Kultura w Poznaniu

Varia

opublikowano:

Za miło na kłótnię

- Wydaje mi się, że mamy jakiś drobny wkład w to, że przestrzeń publiczna ożyła i stanowi tygiel do ścierania się koncepcji. I to jest chyba najważniejsze, chyba na tym polega miasto, byśmy się spierali. Ale też chodzi o przyjemną formę. Jest lato, połóżmy się na leżakach. Z leżaków trudno się kłócić. Ma być za miło na kłótnię - mówią Ewa* i Zbigniew** Łowżyłowie, twórcy projektu KontenerArt. Kolejna edycja właśnie startuje nad Wartą.

. - grafika artykułu
KontenerArt w latach ubiegłych, fot. www.poznan.pl

Ogłaszają Państwo duże zmiany w KontenerArt. Jakie?

Ewa Łowżył: Przez ostatnie 10 lat kreowaliśmy tę przestrzeń minimalistycznie. Wszystkie kontenery były pożyczone, nie było wiadomo, czy osiądziemy tutaj na stałe. Cały czas staraliśmy się udowodnić, że to miejsce jest potrzebne. No i udało się, teraz już wiemy, że będziemy tu przez najbliższe lata. Kupiliśmy kontenery, mogliśmy przerobić naszą przestrzeń, stworzyć nową. Poszerzyliśmy teren plaży, myślę że wszyscy dostrzegą, że jest tutaj dużo przyjemniej.

Powiedziała Pani, że musieliście udowodnić, że jesteście potrzebni.

E.Ł: KontenerArt startował jako eksperymentalny projekt - także z punktu widzenia architektonicznego. Poznań jest bardzo konserwatywny i nie było wiadomo czy zostaniemy przyjęci w takiej formie. Kontenery są formą nowoczesna, cały świat już mówi o nomadyczności i o rezygnacji z kultury w grubych murach. My wprowadziliśmy to w życie i przez jakiś czas toczyły się na ten temat dyskusje. Ale teraz już wrośliśmy w tkankę miejską i gdybyśmy zniknęli, to byłoby żal.

Zbigniew Łowżył: Myślę, że wszyscy poznaniacy i nie tylko poznaniacy - bo coraz więcej osób przyjezdnych nas odwiedza - tak myślą. Jest dużo osób zainteresowanych takim zagospodarowaniem przestrzeni, żeby jak najszybciej i jak najlepiej była przygotowana do tego, by z niej korzystać. Nie tylko na nią patrzeć, jak na śliczny park, ale także wykorzystywać, uprawiając sztukę, sport, kulturę, a przede wszystkim kulturę bycia ze sobą.

Można po tych 10 latach powiedzieć, że wpisaliście się w szlak imprezowy i kulturowy w Poznaniu?

E.Ł.: Imprezy to są nad rzeką Wartą!

Z.Ł.: KontenerArt jest cały czas w procesie. Jesteśmy mobilni i się zmieniamy. W momencie, kiedy był potworny głód miejsc, gdzie można się wyszaleć i poimprezować, ludzie oczekiwali, że będziemy działającym do rana klubem. To wszystko się zmieniało, tak jak się zmieniała dostępność przestrzeni publicznej. Wczoraj czy przedwczoraj nad Wartą siedziało 8 tysięcy ludzi, a jeszcze kiedyś było to niemożliwe. Myślę, że też przyłożyliśmy do tego rękę - przestrzeń publiczna jest odbierana jako nasza, mieszkańców, a nie obca.

E.Ł.: Pamiętam czasy, gdy to było nie do pomyślenia, że sobie gdzieś leżysz czy siedzisz na trawie w centrum miasta.

Z.Ł.: Te rozmowy czy można wchodzić na trawę!

Tylko pod Operą ludzie siedzieli.

E.Ł.: Nie, ja tam kiedyś prawie dostałam mandat. Policja patrolowała. To, co się wydarzyło w ostatnich latach, to skok cywilizacyjny. Oczywiście, imprezowo mamy także dużo różnych działań. Jest masa koncertów, jesteśmy otwarci na nowe rzeczy. Wprowadziliśmy modę otwierania się na nowe zespoły.

Z.Ł.: Lokalne!

W programie anonsujecie zespoły pochodzące z Wielkopolski.

Z.Ł.: To konkurs "Demostacja". Przewinęło się przez niego ponad 120 zespołów lokalnych z Wielkopolski i okolic. I część z nich dziś robi karierę.

Mówicie o Kontenerach jako o przestrzeni, która będzie się ciągle zmieniała.

Z.Ł.: Dzięki temu, że współpracujemy z młodymi architektami, którzy jeżdżąc po świecie, widzą zmiany w architekturze i zagospodarowaniu przestrzeni. Tak jak teraz Adam Wierciński, a wcześniej choćby studio architektoniczne mode:lina. Staramy się współpracować z tymi , którzy czują tę przestrzeń w ten sam sposób i nie traktują jej jako pomnika, tylko miejsce użyteczności publicznej.

E.Ł.: Wchodzi nowe pokolenie. Dużo młodych artystów i artystek się realizuje w tym miejscu. Malarze, graficy, śpiewacy...

