Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Dotyk kathartyczny

Chociaż technologia wciąż się zmienia i ma ogromny wpływ na nasze życie, w tym na sztukę, do której przenika w postaci nowych możliwości, to jednak zachowaliśmy obraz twórcy-rzeźbiarza pochylonego nad pracą, siłującego się z nierzadko trudnym materiałem, ale też czule dotykającego tworzywa. To właśnie dotyk jest tu kluczowy. Również ten symboliczny.

Grafment rzeźby w kształcie człowieka, leżącej na ziemi. - grafika artykułu
Wystawa "Twórczy dotyk", fot. materiały organizatorów

Twórczy dotyk III to ostatnia odsłona cyklu wystaw prezentujących twórczość współczesnych polskich rzeźbiarzy. Pomysł na ten projekt narodził się w trakcie pandemii. Jego pomysłodawcy pragnęli podarować miłośnikom sztuki coś wyjątkowego. Każda prezentacja miała nie tylko dostarczać wiedzy na temat tego, co współcześnie dzieje się w tej dziedzinie, ale też zachęcić do obcowania z dziełami sztuki i uczynić je bardziej dostępnymi. Tytułowy "dotyk" traktować można w sposób dosłowny jako relację między dziełem a jego twórcą, ale możemy również mówić o dotyku symbolicznym, czyli o niekiedy bardzo czułym, innym razem bardziej ciekawskim i badawczym ślizganiu się spojrzeniem po rzeźbiarskich formach.

Na tegorocznej wystawie prym wiodą artyści z Krakowa, Warszawy, Gdańska i Poznania. Są to twórcy zarówno starszego pokolenia, jak i młodzi artyści, którzy mimo wieku zdobyli już uznanie krytyków i wielbicieli sztuki. Kurator wystawy, dr Tomasz Jędrzejewski, przyznał, że przygotowania do niej nie były wcale proste, co wynikało między innymi z konieczności sprowadzenia prac z różnych lokalizacji, a także kontaktowania się zarówno z samymi artystami, jak i ich asystentami. Niekiedy wystarczająca musiała być krótka wymiana zdań, innym razem możliwa była dłuższa dyskusja. Z całą pewnością każdy, wymagający zmysłu organizacyjnego, element układanki, jaką jest wystawa, wart był nakładu czasu i energii. Efekt jest bardziej niż zadowalający.

Na potrzeby ekspozycji zaaranżowano wszystkie pomieszczenia galerii. Już sam wstęp na wystawę jest uderzający. Leżąca na podłodze silikonowa lalka, która była bohaterką performansu Katarzyny Kozyry zatytułowanego Fressen, przypomina ciało pozbawione życia. Lalka jest poraniona, porozcinana w niektórych miejscach, co w zestawieniu z realistyczną kolorystyką skóry i bezwładem robi nieprzyjemne wrażenie. Wiemy, co ją spotkało - elementem pracy jest nagranie wideo. Widzimy, jak to nieruchome, nieżywe ciało leży na stole, przy którym zgromadziła się grupa ludzi. Wykonują oni na lalce szereg zabiegów, testują, sprawdzają, traktują jak obiekt badawczy. Jej los jest przesądzony.

O ludzkim nieszczęściu zdają się także opowiadać rzeźby z serii Cursed Igora Mikody. Prace są dość przewrotne. Niektóre ciała, pozbawione członków i twarzy, wiszą na krzyżu, co jednoznacznie odwołuje się do symboliki religijnej. Inne są skłębione, jakby pozbawione jakichkolwiek cech indywidualnych, ograniczone przez sztywne ramy wspomnianego kokona - piękne, a zarazem brzydkie. Efekty światłocieniowe, które tworzą się na ścianie za rzeźbami, sprawiają, że całość prezentuje się niczym scena teatralna. Podniosła i mistyczna.

