Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Światło i ciepło

Własną twórczość określają mianem "etnochaosu". Za punkt wyjścia obrali ukraińskie pieśni ludowe, zebrane przez badaczy podczas folklorystycznych ekspedycji (Oskar Kolberg lubi to), które od ponad 20 lat przepuszczają przez filtr swojej muzycznej wrażliwości i ogromnej kreatywności. Eksperymentują z tradycyjnym rytmem, melodiami, czasem nawet i tekstem. Swoje utwory tkają z etno-inspiracji zaczerpniętych z otaczającego ich świata i robią to doskonale.

Trzy kobiety w wysokich czapach na głowach grają na instrumentach. Otacza je sceniczny dym. - grafika artykułu
fot. Maciej Kaczyński / CK ZAMEK

DakhaBrakha w staroukraińskim oznacza dawać / brać. Im bardziej wmyślam się w to tłumaczenie, tym więcej sensów w nim dostrzegam, zwłaszcza w kontekście twórczości zespołu, który sobotni listopadowy wieczór zawładną sceną CK Zamek i sercami zgromadzonej tam publiczności. Wymiana energii, współdzielenie i współtworzenie przeżycia, którego nawet najbardziej skrupulatny opis nie będzie w stanie w całości oddać. Ćwiczenie z uważności, wzmocnienie poczucia sensu, dumy i spełnienia wynikającego z uczestnictwa w tak pięknym, żywym i rozwijającym procesie. Spotkanie z DakhaBrakhą to coś więcej niż koncert. To oparty na braniu i dawaniu proces, który jak nic innego potrafi przekonać nas o terapeutycznych właściwościach sztuki.

Zespół powstał w 2004 roku w Kijowskim Centrum Sztuki Współczesnej Dach. Pierwotnie był formacją, która akompaniowała do przedstawień Wladislawa Troitsky'ego, ukraińskiego aktora, reżysera i dramaturga, który skupiał wokół siebie młodych muzyków z zamiłowaniem do folkloru. Gdy absolwentki etnomuzykologii, Nina Harenecka, Iryna Kowałenko i Ołena Cybulska dołączyły do teatru chcąc podjąć współpracę z Troitsky'm, Marko Hałanewycz już tam pracował. Był aktorem, chociaż - jak wspomina w wywiadach - zanim to się stało, przeszedł długą drogę, od montera sceny do reżysera dźwięku. Ich doświadczenia diametralnie się różniły - choć wszyscy związani byli z działaniem w obszarze ukraińskiej kultury, artystki zajmowały się muzyką od najmłodszych lat, Hałanewycz zaś rozpoczął swoją przygodę znacznie później. To właśnie Troistsky wyszedł z inicjatywą założenia zespołu, który miałby połączyć wiedzę i kompetencje całej czwórki. Dość szybko okazało się, że ten trop był więcej niż słuszny. Ukraińska (i europejska) scena zyskała kolejny narodowy skarb, a od czasu inwazji Rosji na Ukrainę - ambasadora, wykorzystującego swój potencjał do nieustannego kierowania na Ukrainę wiązki światła i społecznej uwagi. Na swoim koncie mają 7 płyt i setki koncertów, również i tych, które były częścią programów międzynarodowych festiwali muzyki etnicznej, między innymi w Ukrainie, Francji, Wielkiej Brytanii czy Austrii oraz poza granicami Europy - w Chinach, Australii, Kolumbii, Nowej Zelandii i Brazylii.

Najpierw oddziałują na wzrok. Ich dopracowane, stylizowane na tradycyjne kostiumy z charakterystycznymi czapkami przykuwają uwagę, odzwierciedlając jednocześnie podejście zespołu do wykonywanego repertuaru. Nie tworzą oni bowiem autentycznej ukraińskiej muzyki, a eksperymentują z nią, wykorzystując rozbudowane instrumentarium i etno-wpływy niemal z całego świata. Dlatego ich stroje są wariacjami na temat, nie ich dosłownym przełożeniem. Zdecydowali się na nie pod wpływem aktorki Tetiany Wasylenko, która zaproponowała obranie takiego kierunku i który do dziś sprawdza się świetnie. Kiedy pojawia się dźwięk, wszystko co dzieje się poza granicami sali przestaje mieć znaczenie. Od pierwszych chwil DakhaBrahka wciąga nas w swoją muzyczną narrację, budując napięcie i zarazem bardzo osobistą, intymną atmosferę. Instrumentarium kwartetu prezentuje się imponująco: Kowałenko - jumbo, perkusja, bębny, żalijka, dudy, flet i akordeon, Cybulska - instrumenty perkusyjne, bębny i harmonijka, Hałanewycz - darbuka, tabli, didgeridoo, puzon i akordeon, Harnecka - wioloneczela i bębny. Do tego każdy z artystów śpiewa, wzbogacając brzmienie zespołu unikalną barwą swojego głosu. Znów powraca wątek etymologii nazwy, wymiany muzycznych myśli i doświadczeń, przekazywania głosu wprowadzającego nas w meandry opowiadanych historii.

Ich utwory tym właśnie są - opowieściami, często bardzo poruszającymi, które wspierane są przez przepiękne, momentami wręcz hipnotyzujące wizualizacje. W swoich wypowiedziach zespół podkreśla teatralne korzenie i to, jak ważnym dla nich było stworzenie widowiska, które będzie satysfakcjonujące nie tylko pod kątem muzycznym, ale i wizualnym. Obrazy funkcjonują więc w połączeniu z dźwiękiem - od przejmujących ballad i kołysanek do utworów o silnie zarysowanej warstwie rytmicznej. Te ostatnie zresztą to, zważywszy na przewagę instrumentów perkusyjnych, jeden ze znaków rozpoznawczych zespołu.

Sala Wielka w Centrum Kultury Zamek w sobotni wieczór wypełniona była po brzegi. Na trybunach zajęte były nawet schody, a ta część publiczności, która zdecydowała się na miejsca stojące, stała się częścią tańczącego, energetycznego tłumu. Spotkania takie jak to - iskrzące od energii, autentyczne, otwierające na piękno i głębię otaczającego nas świata - powinny być przepisywane na receptę. Zwłaszcza na długie, listopadowe wieczory, które zdają się nie mieć końca i jak żadna inna pora w roku potrzebują światła i ciepła. DakhaBrakha daje nam go mnóstwo. Wystarczy po nie sięgnąć.

Marta Szostak

  • DakhaBrahka
  • CK Zamek
  • recenzja z 16.11

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024