Z.Ł.:..multiinstrumentaliści i to oni teraz tworzą urodzajną materię kultury i sztuki w mieście i znajdują tutaj miejsce dla siebie. Przez całą zimę ćwiczyły w Kontenerach zespoły, które nie mogły sobie znaleźć miejsca. Mimo że nie jesteśmy instytucją, spełniamy tę funkcję.

W KontenerArcie realizowane są dwa programy: jeden muzyczny realizowany wieczorami, a drugi - warsztatowy. Jest między nimi duży rozdźwięk.

Z.Ł.: W poniedziałki będziemy gościli tutaj wiele organizacji pożytku publicznego. Środa to slamy poetyckie, czwartki zaś to totalna improwizacja, jam session. Myślimy także o kontynuacji programu "Ludzie malują", w którym jest totalna synergia sztuk, improwizacja w sztuce wizualnej i muzycznej. Natomiast piątki to koncerty zespołów europejskich i polskich z dalszych stron, które wpisują się w poetykę mówienia o ważnych rzeczach.

E.Ł.: To jest kwestia dobowej aktywności. Rodziny z dziećmi, sąsiedzi, turyści przychodzą o 11. Kto inny przychodzi zrelaksować się i posiedzieć wieczorem. To jest system elastyczny z otwarciem się na potrzeby społeczne.

Z.Ł.: Zawsze mieliśmy talenty i potrzeby do prowadzenia edukacji kulturalnej.

E.Ł.: Dobieramy taką formę, by była i lekka, i przyjemna. Mamy różne doświadczenia galeryjne i instytucjonalne z tych miejsc, gdzie chodzi się na koturnach i po cichu...

Z.Ł.: Nie budujemy muru niezrozumiemnia, z racji tego że jesteśmy artystami.

E.Ł.: Ale też nie robimy takiej brutalnej "imprezowni". Chcemy dać wartość dodaną.

Z.Ł.: Wydaje mi się, że mamy jakiś drobny wkład w to, że przestrzeń publiczna ożyła i stanowi tygiel do ścierania się koncepcji. I to jest chyba najważniejsze, chyba na tym polega miasto, byśmy się spierali. Byle to była normalna rozmowa, a nie przemoc.

E.Ł.: Ale też chodzi o przyjemną formę. Jest lato, połóżmy się na leżakach. Z leżaków trudno się kłócić. Ma być za miło na kłótnię.

Z.Ł.: Gdy przechadzamy się nad rzeką z psami, to wszyscy jesteśmy dla siebie przyjaciółmi

Wydaje mi się że trend powrotu miasta nad rzekę zaczął się właśnie od Was, od KontenerArtu.

E.Ł.: Zdecydowanie! Dziesięć lat temu były tutaj resztki po jakichś dziwnych bytach, dzika przestrzeń nieodwiedzana przez ludzi.

Z.Ł.: I można było spotkać poznaniaków, którzy nigdy nie byli nad Wartą!

Nie było po co chodzić nad Wartę.

E.Ł.: Bo można było nie wrócić z tej wycieczki. To, że tutaj weszliśmy i zostaliśmy, zmieniło sposób postrzegania tej przestrzeni. Nie wszystko musi być prywatne i deweloperskie, miasto ma być przestrzenią dla nas wszystkich.

Zdradzą Państwo szczegóły planów wakacyjnych?

Z.Ł.: Najintensywniejsze miesiące warsztatowe to maj i czerwiec, bo wtedy jest w mieście najwięcej studentów. Lipiec i sierpień to miesiące relaksu, z ciekawymi imprezami - m.in. finałem Pride Week jak w zeszłym roku. Mogę zdradzić, że w czerwcu odbędzie się w Kontenerach premiera dużego projektu etnowielkopolskiego "Province Posen" z Michałem Wiraszko. To główne punkty programu. A całe lato razem z lokalnymi mieszkańcami będziemy tworzyć programy lokalne, gdyż Centrum Inicjatyw Lokalnych i Fundacja KulturAkcja korzystają z naszych przestrzeni.

E.Ł.: Będą także otwarte próby Chóru Czarownic, na które zapraszam.

Czy jest szansa na to, że KontenerArt będzie całoroczny?

E.Ł.: Chcielibyśmy, ale obserwujemy mieszkańców - nie mają nawyku przychodzenia nad Wartę, gdy robi się chłodniej. Polacy to zmarzluchy i jak tylko trochę pokropi, nie wyściubiają nosa z domu.

Z.Ł.: A to miejsce jest utrzymywane przez mieszkańców, przez uczestników. Sami się finansujemy. Także cieszę się, jak jest pogoda i przychodzicie tutaj drodzy ludzie - bo my będziemy dzięki temu trwać!

rozmawiał Adam Jastrzębowski

*Ewa Łowżył - artystka fotografik, animatorka kultury, aktywistka, laureatka Nagrody Pracy Organicznej, pomysłodawczyni projektu KontenerArt, współinicjatorka Chóru Czarownic

**Zbigniew Łowżył - kompozytor, pianista i perkusista. Laureat Medalu Młodej Sztuki

  • KontenerArt, ul. Ewangelicka
  • otwarcie: 30.04-5.05
  • szczegóły: www.kontenerart.pl

 © Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019