Poznali się w wymarzonym dla muzyków miejscu: na scenie. Sześć lat temu, podczas jednego z kameralnych wieczorów z otwartą sceną w klubie w rodzinnym Bridlington wokalista Jack Sedman i gitarzysta Harry Draper obejrzeli swoje koncerty. Wzajemnie zafascynowani swoimi występami postanowili spotkać się nazajutrz, by spróbować zacząć grać razem.
Po prostu emocje
I grali - nie uzgadniając ani gatunku, ani konkretnego stylu. Jak sami przyznają w wywiadach - to, jaką muzykę nagrywa Seafret, ukształtowało się naturalnie. "Po prostu zaczęliśmy pisać muzykę, po czym teksty piosenek zaczęły wyłaniać się niemal z nicości" - wyznali w jednej z rozmów.
Od tego czasu twórczość brytyjskiego duetu zaowocowała wydaniem dwóch EP-ek i debiutanckiego albumu z ubiegłego roku pt. "Tell me it's real". Na krążku znaleźć można między innymi przebój "Oceans", który w serwisie YouTube odsłuchano ponad trzydzieści milionów razy! "Oceans" opowiada o tęsknocie i samotności. Utwór powstał po przeprowadzce muzyków z rodzinnej miejscowości do Londynu, co wiązało się z tymczasowym rozstaniem z bliskimi. Proste, bezpośrednie wyznanie zawarte w słowach piosenki i emocjonalnym wokalu stanowią o jej sile - w końcu o skomplikowanych uczuciach najlepiej jest mówić w jak najprostszy sposób.
Miłosne eksperymenty
Strategię, która zapewniła utworowi "Oceans" popularność, a zespołowi rozpoznawalność duet zastosował także w piosence "Wildfire". Silna, młodzieńcza zapewne miłość porównana jest tu do pożaru i ognia - a więc siły dającej ciepło i schronienie, jednocześnie przynosząc zniszczenie i niebezpieczeństwo. Energetycznej kompozycji w stylu indie-rockowym towarzyszy niezwykły teledysk. Jest to zapis wideo tzw. eksperymentu Arona - serii ponad trzydziestu pytań, które uczestnicy badania zadają sobie wzajemnie w parach. Efektem jest stworzenie intymnej więzi pomiędzy uczestnikami, a w efekcie - poważnego uczucia. Aż chce się rzucić w stronę twórców eksperymentu uwagę, że "nie igra się z ogniem".
Obecnie brytyjski duet promuje najnowszy utwór. "Blank you out" to utrzymana na pograniczu popu i indie-rocka piosenka, której tematem jest... a jakże, miłość. Tym razem słuchacze mają do czynienia z wyznaniem zranionego młodzieńca, który tęskni i jednocześnie próbuje wymazać z pamięci nieszczęsną relację z przeszłości. A wszystko to osadzone w stylistyce gdzieś pomiędzy twórczością Hoziera a zespołów Kodaline i Kings of Leon. Niestety, trudno nie odnieść wrażenia, że muzycy w najnowszej propozycji zjadają własny ogon, posługując się od dawna wykorzystywanymi środkami. Intrygujące pod względem melodyki zwrotki ustępują tu pretensjonalnemu refrenowi i schematycznej konstrukcji piosenki. W efekcie Seafret w najnowszym singlu brzmią wtórnie. Być może jednak zaskoczą swoich słuchaczy koncertową wersją utworu?
Aleksandra Skowrońska
- koncert Seafret
- 19.05, g. 19
- klubokawiarnia Meskalina
- bilety wyprzedane