Łacińskie mysterium zawsze zakładało jakąś świętość, kult religijny otoczony aurą tajemnicy. Średniowieczne misteria czerpały z tej zasady pełnymi garściami, oferując wiernym prawdziwie bolesne i pełne powagi dramaty religijne. Dopiero buffo może nadać takiej formie lekkości, uwolnić ją od sakralizacji, zbliżyć do ludzi. Wiedział o tym Dario Fo, znakomity reżyser i dramaturg, laureat literackiego Nobla, którego komedie cieszą się powodzeniem pod każdą szerokością geograficzną. To właśnie jedną z nich, tę najpopularniejszą (według danych włoskiej agencji autorskiej w ciągu 45 lat od premiery osiągnął zadziwiającą liczbę 5 tys. przedstawień!) pokazał Poznaniowi teatr Orbis Tertius.
Święty z winem i papierosem
Reżyser spektaklu, Lech Raczak, zdecydował się na jego realizację, bo jak mówi dość ma już jednostronnego postrzegania religii. Koncepcja Boga nie wszędzie zahacza o piedestał. Istnieją kultury, w których z bóstwem przebywa się na co dzień. W jego towarzystwie wykonuje się najbardziej prozaiczne czynności, pracuje, je czy śpi. I nikt nikogo nie posądza o profanację.
- Pamiętam pewną procesję we włoskim miasteczku. Głównym jej elementem była wielka, ciężka figura, którą niosło chyba ze 30 mężczyzn. Zatrzymali się na głównym placu, postawili figurę i przysiedli na drągach. Zapalili papierosy, ktoś poszedł napić się wody z fontanny, ktoś przyniósł wino z baru. Siedzieli wokół niej i po prostu odpoczywali. Uświadomiłem sobie, że tamtejszy bóg lubi ludzi i patrzy z sympatią na to, co sprawia im przyjemność. Skojarzyłem to sobie z dominującym w Polsce bogiem, który lubi, jak się go błaga, prosi, przeprasza i na jego oczach cierpi. Kontrast między tamtą wesołą religią a tutejszą cierpiętniczą zrobił na mnie duże wrażenie. Uświadomiłem sobie, że z tamtej tradycji wywodzi się Misterium Buffo Dario Fo - mówi Lech Raczak.
To kolejna po Spisku smoleńskim realizacja Orbis Tertius, która nie boi się sprzeciwić powszechnie obowiązującemu spojrzeniu na rzeczywistość.
Autokreacja papieża Bonifacego
U nas niestety tak naturalne, momentami wręcz naiwne podejście do sprawy prędzej spotka się z napiętnowaniem (w najlepszym razie upomnieniem) niż zrozumieniem. Tym bardziej ryzykownym wydawać by się mogło przedsięwzięcie, w którym aktorzy odgrywają role Śmierci, Papieża czy Grabarza, w bezlitosny sposób demaskując zinstytucjonalizowaną formę współczesnego kościoła, jego dumę i bogactwo, żądzę władzy i rząd dusz. Jest na przemian cynicznie i groteskowo. Ironicznie i zjadliwie. W sam raz.
Najbardziej bawią - dawno niewidziany w komediowej odsłonie - Janusz Stolarski jako grabarz (scena, w której razem ze starą dewotką podglądają cud wskrzeszenia Łazarza przez bramę cmentarza) i Małgorzata Walas-Antoniello jako papież Bonifacy, który nie grzeszy skromnością, a wszystkie dobre uczynki robi na pokaz i pod publikę. Jeśli dodać do tego dialog wiejskiego głupka ze Śmiercią, zabawę formą i słowem czy żywe interakcje Stolarskiego z publicznością, w efekcie otrzymujemy lekkie i niewymuszone spojrzenie na dogmaty. Dogmaty, które nie tracą nic ze swojej mistyczności, mimo że opowiadane są językiem komedii.
Anna Solak
- "Misterium Buffo"
- reż. Lech Raczak
- 9 i 11.02
- Sala Nowa, CK Zamek