Tylko absurd może nas uratować
Maciej "Maciora" Balcewicz i Artur "Sosen" Klimaszewski to chłopaki z poznańskiego podwórka. Swoim debiutanckim krążkiem pt. "Dyzmatronik" (ukazał się w połowie lutego) udowadniają, że w muzyce nadal można stworzyć coś nowego, co wykracza daleko poza utarte schematy. Dyzmatronik to jednocześnie nazwa zespołu i tytuł płyty, nawiązująca do Nikodema Dyzmy. Grupa łączy dwa pozornie nieprzystające do siebie światy - muzykę tworzoną na potrzeby teatru i hip-hop. Przynajmniej w uproszczeniu, bo sami muzycy nie chcą ograniczać się do istniejących nurtów, żartobliwie nazywając swój styl "trup-hopem". Na płycie znalazło się 17 utworów, w tym dwa remiksy (otwierającego płytę kawałka "Singiel" i utworu "Biel"). Każdy z nich jest wyjątkowy, co wcale nie przeszkadza w zachowaniu spójności. Mam wrażenie, że ani jedno słowo i nuta nie są przypadkowe.
"Dyzmatronik" wprawia w osłupienie. I to z kilku powodów. Po pierwsze - nie jest podobny do niczego, z czym dotychczas się spotkałam. Zarówno muzycznie, jak i pod względem tekstów to nowa jakość. Nie daje się złapać w istniejące ramy i nie operuje kalkami, jakimi na co dzień posługuje się rodzima branża muzyczna. Po drugie - rytmiczne bity i towarzyszące im dłuższe partie dźwiękowe mają zdolność wprowadzania w swoisty trans. W tej materii warto wspomnieć o Marku Maksymovichu grającym na pile i Barbarze Wilińskiej na lirze korbowej w utworze "Bajka". Już następnego dnia po kontakcie z "Dyzmatronikiem" łapałam się na tym, że mimowolnie nucę najbardziej charakterystyczne fragmenty. Po trzecie - teksty. To one stanowią największy atut płyty. Są na tyle krótkie, by nie przesłaniać muzyki, a zarazem wystarczająco treściwe, by pozwolić autorom wypowiedzieć się na tematy, które bezpośrednio ich dotyczą i interesują. Mamy tu więc wnikliwą analizę psychiki klasycznego singla (utwór "Na rano"), a tuż obok nostalgiczno-melancholijną opowieść o realiach współczesnych emerytów (świetna "Bajka"). Zaraz obok literacki cytat z "Imperium" Ryszarda Kapuścińskiego ("Biel") i autoironiczny "Kac" czy "Ładnie wyglądam". Nie zabrakło też piosenek o miłości ("Dowcipy" i "Parasolka"), tyle że opowiedzianej w niesztampowy, nowatorski sposób.
Z całą pewnością pod kątem tekstów płyta ma szansę zdobyć uznanie tej publiczności, która - podobnie jak "Sosen" i "Maciora" - nie bierze życia zbyt poważnie, a otaczającą rzeczywistość traktuje z przymrużeniem oka. To właśnie dla niej hasła takie jak: "Mam tak samo jak Ty, na rano, ale jeszcze zostanę", "Mówią być singlem to znaczy być cool, a cool to znaczy chłodny" czy "Zaglądam do kieliszka, by zobaczyć Bazyliszka", mogą stać się manifestem wobec otaczającego świata absurdu.
Anna Solak
Dyzmatronik, "Dyzmatronik", wyd. February Studio, Poznań 2013
Zobacz również
Rusza nabór do programu pisarskiego CSD
Jak będę stara, chcę być taka jak Greta
Trzech ludzi, jeden Głupi Komputer