"Klasycy swoich czasów" - taki właśnie, dość ogólnikowy tytuł sobotniego koncertu widnieje ponad nazwiskami wykonawców oraz kompozytorów. Stałej publiczności Koncertów Poznańskich nie zdziwi obecność w tym miejscu prelegenta - Krzysztofa Szanieckiego. Kwartet wokalistów - Bobrowska, Kryger, Smulczyński i Gierlach - także jest już znany bywalcom Filharmonii Poznańskiej. Przedstawiać nie trzeba zespołów orkiestry i chóru oraz ich szefów: Marka Pijarowskiego i Macieja Wielocha.
Wspólnie wykonają Mszę C-dur Josepha Haydna. Dzieło interesujące już od samego... tytułu. Równolegle bowiem funkcjonują przynajmniej trzy, kompozytor zaś określił ją jako "Mszę na czas wojny". W pierwszej części wieczoru zabrzmi zaś Koncert wiolonczelowy Es-dur Dymitra Szostakowicza, jedno z najbardziej rozpoznawalnych i charyzmatycznych dzieł rosyjskiego kompozytora. Na celowniku pozostaje więc jeszcze tylko jedna tajemnicza postać - Maciej Jezierski.
Jestem przekonana, że nawet, jeśli nazwisko artysty nie wywołuje natychmiast oczywistego skojarzenia - wystarczy jedno spojrzenie, by zrozumieć, że wiolonczelisty tego słuchamy w Auli Uniwersyteckiej od blisko dekady. Maciej Jezierski, przez większość swojego muzycznego życia związany z Poznaniem, od 1994 roku zasiada w pierwszym pulpicie, mocną i wprawną ręką prowadząc grupę wiolonczel Poznańskich Filharmoników.
Myśląc o sobotnim koncercie przy Wieniawskiego 1, nie mogę uwolnić się od wspomnienia popularnego niegdyś szlagieru Formacji Nieżywych Schabuff:
A gdyby dyrekcja Filharmonii pytała poznaniaków, kogo chcieliby słuchać?
- Chciałabym, chciała...
A gdyby na koncertach częściej zdarzały się połączenia repertuarowe typu Szostakowicz + Haydn?
- Drżałabym, drżała...
Wyjaśniając - wielu melomanów pamięta zapewne sprzed dwóch lat niezwykłą artystyczną kreację koncertmistrza orkiestry FP - Marcina Suszyckiego - zresztą również w koncercie Szostakowicza. Skrzypek dowiódł, że nie brak w Poznaniu muzyków reprezentujących prawdziwie mistrzowski poziom, nie ustępującym - i piszę to z pełną świadomością i odpowiedzialnością - takim sławom jak Vadim Repin, Viktoria Mullova, czy Sarah Chang. A i reakcje publiczności świadczyły o tym, że warto - że chcemy słuchać "swoich".
Zastanawia mnie natomiast dobór repertuaru. Przypadek, czy rozmyślne działanie? Czy w ciągu jednego koncertu uda się sprawnie pokonać mentalny dystans pomiędzy Haydnem, a Szostakowiczem? I czy występy liderów orkiestry w roli solistów staną się mniej okazjonalne, a bardziej okazją do ich docenienia?
Chciałabym, chciała...
- Malwina Kotz
- Koncert "Klasycy swoich czasów"
- 18.05, g. 18
- Aula UAM, ul. Wieniawskiego 1
- bilety - 15 zł, kasa FP