Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Poznań jest "akuratny"

- Kiedyś myślałam, że gdybym miała się gdzieś przenieść za granicę, to może byłby to Berlin. Ale kiedy pojechałam tam w zeszłym roku po dłuższej przerwie, to poczułam się przytłoczona. Wcześniej nie dostrzegałam, jaki jest ogromny, jak dużo czasu spędza się w metrze, przemieszczając się tylko po centrum - mówi Daria Panek-Płókarz*, autorka książki Żyj lokalnie. Dlaczego warto mieszkać z rodziną w mieście.

. - grafika artykułu
Daria Panek-Płókarz, fot. Grzegorz Dembiński

Dlaczego książkę o Poznaniu wydaje krakowskie wydawnictwo?

Od dawna obserwowałam w sieci Anię Komorowską  - prowadzi biuro projektowe Nieplac Zabaw, do niej należy również Wydawnictwo Nieśpieszne. Byłam też czytelniczką wydawanych przez nie książek, więc kiedy Ania ogłosiła, że szuka autora, który napisze o dzikim życiu z dziećmi w mieście, zgłosiłam się. Ania w odpowiedzi napisała, że liczyła na to, że się odezwę...

Czyli nie była to droga, jaką ma za sobą wielu autorów, nie szukałaś sama wydawcy, nie wysłałaś swojego tekstu do kilku wydawnictw...

Gdyby nie Ania, nie zdobyłabym się na napisanie książki. Po pierwsze jestem zabiegana jako pracująca na etacie mama dwójki dzieci, a po drugie zastanawiałabym się, czy na pewno mam wystarczająco dużo do przekazania. Dzielić się relacjami na blogu to jedno, a napisać książkę - drugie. Na początku było to dla mnie trudne. Nie wiedziałam, jak się do tego zabrać. W końcu zaczęłam pisać ręcznie, i to mi pomogło.

Przepisywałaś potem to wszystko?

Tak, ale nie całość. Miałam swoje zeszyty, w nich notowałam wszystko, co przyszło mi do głowy. Pracę nad książką zaczęłam w marcu ubiegłego roku. Byłam uważna, wszystko we mnie dojrzewało, braliśmy udział w różnych projektach, jeździliśmy na kolejne mikrowyprawy. No i zorganizowaliśmy piknik, o którym piszę w książce.

Czym wyróżnia się Poznań spośród innych miast?

Przede wszystkim tym, że jest mój, mocno się z nim identyfikuję.

Kuba Głaz, który zajmuje się krytyką i popularyzacją architektury, wskazał kiedyś na jego "akuratność" i "kompaktowość".

Kiedyś myślałam, że gdybym miała się gdzieś przenieść za granicę, to może byłby to Berlin. Bo blisko, bo dużo się dzieje, ale to też taki tygiel kulturowy, mogłoby to być ciekawe doświadczenie. Ale kiedy pojechałam tam w zeszłym roku po dłuższej przerwie, to poczułam się przytłoczona. Wcześniej nie dostrzegałam, jaki jest ogromny, jak dużo czasu spędza się w metrze, przemieszczając się tylko po centrum. Ale małe miasteczka też do końca mi nie odpowiadają. Zgadzam się - Poznań jest "akuratny". Mieszkam tu w zasadzie, odkąd pamiętam, tutaj chodziłam do liceum, poznałam męża, przyjaciół. Zebrałam w Poznaniu najwięcej wspomnień. Sieć powiązań w tej chwili jest na tyle silna, że nie wyobrażam sobie życia nigdzie indziej.

Tytuł Twojej książki - Żyj lokalnie jest tezą, przekonujesz w niej, że warto z rodziną mieszkać w mieście. Podaj kilka powodów.

Dla mnie najważniejsze są wspomniane relacje, np. przypadkowe spotkania z sąsiadami na ulicy czy na przyszkolnym placu zabaw od razu po lekcjach, gdzie widuję rodziców z dziećmi z klasy Gucia. Życie w mieście oznacza również korzystanie z jego oferty kulturalnej, gastronomicznej.

Ale na wsi podobno łatwiej o relacje? Wiele sąsiadek to ciocie, wszyscy o sobie wszystko wiedzą...

