Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Czerwiec 1956 z niemieckiej szafy

Osiem unikatowych fotografii wykonanych na ulicach zrewoltowanego Poznania spoczywało w albumie niemieckiego przemysłowca z Düsseldorfu. Po ponad sześćdziesięciu latach zdjęcia wróciły (via podwrocławska Sobótka) do stolicy Wielkopolski.

Al. Marcinkowskiego, fot. P. Schaeffer - grafika artykułu
Al. Marcinkowskiego, fot. P. Schaeffer

W skrzętnie zbieranych przez historyków relacjach pochodzących od świadków historii uczestniczących w Poznańskim Czerwcu 1956 przywoływany jest niejednokrotnie obraz mocno zaskoczonych targowych gości z Zachodu, którzy stali się mimowolnymi świadkami jednego z największych buntów społecznych w powojennych dziejach Europy Środkowej. Dodajmy, że zdumienie szybko ustępowało na rzecz sympatii okazywanej niemal na każdym kroku demonstrantom, a także pociągało za sobą naturalną w podobnych przypadkach chęć udokumentowania protestu na błonie fotograficznej. 28 czerwca 1956 roku uśpiony reporterski temperament udzielił się również bawiącemu w Poznaniu i pracującemu na co dzień w branży metalowej Peterowi Schaefferowi z Düsseldorfu, który nie zastanawiając się zbyt długo, wsiadł w samochód i podróżując w obrębie ścisłego śródmieścia (ul. Paderewskiego - Aleje Marcinkowskiego - plac Wolności - ul. Czerwonej Armii - tzw. plac Stalina - most Teatralny), wykonał z ukrycia przynajmniej osiem niezwykle cennych fotografii ukazujących atmosferę panującą w spacyfikowanym przez wojsko Poznaniu. Tematem zdecydowanej większości z nich jest skądinąd właśnie ciężki wojskowy sprzęt (czołgi, transportery opancerzone), który posłano na ulice zbuntowanego miasta. Niedługo potem te wyjątkowe zdjęcia udało mu się szczęśliwie wywieźć do RFN, co w okresie wzmożonej czujności UB wcale tak oczywiste nie było. W Niemczech wywołane fotografie na kilkadziesiąt kolejnych lat trafiły do rodzinnego albumu, sąsiadując z setkami innych zdjęć dokumentujących turystyczne pasje oraz biznesowe podróże ich autora.

Peter Schaeffer zmarł w latach 90. XX w., pozostawiając kilkadziesiąt albumów swoim najbliższym, którzy jednak sukcesywnie pozbywali się kolejnych "mało interesujących" suwenirów gromadzonych przez ojca. Pomyślne zrządzenie losu sprawiło, że już w nowym tysiącleciu do domu Schaefferów trafiła Maria Bartosz-Kościelniak z Sobótki, która przez jakiś czas opiekowała się seniorką rodu i wdową po Peterze. To właśnie głęboka historyczna wrażliwość pani Marii uchroniła jedyne w swoim rodzaju poznańskie pamiątki przed bezpowrotną stratą. Otrzymane w prezencie i "bezwartościowe" z niemieckiego punktu widzenia zdjęcia zdecydowała się ona wkrótce przywieźć do Polski, po czym w 2014 roku przekazała je na ręce Michała Hajdukiewicza, kierującego prężnie działającym Cyfrowym Archiwum Tradycji Lokalnej (CATL) w Sobótce.

W tym momencie opisywana historia nabrała tyleż niespodziewanego, co widowiskowego przyspieszenia. Główną rolę odegrały w niej... media społecznościowe, dzięki którym powstał jedyny w swoim rodzaju łańcuch komunikacyjny łączący Sobótkę z Poznaniem. W czerwcu 2015 roku czerwcowe zdjęcia zostały bowiem opublikowane na oficjalnym profilu CATL, działającym w ramach popularnego serwisu społecznościowego, wzbudzając wszakże dość umiarkowane zainteresowanie wśród obserwujących. Ograniczyłoby się ono zapewne do samej Sobótki i okolic, gdyby wśród nich nie znalazł się Radosław Pać, kierujący na co dzień filią Centrum Informacji Miejskiej w Porcie Lotniczym Ławica, który z kolei wiosną bieżącego roku podzielił się swoim niecodziennym, internetowym odkryciem z piszącym te słowa. Wszystko to pociągnęło za sobą kilkumiesięczną korespondencję na linii "Kronika Miasta Poznania" - Sobótka, której nieformalnym ukoronowaniem było spotkanie zorganizowane 14 sierpnia 2017 roku w gościnnych progach Muzeum Ślężańskiego. Dysponenci czerwcowego zbioru (CATL) zdecydowali wówczas o jego przekazaniu na ręce reprezentującego "Kronikę" autora niniejszego artykułu. Zdradźmy już dziś, że oryginalne odbitki, po uprzednim zdigitalizowaniu i złożeniu cyfrowych kopii w redakcyjnym archiwum, zostaną wkrótce zdeponowane w jednej z poznańskich instytucji muzealnych.

Piotr Grzelczak