Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Amerykański sen zakłócony

- W życiu Amerykanów, jak powiedział kiedyś Fitzgerald, nie ma drugiego aktu - zaznaczył w trakcie 51. odsłony Czytnika Jędrzej Polak. Właśnie z tego powodu bohater tłumaczonej przez niego powieści jest gotów poświęcić wszystko, nawet własną tożsamość, aby zdobyć upragnione mistrzostwo akademickiej czwartej ligi zapaśniczej. O wielu poziomach semantycznych książki Nazywam się Stephen Florida Gabe'a Habasha, ironicznym podejściu do amerykańskiego snu i warsztacie tłumacza mogliśmy posłuchać w Teatrze Nowym.

. - grafika artykułu
fot. Jacek Adamiec

Pierwsze pól godziny spotkania wypełniło to, co jest istotą każdego Czytnika - porywające interpretacje materiału literackiego w wykonaniu aktorek i aktorów Teatru Nowego. Julia Rybakowska, Maria Rybarczyk i Michał Kocurek dali popis nie tylko swojego kunsztu zawodowego, ale i sprawności fizycznej. No potrzeby spektaklu Kocurek, wcielający się w rolę zapaśnika, zrobił pięćdziesiąt pompek, w tym przynajmniej połowę poprawnych. Gdy aktorzy zeszli ze sceny, zanurzona w klimacie amerykańskich rozgrywek zapaśniczych (nie)najwyższej rangi publika z entuzjazmem powitała Jędrzeja Polak, do rozmowy z którym zasiadł dramaturg i językoznawca, Michał Pabian.

Zapasy z rynkiem

- To jest debiut ciekawego człowieka, który walczył o tę książkę - rozpoczął rozmowę na temat autora promowanej powieści Pabian. -  Nie odsłonił się, nie powiedział wiele o sobie. Co pan wie o Gabie Habashu? Kim jest człowiek, który pisze o samotności i zapasach jako debiutant? - dopytywał. - Mieszka w Nowym Jorku, skończył Instytut Sztuk Pięknych, więc nie ma nic wspólnego z zapasami,  pracuje jako młodszy redaktor w dość prestiżowym tygodniku amerykańskim "Publishers Weekly" - odparł Polak. - Nigdy sam nie uprawiał zapasów i to jest rzecz niezwykła, ponieważ myślę, że oddał ducha tego sportu w sposób wręcz niewiarygodny - dodał tłumacz. Gość zwrócił uwagę na problemy, z jakimi borykał się przed wydaniem książki: - Choćby ze względu na swoją pracę nie jest on kimś, kto nie istnieje na rynku wydawniczym, ale to nie pomogło w debiucie. Napisał dwie książki, pierwszą uznał za niepublikowalną, drugą ponad 20 razy składał w wydawnictwach, ale nikt jej nie przyjął. Tę książkę natomiast, proszę sobie wyobrazić, składał 30 razy w różnych wydawnictwach amerykańskich i w końcu wydał ją w małym Cofee House. [...] Jeśli chodzi o upór, myślę, że można porównać go z bohaterem tej książki, Stephenem Floridą, bo w końcu dopiął swego i wydał rzecz ważną nie tylko dla niego, ale i dla literatury amerykańskiej.

Powieść (nie)inicjacyjna? 

W dalszej części dyskusji rozmówcy usiłowali określić odmianę gatunkową debiutu Habasha. - Ta książka mnie kojarzyła się z Salingerem oraz z Fight Clubem - stwierdził Pabian. - To są bardzo proste formacyjne określenia... -  To nie jest książką inicjacyjna - przerwał Polak - chociaż można ją tak odbierać. Ci, którzy chcą ją odbierać jako reportaż sportowy, mogą ją czytać także w ten sposób. [...]  Można ją odbierać jako dziennik sportowy, posiada ona jednak wiele innych poziomów. Można ją czytać jako książkę inicjacyjną, w  odróżnieniu jednak od większości z nich, bohater niczego nie osiąga ani nie buduje. Można też postrzegać ją jako książkę psychologiczną czy thriller medyczny, bo jest o rozpadzie osobowości bohatera, który z dziecka najpierw dotkniętego przez ADHD, później dziecka dotkniętego traumą, osieroconego przez rodziców, którzy giną w wypadu, zyskuje zupełnie nową tożsamość [...]. Nowa tożsamość prowadzi do obsesji na temat sportu. Na ostatnim roku studiów bohater stawia sobie za cel zdobycie mistrzostwa czwartej ligi, tylko po to, by zapisać się w historii - opowiadał tłumacz.

