Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Patrioci i zdrajcy

Powiedzenie "Polak, Węgier, dwa bratanki" za sprawą Wytłumaczenia wszystkiego Gábora Reisza zyskuje dodatkowy wymiar. Bo chociaż węgierski reżyser nakręcił film o swoich rodakach, to nie sposób w metaforycznym zwierciadle nie dostrzec chorób toczących polskie społeczeństwo. Nie pasuje tu jedynie język, którym posługują się bohaterowie, i kilka nazw własnych.

Młody chłopak w białej koszuli patrzy w obiektyw. Za nim malownicze niebo z tęczą. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

I żeby było jasne od samego początku - jedyną stroną, po której staje Reisz, jest zdrowa, merytoryczna debata publiczna. A bohaterem filmowego zamieszania jest 18-letni uczeń szkoły średniej i właściciel sypiącego się delikatnie wąsika - Abel. W głowie mu, a raczej w sercu, koleżanka z klasy, a nie nauka do egzaminu dojrzałości. W konsekwencji chłopak oblewa maturę z historii, ale splot przypadkowych zdarzeń powoduje, że sprawa przedostaje się do mediów. Wybucha narodowy skandal, nastolatek jest na językach wszystkich, a spolaryzowane i impulsywne społeczeństwo znów wspina się na barykady.

Chociaż zaznaczyć trzeba, że bohaterowie są tu ważniejsi niż same waśnie - poznajemy ich w ich codzienności w perspektywie kilku dni. Nie tylko Abla, ale i jego ojca Gyorgyego - zatwardziałego wyborcę Fideszu, Jakaba - nauczyciela historii i zwolennika opozycji, a także Erikę - młodą dziennikarkę "Węgierskich dni", która, jak się wydaje, znalazła temat mogący przynieść jej zawodowy sukces i otworzyć drzwi do kariery. Reisz za pomocą zmyślnej konstrukcji pokazuje perspektywę każdej z wymienionych postaci, dzięki czemu rozumiemy, że żadna z nich tak naprawdę nie ma większego wpływu na rozwijający się w zastraszającym tempie konflikt. Proch został rozsypany lata wcześniej przez polityków, których w filmie nie uświadczymy, a przypadkowa iskra może spowodować wybuch, który pochłonie niewinne ofiary.

Siłą Wytłumaczenia wszystkiego nie są jednak fajerwerki, lecz czułość, z jaką Reisz patrzy na swoich bohaterów. Nieważne, czy na ekranie obserwujemy akurat konserwatywnego Gyorgyego, czy liberała Jakaba. Dostrzegamy, że każdy z nich na co dzień boryka się z podobnymi problemami - wysłuchuje pretensji żony, chce zapewnić godną przyszłość dzieciakom, musi stawić czoła konfliktom w pracy. Gdzieś obok nastoletni Abel pomyka ulicami na swoim rowerze, marząc o koleżance z klasy i beztroskich spotkaniach z rówieśnikami i nie zdając sobie sprawy, że interesowanie się polityką i określenie się po którejś ze stron przez ostatnie lata urosło do rangi narodowego obowiązku.

Dawno nikt tak celnie nie opowiadał o podziałach politycznych. Bez zadęcia, bez manifestów, bez oceniania, bez karykaturowania bohaterów. Z humorem i sympatią dla ludzi oraz ich przywar. Jest w Wytłumaczeniu wszystkiego także kilka scen cudownych samych w sobie. W jednej z nich Gyorgy, stojąc na balkonie i paląc ćmika, pięknie i poetycko opowiada żonie o Budapeszcie, po czym kończy zdaniem o tym, jakim idiotą jest prezydent miasta. I nagle magia pryska, uśmiech na twarzy żony przygasa. Owszem, nie da się całkiem wyrugować polityki z życia, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że tę wyjątkową chwilę można było przeżyć znacznie milej.

Adam Horowski

  • Wytłumaczenie wszystkiego
  • reż. Gábor Reisz

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024