Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Człekoksztaltna osobowość

- Fotografując małpy naczelne chciałem pokazać emocje. Do swoich fotografii nie daję jednak klucza. Wolałbym sprawdzić, jak odczytają je inni ludzi. Przez te lata, gdy cykl inHUMAN był prezentowany w różnych sytuacjach, każdy trochę co innego odnajdywał w moich portretach - mówi  Paweł Bogumił*, którego projekt inHUMAN zostanie zaprezentowany w Centrum Kultury Zamek.

. - grafika artykułu
fot. Paweł Bogumił

Jaka jest geneza projektu inHUMAN?

Pierwotny pomysł narodził się przypadkiem. Wchodziłem wtedy w etap przygody z fotografią na poważnie. Studiowałem ją w ZPAF-ie w Warszawie i wszędzie przemieszczałem się z aparatem. Z ciekawości trafiłem do zoo i zacząłem fotografować wszystkie zwierzęta. Gdy po pierwszej wyprawie wróciłem do domu, popatrzyłem na te fotografie, w tym i na zdjęcia małp naczelnych. Mikołaj Grynberg zachęcił mnie do tego, aby właśnie na nich się skupić: "Tamte zdjęcia zwierząt rób dla siebie, a my będziemy zbierać portrety małp naczelnych, bo jest w nich siła".

Jak długo pracował Pan nad tymi zdjęciami?

Zbierałem je przez trzy lata, jeżdżąc po europejskich ogrodach zoologicznych.

Jak postrzegał Pan wtedy przebywanie zwierząt w ogrodach zoologicznych, za kratami? Czy nie było trudno patrzeć na ich życie, spędzane w uwięzieniu?

Wszystko zależało od danego zoo. W niektórych z polskich ogrodów zoologicznych to uwięzienie były bardziej widoczne. Warszawski ogród wyróżniał się na tle pozostałych, ale niektóre miejsca wyglądały koszmarnie. W Łodzi widziałem ogród zoologiczny, w którym na warunki bytowania zwierząt trudno było nawet patrzeć. Podejrzewam, że na ten stan wpływ musi mieć kwestia finansowania. To bardzo trudny temat.

Służbowo podróżowałem po Niemczech. Ogrody zoologiczne w Innsbrucku czy Kolonii posiadają wybiegi o gigantycznych rozmiarach. W niemieckich zoo można spotkać praktycznie wszystkie gatunki małp naczelnych - orangutany, szympansy, szympansy bonobo, goryle. Lepiej mi się tam poruszało i pracowało.

Jakie są to przestrzenie?

W Lipsku na powierzchni wielkości boiska piłkarskiego odtworzono las amazoński i zaludniono go zwierzętami, w tym małymi małpami. Robi to bardzo duże wrażenie. Nie czuje się tam klaustrofobii klatki i jarmarcznego prezentowania gatunków. Jest to jednak nadal więzienie i nie zastąpi ono zwierzętom środowiska naturalnego.

A jak praca nad InHuman wpłynęła na Pana?

Z perspektywy tego projektu nie mam żadnych wątpliwości, że emocje, które dostrzegałem na twarzach małp naczelnych, były prawdziwe. Na początku uznałem, że będę odkodowywać te uczucia w swoim kluczu. Próbowałem to, jak ludzie artykułują emocje, zastosować również przy tych fotografiach. Małpy są co prawda istotami czującymi, ale swoje emocje ukazują zupełnie inaczej niż my. Jest to przy tym na tyle zniuansowane, że nie tak łatwo możemy te uczucia odczytać. Ludzie są bardziej transparentni w tym, jak swoim ciałem prezentują emocje.

Czy zdobywał Pan od kogoś wiedzę na temat tego, jak wchodzić w interakcje z małpami człekokształtnymi?

Przełomowy moment dla tego projektu miał miejsce w warszawskim ogrodzie zoologicznym, w którym miałem możliwość spotkać osoby pracujące z małpami. Poznałem Monikę Kostrzewę, opiekującą się gorylami. Instruowała mnie, jak powinienem się zachowywać i na co powinienem zwracać uwagę. Po pewnym czasie odczytywanie emocji małp stało się dla mnie wręcz oczywiste. Była też ona inicjatorką zamknięcia projektu.

I jak się ten projekt zakończył?

Na samym końcu zaobserwowałem, że małpy odbierają obrazy, które się im przedstawia. Dziewczyna z warszawskiego zoo powiedziała do mnie "Jesteś egoistą!". Spytałem ją, o co chodzi. "W ogóle nie pokazujesz małpom swoich prac". "Ale jak?". "Weź swój album - i pokaż im te prace!".

Pojechałem więc z albumem do ogrodu w Norymberdze - jednego z najlepszych, w którym zresztą dużo fotografowałem. Gdy na wybiegu znajdowała gorylica i goryl, wyjąłem ten album i przyłożyłem do tafli szkła. Siedząca parę metrów ode mnie gorylica zaciekawiła się i podeszła na tyle blisko, że stanęliśmy twarzą w twarz, dzieliła nas już tylko tafla szkła. Przekładając strony śledziłem jej spojrzenie, gdy analizowała obrazy. To było niesamowite doświadczenie. Gdy zamknąłem album odeszła, aby zająć się sobą. Stwierdziłem wtedy, że już mi wystarczy. Jeżeli małpom spodobały się te zdjęcia - to jest dobrze.