Tak jest na takiej "prawdziwej" wsi. To grupa, którą łączy przede wszystkim to, że mieszkają w jednym miejscu. Wychowywałam się w zamkniętej społeczności, gdzie wszyscy się znali. W mieście możemy balansować - wychodzić do ludzi lub się wycofywać, w zależności od potrzeb. Jego specyfika sprawia, że mamy większy wpływ na to, z kim spędzamy czas. Jednocześnie dobrze jest się stykać z osobami z innych środowisk, to uczy tolerancji.

Wizja życia na wsi, ze względu na bliski kontakt z naturą, jest kusząca, choć zawsze ciągnęło mnie do miejskiego życia - do kina, teatru, warsztatów, lokali. Może to właśnie jest problem małych miejscowości, przedmieść? Że nie ma gdzie pójść i kogoś poznać? Po latach zaskoczyło mnie, że kiedy mieszkałam jako nastolatka w domu pod Poznaniem, właściwie z nikim się nie zaprzyjaźniłam.

Ja zapamiętałam z Twojej książki zdanie, że w mieście łatwiej jest być tym, kim się chce.

Bo tak jest, nie musisz ukrywać swojej tożsamości. W mieście możesz się sam zdefiniować. Ale z drugiej strony - masz też kontakt z różnymi inspirującymi ludźmi, takimi, z którymi łączą cię np. zainteresowania.

Nie wiem dlaczego, ale sięgając po Żyj lokalnie, myślałam, że poczytam o Łazarzu, że skoncentrujesz się na nim, bo tam właśnie mieszkasz. A oprowadzasz czytelnika właściwie po całym Poznaniu. Wskazujesz na różne miejsca, inicjatywy, zajęcia. Masz swój ranking przyjaznych dzielnic do życie z rodziną? Może to właśnie Łazarz?

Tak go odbieram, ale to chyba bardziej kwestia tego, że znam go najlepiej. W innych dzielnicach też się sporo dzieje, przeobrażają się. Lubię nasze rodzinne życie na Łazarzu, mieszkamy tutaj już osiem lat i przez ten czas zebraliśmy sporo obserwacji, uczestniczyliśmy w lokalnych inicjatywach, poznaliśmy wielu ciekawych ludzi.

Umówiłyśmy się w łazarskiej Dżungli Caffe. Jestem ciekawa, gdzie poszłybyśmy następnym razem, gdyby to był wywiad rzeka?

Tutaj właśnie, między innymi, pisałam książkę! Na pewno pokazałabym ci wszystkie dzikie lokalizacje, nieużytki oraz klatki schodowe, które zwiedzam z Guciem. Zabrałabym cię także na mikrowyprawę - w okolice Kociałkowej Górki! Jest tam stare grodzisko, i nie ma turystów. Wiosną jest tam pięknie.

Sama deklarujesz, że jesteś mieszczuchem, że napędza Cię miejski zgiełk. To dziedziczne? Gucio i Basia zawsze chętnie wracają z waszych mikrowypraw do centrum miasta?

Ciągnie ich do kolegów i koleżanek, są towarzyscy. Bardzo lubią naturę, ale chcą też czasem wyjść na rower do parku, zjeść coś w lokalu, iść na przedstawienie, warsztaty.

Dla kogo napisałaś Żyj lokalnie? To po trochu pamiętnik, przewodnik i poradnik. Myślę też, że może przekonać nieprzekonanych...

Chcę zachęcić moich czytelników do wychodzenia z domu, bycia otwartym na nowe doświadczenia. Stale powtarzam, to nie musi być nic spektakularnego. Jest to spójne z tym, co robię na blogu. Chciałam też powiedzieć nieco więcej o sobie, opowiedzieć o tym, co mnie motywuje, wkurza, co chciałabym zmienić. Wyjaśnić, dlaczego zdecydowaliśmy się na życie w mieście, choć tyle czasu spędzamy w naturze.

Rozmawiała Monika Nawrocka-Leśnik

*Daria Panek-Płókarz - mama 6-letniego Gucia i 4-letniej Basi, żona Jędrzeja. Na co dzień prowadzi stronę Poznańska Spacerówka, na której od 2018 r. promuje aktywne spędzanie czasu z dziećmi.. Bliska jest jej idea "dzikiego" rodzicielstwa. Autorka cyklu live'ów LAS DWA TRZY odnoszących się do kwestii bezpieczeństwa podczas rodzinnych wypraw do lasu.

  • Daria Panek-Płókarz, Żyj lokalnie. Dlaczego warto mieszkać z rodziną w mieście
  • Wydawnictwo Nieśpieszne

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022