Dramatyzmu na tej wystawie nie brakuje. Czasem jest on nieco minimalizowany, jak w przypadku prac Stanisława Radwańskiego, wśród których wymienić można Portret Ojca czy Napoleona. Są to rzeźby mocno osadzone w tradycji rzeźbiarskich popiersi. Klasyczne w formie dowodzą jednak, że artysta poszukiwał nowych rozwiązań poprzedzonych namysłem nad dokonaniami wcześniejszych pokoleń twórców, którzy przez lata wykreowali pewien kanon. Za pewien oddech uznać też można prace Tomasza Skórki, który odwołując się do przestawień figuratywnych, wykorzystał nowoczesne technologie, w tym nie tylko tworzywo sztuczne, bo jego użycie ma już swoją dość długą historię, ale także druk cyfrowy. Faktura jego prac jest delikatna. Satynowa powierzchnia, zamkniętych w plastikowych opakowaniach, figur zachęca do tego, by ich dotknąć. Jest to jednak jeszcze mniej możliwe, niż w przypadku innych realizacji, które możemy obejrzeć w galerii. Pewną odskocznią od dramatyzmu są również prace Pawła Orłowskiego, w tym niewielkie rzeźby prezentujące kobiece sylwetki - mimo rozmiarów są pełne siły i świadczą o doskonałym wyczuciu anatomii. Cielesność materii pięknie zaprezentowana jest w rozpływającej się (lub odwrotnie - powstającej z wody) sylwetce - rzeźbie Emilii Boguckiej Kropla - Pomnik Wody.

Wystawa skupia się jednak przede wszystkim wokół trudnych, niewygodnych i niekiedy nawet przerażających motywów. Kulminacją tego jest ekspozycja przygotowana w podziemiach galerii. Już schodząc po nieco stromych schodach, możemy poczuć się niepewnie. Kiedy stopniowo odczuwamy chłód pomieszczeń na dole, wrażenie niepokoju się wzmaga. Gdy ostatecznie stajemy oko w oko z wyeksponowanymi tam rzeźbami, dochodzimy do bolesnej dla nas konfrotntacji. Wydaje się, że cała aranżacja w tym miejscu stanowi całość. Chociaż prace wykonane zostały przez różnych twórców, to jednak sposób ich wyeksponowania każe w nich widzieć elementy pewnej historii - przygnębiającej, nieszczęsnej opowieści o rzeczach mało przyjemnych. Między innymi o cierpieniu, które nierzadko spychane jest gdzieś w głąb podświadomości, ale jednak istnieje. Pod tym względem umieszczenie prac właśnie w takim miejscu - piwnicznym, może nawet kojarzącym się z lochami czy więzieniem, a więc mało przyjemnym - jest niezwykle symboliczne.

Niektóre rzeźby zostały podwieszone, jak np. Żagiel Emilii Boguckiej. Chociaż figura pozbawiona została głowy czy ramion, widzimy w niej zarys kobiecej sylwetki. Dalej na łóżku leży gipsowa rzeźba zwijającego się z bólu mężczyzny autorstwa Tomasza Górnickiego. Możemy przyjrzeć się jego napiętym mięśniom. Inną rzeźbę tego artysty, o podobnym charakterze, ale podwieszoną pod sufitem, zobaczyć można w dalszej części ekspozycji. Piorunujące wrażenie robi kwatera z pracami Marioli Wawrzusiak-Borcz. Dziwne, człekopodobne figury o ekspresyjnych ruchach, wykrzywionych niby-twarzach, z których nie odczytamy emocji, ale możemy je z łatwością wyczuć, zdają się być tak samo obce, jak i nieoczekiwanie znajome. Ostatnią pracą, którą obejrzymy w tej części ekspozycji jest Niewinność Sylwestra Ambroziaka - para dzieci o zaburzonych proporcjach  wzbudza jednak ambiwalentne uczucia.

Wystawa pod względem koncepcji i aranżacji jest bardzo przemyślana. Realizacje, również te, których tutaj nie wymieniłam, ale które, tak jak pozostałe, nie zostawiają widza obojętnym, tworzą spójny spektakl oparty na świadomości artystycznej i kuratorskiej. To katharsis dla odbiorcy. Jedna z najważniejszych funkcji sztuki została więc spełniona.

Justyna Żarczyńska

  • Twórczy dotyk III. Giganci współczesnej rzeźby
  • kurator: Tomasz Jędrzejewski
  • Galeria Sztuki Rozruch
  • 23.06-28.07

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023