"Versus" to dramat o upadku społeczeństwa i upadku sztuki. Historia jest prosta: do rozbitej rodziny po latach powraca umierający ojciec, co prowadzi do odkrycia tajemnic o wyrządzanych w tym domu krzywdach. Okrucieństwo człowieka wobec ludzi, zwierząt, natury jest jednak zbyt wielkie, by mogła je pomieścić sztuka. Ładny, estetyczny teatr nie jest w stanie podjąć żadnej sensownej interwencji, pozostaje pustą gadaniną. Ta bezsilność sprawia, że aktorzy wychodzą, wypadają z ról, poddają się, obnażają mechanizmy działania sceny.
Odpowiedzią na brzydki, okrutny świat staje się zatem brzydki, okrutny teatr. "Versus" jest spektaklem, który atakuje widza - dźwiękiem, światłem, obrazem, a wreszcie swoją niezgrabnością. Bombarduje przemocą, którą trudno znieść i nie daje niczego na pocieszenie. Ma być prawdziwie, ma boleć - nie zasłużyliśmy na przyjemne doświadczenia estetyczne, skoro inny człowiek lub zwierzę właśnie umiera. Z naszej winy, z powodu własnej bezsilności.
Obraz zbudowany przez Piaskowskiego jednak zawodzi. Prawdopodobnie było to moje najmniej przyjemne doświadczenie teatralne, ale wcale nie z powodu poczucia winy za cywilizacyjny upadek. Było mi szkoda Antoniny Choroszy w roli matki, którą zapamiętam głównie jako stek przekleństw. Szkoda Pawła Hadyńskiego, który jako ojciec zmuszony był wygłaszać patetyczne kwestie w próżnię. Nikodema Kasprowicza - syna - szkoda mi najmniej, a to przecież on został najbardziej skrzywdzony. Dlaczego? Aktorzy dostali trudne zadanie zbudowania poczucia realności, ale nie sposób było im w tę prawdziwość uwierzyć. Jak tu zresztą w obliczu tych wszystkich krzywd współczuć aktorom i sztuce?
Zderzenie sztuki z prawdą jest trudne, bo ta pierwsza ubiera drugą w pewną opowieść. Jednak stawiany przez ten spektakl zarzut bezsilności sztuki jest niesłuszny. Doskonale poradzi sobie z brzydkim światem, jeśli wybierze inne środki i emocje. Okrutną prawdę znajdziemy na ulicy i na ekranach telewizorów, a w teatrze nie szukamy jej wcale nie dlatego, że odwracamy się od okrutnego świata. Powtórzenie tych samych obrazów to nie gest interwencyjny, lecz pusty. Wierzę, że w teatrze da się prawdę obudować bardziej przekonującą narracją. Przecież o rzeczywistość, do której poczujemy obrzydzenie, prawdopodobnie nikomu nie będzie się chciało walczyć.
Anna Rogulska
- "Versus" Rodrigo Garcii
- reż. Jędrzej Piaskowski
- Teatr Nowy w Poznaniu
- premiera: 16.10