American Dream wykpiony?

- Wyczuwam ironicznie podejście Habasha - zauważył Michał Pabian, wysłuchawszy fragmentu monologu protagonisty książki. - American Dream ląduje w czwartej lidze i na ten temat wyprodukowane jest ponad trzysta stron. Czytałem wywiad, w którym autor mówił, że chciał pokazać, na co stać dzisiejszy świat, jakie są efekty tego, że się wszystkim wmawia, że są wyjątkowi. Czy to popularne w literaturze amerykańskiej? Czy to nowa diagnoza? - dopytywał dramaturg. - Ta książka, oprócz tego, że dzieje się nigdzie, dzieje się poza czasem - stwierdził tłumacz. - Możemy przyjąć, że dzieje się na przełomie lat 70. i 80. Nie ma internetu, studenci czytają książki, co jest dziwne, prawda? -  zapytał żartobliwie. - Tej fabuły nie odnosiłbym do dzisiejszej Ameryki, lecz do kondycji ludzkiej w ogóle. Na planie symbolicznym możemy powiedzieć, że bohater kreuje swój własny mit - dodał.

Powieść neoegzystencjalna?

- Osobiście odbieram tę powieść jako powieść neoegzystencjalną, bardzo podobną do Mdłości Sartre'a, która opisuje młodego człowieka, który ma obsesje - wyznał tłumacz. -  Czy państwo czytali Mdłości? - zapytał zgromadzonych. - Każdy ma taki etap w życiu, podczas którego chodzi z książką Sartre'a pod pachą i egzaltuje - odparł Michał Pabian, wzbudzając wybuch śmiechu na widowni. - Przytoczę to, co pisał Trznadel o Mdłościach - zaproponował Polak. - Moim zdaniem można w ten sposób podsumować debiut Habasha. "Z kilku poziomów tekstu, o których mówiłem, najważniejsze dotyczą odkrycia straszności istnienia jako podstawowej cechy człowieka". Straszny jest sam fakt istnienia, sama świadomość bytu, temu odkryciu towarzyszą mdłości. Myślę, że to właśnie dotyka Stephena Floridę. W jego przypadku to nie są mdłości, ale obsesja i pogarda. - Czyli psychiatryk, "F" czterdzieści...? -  zapytał Pabian. - Tak, widzę że się pan na tym zna - odparł z przekąsem gość Czytnika.

Szersza dyskusja

Pod koniec spotkania do dyskusji włączyło się więcej osób. - Jak ty trafiłeś na tę książkę i jak zmotywowałeś innych do wydania książki, która nie ma efektu "klikalności"? - zapytał obecnego na sali redaktora Wydawnictwa Poznańskiego Adriana Tomczyka Pabian - Przeglądałem katalogi agencji literackich i trafiłem na tę rekomendowaną przez wiele znanych nazwisk książkę - odparł Tomczyk. - Gdy znalazłem popleczników, udało mi się przekonać szefa. Jest to hit krytyczny, ale sprzedażowy, póki co, nieco mniejszy - dodał redaktor.

- Mam pytanie związane z warsztatem tłumaczeniowym - głos zabrała jedna ze słuchaczek. - Jakie problemy napotkał pan w trakcie pracy, co było najtrudniejsze? - Oczywiście ta warstwa zapaśnicza, bo podobnie jak autor, nie znam się na zapasach. [...] Przestudiowałem wszystkie dostępne słowniki zapaśnicze i znalazłem konsultanta zapaśniczego. Okazało się, że moje wybory nie były dalekie od prawdy - przyznał Polak.

Jacek Adamiec

  • Z cyklu Czytnik: spotkanie z Jędrzejem Polakiem
  • Teatr Nowy, Trzecia Scena
  • 5.06

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019