Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Według własnych reguł

Znakomity koncert, zwieńczony dwukrotną owacją na stojąco, zagrał w piątkowy wieczór zespół EABS. Rozpoczął tym samym jubileuszowe obchody ćwierćwiecza Ery Jazzu. Koncert był przy okazji specjalną edycją cyklu JazZamek.

. - grafika artykułu
fot. Maciej Kaczyński

Na początek był wielki Paul Motian ze swoim Electric Be-Bop Bandem (w składzie z Chrisem Potterem i Steve'em Swallowem), potem Lynne Arriale - choć pewnie mało kto pamięta dziś to nazwisko, a wreszcie: dynamicznie elektryczny Brotherzone - zespół cenionego basisty Jamalaadeena Tacumy. To były trzy pierwsze koncerty w historii cyklu Era Jazzu, które odbyły się jesienią 1998 roku w poznańskim Blue Note. Jak atrakcyjna i burzliwa artystycznie była jego dalsza historia, wiedzą chyba nie tylko wierni fani jazzu. W ciągu minionego ćwierćwiecza wystąpili w jego ramach giganci i głośni debiutanci, artyści-legendy i wielkie nadzieje. Historia Ery Jazzu zaczęła się w Poznaniu i od ośmiu lat znów właśnie tu odbywają się kolejne jej odsłony. Cała jazzowa Polska pamięta koncerty, które wydarzały się w wielu miejscach kraju, my pamiętajmy, że w stolicy Wielopolski wystąpili m.in. Patricia Barber, Oregon, Jan Garbarek, Joseph Jarman, John Scofield, Kahil El Zabar, James Blood Ulmer i tylu, tylu innych świetnych muzyków. W miniony weekend rozpoczęły się uroczyste obchody jubileuszu, którego podsumowaniem będzie koncert galowy w listopadzie.

Era Jazzu to jednak również prezentacja tego, co ważne we współczesnym krajowym jazzie. W ostatnich latach w ramach cyklu zagrało wielu czołowych polskich wykonawców: od Weezdob Collective przez zespoły Kacpra Smolińskego, Piotra Schmidta czy Dawida Kostki po klasyka klasyków: Jana Ptaszyna Wróblewskiego. Jubileuszowe obchody zostały zatem w piątkowy wieczór w Zamku rozpoczęte przez występ jednego z najbardziej odpowiednich w tym miejscu i czasie wykonawców - zespół EABS - powszechnie uznawany za jeden z najciekawszych dziś w Polsce, ceniony zresztą nie tylko przez sympatyków jazzu, bo dzięki swej otwartości stylistycznej budzący uznanie u wielbicieli innych nurtów.

Niemal dokładnie przed sześcioma laty członkowie wrocławskiego zespołu gościli na tej samej zamkowej scenie, w ramach festiwalu Spring Break, jako jedna z najoryginalniejszych i najciekawszych muzycznych nadziei polskiej sceny muzycznej - budząc zresztą wówczas zasłużony entuzjazm słuchaczy i uznanie recenzentów. Dziś jesteśmy już po całej serii znakomitych fonograficznych propozycji zespołu (od Letters to Krzysztof Komeda przez głośne Slavic Spirits i Discipline of Sun Ra po znów udane autorskie 2061). Ale jesteśmy też w momencie, gdy EABS głosami ekspertów zostaje uznany w ankiecie Jazz Top miesięcznika "Jazz Forum" elektrycznym zespołem roku, a jego lider, obsługujący instrumentarium klawiszowe i elektroniczne Marek "Latarnik" Pędziwiatr za najlepszego w kraju muzyka grającego na tych instrumentach. Piątkowy wieczór potwierdził wielką klasę zespołu.

Oczywiście przygniatająca większość słuchaczy idąc na koncert Ery Jazzu pewnie nie zawraca sobie głowy ankietami popularności czy uznania. Ufają marce, a to znaczy: być może nawet bardziej Erze Jazzu niż zespołowi. Ważne jednak, by na koniec okazało się, że ich zaufanie nie zostało nadszarpnięte. Tym razem, z cała pewnością, nie zostało! Słuchaliśmy muzyki odwołującej się do wszystkich wydanych dotąd płyt zespołu, pokazującej różnorodność jego brzmienia, ale też wyrazistość i kreatywność.

