brakuje tu wyraźnego głosu sprzeciwu wobec procesów stygmatyzacji. Obleczony w łańcuchy Janiszewski podkreśla raczej swoją bezradność - z taką formą przemocy, za którą stoi rzekomo prawość i tradycja, nie da się walczyć, znikąd ratunku. W ten sposób spektakl pozostaje prezentacją, galerią postaci, wołaniem bez odzewu. "Połknął Chińczyk żabę, a żaba Chińczyka, co z tego wynika?"

Anna Rogulska

  • "Egzorcyzmy. Święte krowy"
  • monodram Tadeusza Janiszewskiego
  • Teatr Ósmego Dnia
  • premiera: 15.09.2014
  • najbliższe spektakle: 16, 17.09 g. 19