Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

ANIMATOR. Filmy bez zasad

Audiowizualne dzieła sztuki często wymykają się wszelkim prawidłom kompozycyjnym, tematycznym, fabularnym. Eksperyment góruje nad zbiorem zasad panujących w świecie animacji. Filmy prezentowane w ramach spotkania "Animacja poza kinem" nie miały wyraźnej fabuły, nie były poddane warunkom przyczynowo-skutkowym, nie snuły racjonalnych narracji. Tworzenie wbrew wymogom narzuconym przez rynek filmowy pomaga przewartościować myślenie na temat funkcji sztuki animowanej. 

. - grafika artykułu
"You Could Sunbathe in this Storm"/Alice Dunseath/USA

Podczas jednego z ostatnich pokazów w ramach tegorocznego Animatora, organizatorzy zapewnili publiczności widowisko z pogranicza sztuk wizualnych. Spotkanie zatytułowane "Animacja poza kinem" dotyczyło tego rodzaju twórczości animowanej, która nie była docelowo projektowana do pokazów w sali kinowej, a przestrzeni galeryjnej. Artyści często sięgają po techniki animacyjne, aby przerobić za pomocą sztuki interesujące ich tematy. Mimo stosowanych przez siebie metod właściwych filmom rysunkowym, nie funkcjonują jako dzieła kinematograficzne per se.

Pierwszy wyświetlany film autorstwa Alice Dunseath był abstrakcyjną wariacją na temat faktury. Mieniące się wyrazistymi barwami struktury przypominające minerały, zmieniały kształty, rosły, malały. "You Could Sunbath in this Storm" to krótka, sześciominutowa animacja, w której między rozpadającymi się i ponownie scalającymi figurami, opowiedziano historię o miłości.

"Harder Without Borders" autorstwa Jodie Mack to film pozbawiony dźwięku. Podobnie jak w poprzedniej animacji, tutaj także zamiłowanie do faktury minerałów stanowiło podstawę artystycznej wypowiedzi. Materialność kamieni była jednak obserwowana przez Mack zupełnie innym okiem. W filmie zamieszczono zdjęcia z muzeum geologii. Szuflady wypełnione próbkami i starannymi zapisami składu chemicznego poszczególnych elementów nakładały się na siebie. Zmiennokształtność minerałów była z każdą chwilą bardziej wyrazista, bowiem tempo prezentowanych zdjęć stopniowo rosło. Ostatecznie kryształy zlewało się w jedno, podobnie jak kartki systematyzujące ich skład oraz pochodzenie. W efekcie powstawała figura o nieregularnym kształcie i wielu kolorach jednocześnie.

W moim odczuciu najsłabsza okazała się praca Piotra Bosackiego. "To nie dla was" jest próbą para-poetycką, której jakość była niestety wątpliwa. Niezbyt odkrywcze frazy migały na białym ekranie niekiedy bawiąc, niekiedy nudząc. Początkowo w rogu ekranu wyświetlane były przedmioty domowego użytku, lecz szybko ten zabieg ustąpił jednostajnej białej połaci. Publiczność mogła "spijać" dość aroganckie i nieco pompatyczne frazesy typu "Łazarz jest kobietą", "literaturę powinno się uprawiać w czwartej osobie", "miłość do drugiego człowieka oznacza gotowość odprowadzenia go do grobu". Nic nowego - wiersze jakich wiele. Słowa mijały, czas płynął, wreszcie przyszedł czas na kolejną animację.

"Kształt chwili" Mateusza Sadowskiego jako jedyny z prezentowanych filmów wymagał użycia okularów 3D. Czarno-białe wypukłe obrazy migotały przed oczami. Zdjęcia przedstawiały dziecko, ręce, szyję, czapkę z daszkiem, ognisko. To kolejna animacja, w której faktura stanowiła jeden z ważniejszych elementów konstrukcji dzieła.

Amerykański artysta Peter Burr zaprezentował jedną z bardziej dynamicznych prac plastycznych podczas tego pokazu. Jego dzieło "The Mess" to opowieść o jednostkowym tkwieniu w świecie cyfrowym, posthumanistycznym. Przypominające wczesną grafikę komputerową obrazy złożone były z niewielkich figur geometrycznych, podobnych do pikseli. Niekiedy postać przemieszała się po mieście, innym razem lesie, skanując jednocześnie rzeczywistość. Poszczególne kadry ukazywały jego perspektywę, obserwowaną jakby przez program komputerowy, który rozbija na czynniki pierwsze materię, kolory i skład obserwowanych roślin oraz zwierząt. Oswajanie cyfrowej cielesności odbywało się w chaosie błękitnych i czarno-białych kolorów. Momentami animacja przechodziła w abstrakcję, a zmieniające się dynamicznie obrazy, ukazywały układy rozmaitych kształtów.

Największe wrażenie zrobiła na mnie praca Magdaleny Łazarczyk "The night of time". Oryginalnie dzieło prezentowane jest w zupełnie innym formacie. Pionowe panele ustawiane w galeriach, zamienione zostały jednak na ekran kina. Subtelna i powolna animacja przedstawiała gąszcz niekiedy niełatwych do jednoznacznego rozszyfrowania obiektów. Kłębowisko zdjęć majaczyło przez dłuższą chwilę na ekranie. Im dłużej wpatrywać się w początkowo trudne do  nazwania obiekty, tym łatwiej odnaleźć w nich podobieństwo do muszli, kameleonów, masek, rozgwiazd. W pewnym momencie pojedyncza kula zaczęła się bardzo powoli ruszać. Ten niemal niedostrzegalny gest, uruchamiał perpetuum mobile pozostałych elementów, które również zaczęły się stopniowo zmieniać. Finalnie obraz ponownie uległ unieruchomieniu. Choć wrócił do swojej pierwotnej postaci, zdawało się, że tym razem wygląda inaczej niż na początku.

Ostatnie dzieło zostało przygotowane przez Marthę Colburn. "Dolls Vs. Dictators" to kolażowa opowieść o starciach między powycinanymi z gazet lalkami a dyktatorami Zimbabwe, Libii, Korei Północnej, Turkmenistanu. Autorka bawiła się materią obrazów - pojawiły się elementy zrobione z folii aluminiowej, piór. Wojna między dwuwymiarowymi figurkami odbywała się w absurdalnych przestrzeniach przypominających kosmos, lasy lub zupełnie abstrakcyjne kształty. Artystka jako jedyna stosowała jawne nawiązania do popkultury, umieszczając w swoim spektaklu wojny postaci z Power Rangers, Charliego Chaplina czy lalki Barbie.

Julia Niedziejko

  • "Animacja poza kinem"
  • kuratorka: Anna Głowińska
  • CK Zamek, Kino Pałacowe
  • 10.07

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019