Świetnym tego przykładem była przedpremierowo wykonana kompozycja Tomasza Stańki Flair, ze znakomitej płyty Purple Sun, jednej z ledwie trzech płyt wydanych w latach 70., przez legendarny kwintet Stańki. Członkowie EABS dokonali studyjnej realizacji swojej wersji w domu Tomasza Stańki z myślą, jak rozumiem, o płytowej publikacji. Podczas tego wieczoru usłyszeliśmy, oczywiście, jej koncertową interpretację. Podobnie jak było to w przypadku utworów Komedy czy Sun Ra (które też usłyszeliśmy w piątek w Sali Wielkiej Zamku), patent, który proponuje wrocławski zespół polega na - skrótowo mówiąc - rozłożeniu klasycznego tematu na czynniki pierwsze i złożeniu go od nowa według gramatyki (albo stylistyki) stosowanej przez EABS. Na własnych prawach i na własną odpowiedzialność. Efekt - znów - był naprawdę znakomity. Jeśli sens ma dialogowanie z kompozycjami wielkich jazzowych mistrzów, to tylko taki, by nadać ich utworom własną (tyleż wyrazistą, ile mądrą) formę. Członkom kwintetu udaje się to znakomicie. Dlatego, że czują respekt wobec wielkiej jazzowej tradycji, ale też mają świadomość własnych niebagatelnych umiejętności. I mam tu na myśli nie tylko warsztat i tzw. kompetencje techniczne, ale też umiejętność bycia na scenie i potrzebę przemawiania własnym, nie pretensjonalnym, głosem.

Siłą EABS są też równomiernie rozłożone akcenty. Z jednej strony wyraziste osobowości (a pewnie i ambicje) każdego z członków grupy, z drugiej - wiedza, że autentyczny sukces, i wiarygodność, osiągają właśnie jako kwintet, który łączy szczególna synergia. Oczywiście, wiadomo, że członkowie zespołu realizują wiele innych cenionych przedsięwzięć - znani są ze świetnej grupy Błoto, projektów Latarnik czy Zima Stulecia, czekamy na ich wspólne nagrania i koncerty (!) ze znaną już pakistańską formacją Jaubi - a jednak w kwintecie określonym jako EABS odnajdują, wydaje się, szczególny rodzaj spełnienia. Marek Pędziwiatr zza baterii swych instrumentów klawiszowych i elektronicznych dyskretnie kontroluje, nadaje tempo i charakter wspólnym poczynaniom. Paweł Stachowiak na gitarze basowej i Marcin Rak na perkusji fantastycznie dbają o puls całości. Trębacz Jakub Kurek i saksofonista Olaf Węgier świetnie spisują się w roli frontmenów, solistów, improwizatorów, kiedy jednak wymaga tego dobro zespołu stają "za pulpitami" syntezatorów i współtworzą siatkę drobnych, a jakże ważnych współbrzmień.

Co zatem usłyszeliśmy muzycznie? Oczywiście jazz, elektryczny, zmierzający (upraszczając) czasami w stronę tego, co określano przed laty mianem jazz-rock, fusion, ale też granie nie wstydzące się nawiązań, choćby i w sensie rytmiki, swoistego groovu, tempa, ekspresji w stronę nowoczesnych brzmień - elektroniki, funku, hip-hopu. Naturalnie, trzy dekady po płycie Doo Bop Milesa Davisa czy Urbanatorze Michała Urbaniaka nikogo chyba nie dziwi wpisywanie w muzykę jazzową na przykład elementów hip-hopu. A jest to zaledwie jeden z wielu komponentów, na których swój styl, swoje przesłanie, swoją jakość buduje kwintet EABS. Czy to się udaje? Koncert kończyła dwukrotna owacja na stojąco - może to jest jakaś odpowiedź.

Tomasz Janas

  • EABS: Era Jazzu i JazZamek Special Edition
  • CK Zamek
  • 14.04

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023