Dwa lata temu Mirai Mizue stworzył pierwszą animację dla szympansów Świt małpy, dla której ludzka publiczność jest jakby drugorzędna. U Pana podobnie - to dopiero małpy musiały zaaprobować pana album, aby poczuł Pan, że praca nad inHUMAN jest już skończona. Jak przebiegały interakcje z nimi jako modelami?

Nie było żadnej możliwości pracy z modelem. Nie miałem wpływu na małpy, a moje działanie opierało się na przypadku. Wszystkie zdjęcia wyłowiłem z materiału, który zrobiłem w ogrodach zoologicznych - jeśli wchodziłem do nich rano, to wychodziłem wieczorem. Cierpliwie czekałem, aż coś się pojawi. Czasami zdarzały się dni całkowicie bezowocne.

Kiedy w Warszawie udało mi się dostać od wewnątrz, to interakcja się pojawiła, ale już nie na potrzeby zdjęcia. Monika poinstruowała mnie "Nie podchodź do mnie bliżej niż na półtora metra". Goryl czuje, że ta strefa wewnątrz, w której pracuje załoga, należy do jego terytorium. Nie mogłem więc podchodzić do niego i jego opiekunki bliżej, bo atakował przegradzające nas szkło. Tylko tam, gdzie przebywają zwiedzający można patrzeć małpom w oczy, ale nie wewnątrz - bo wówczas goryl traktuje to jak wyzwanie.

Czyli nigdy nie wszedł Pan do środka?

Nie, nigdy nie zostałem do tego dopuszczony. Poza tym wirusy i bakterie, których co prawda jesteśmy nosicielami, ale nie mają na nas wpływu, dla małp naczelnych, na przykład szympansów, mogą być zabójcze. Z powodu bezpieczeństwa zawsze oddzielały mnie szklane przegrody. Zresztą - nawet nie odważyłbym się wejść na wybieg goryli. Choć mam ciche marzenie, aby kiedyś wybrać się do Afryki i zobaczyć małpy naczelne w środowisku naturalnym.

Przegradzająca mnie tafla szkła była też największą komplikacją przy powstawaniu materiału. Nie jest przecież tak, że jest ona czysta po stronie małp. Widziałem sytuację, gdy w Warszawie przyszła wycieczka dzieci do zoo, a szympansy stwierdziły, że ludzie nie będą ich dzisiaj obserwować i całą szybę wymazały odchodami.

Czy natrafił Pan również na inne problemy?

Małpy naczelne są wrażliwe na intensywne światło. Dlatego posiłkowanie się lampą jest przy fotografowaniu ich niedopuszczalne i korzystałem wyłącznie ze światła zastanego. Gdy ludzie przychodzą z telefonami komórkowymi i błyskają im w twarz, to małpy tego nie lubią i uciekają.

Pamięta Pan jakąś ciekawą osobowość spośród napotkanych przez siebie małp?

Monika Kostrzewa zachęciła mnie, abym pojechał do Berlina. Przebywa tam goryl Ivo, który wychował się w niewoli i zachowuje się w bardzo specyficzny sposób. Gdy go obserwowałem, to przebywał na wybiegu z trzema samicami. Nie wchodził jednak z nimi w żadne relacje, tylko wybierał sobie blondynki z tłumu zwiedzających, śledził je i prezentował im swoją męskość.

Spędzając cały dzień w zoo zauważyłem, na czym polega jedna z jego form rozrywki. Siadając naprzeciwko zwiedzających przy samej tafli szkła, czekał, aż zbierze się duża liczba osób. Wstawał wtedy, zaczynał łomotać w szkło i patrzył z rozbawieniem, jak ludzie uciekają. Powtarzał ten cykl co czterdzieści kilka minut. Gdy było ciepło i miał otwarty wybieg zewnętrzny, stawał na półwysepce i zbierał kamyczki, który rzucał w zgromadzonych ludzi. Tak spędza czas - i widać wtedy autentyczną radość na jego twarzy.

Rozmawiał Marek S. Bochniarz

  • wystawa Pawła Bogumiła inHUMAN
  • otwarcie: 12.03
  • Centrum Kultury Zamek
  • czynna do 25.04
  • bilety: 5 zł

*Paweł Bogumił - ur. 1984. Absolwent fotograficznego studium ZPAF - Warszawa. Tam w 2014 roku obronił z wyróżnieniem dyplom, którego promotorami byli Mikołaj Grynberg i Paweł Żak. Jego cykl Floral sketches został w 2015 roku wyróżniony w w międzynarodowym konkursie International Photo Awards. Najsłynniejszy cykl Bogumiła inHUMAN był prezentowany w wielu mediach - "Le Monde", japońskim wydaniu "Newsweeka", niemieckim "Geo", "Kontynentach", francuskim "Cles", hiszpańskim "El Pais" i niemieckim "Stern". Zdjęcia z cyklu trafiły też w 2017 roku na paryską wystawę FotoFever. Za inHUMAN fotograf zdobył III miejsce w międzynarodowym konkursie International Photo Awards w kategorii FINE ART - PORTRAIT.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021